Princewill Okachi: Nie zamierzamy się poddawać
Ładowanie...

Global categories

08 November 2016 13:11

Princewill Okachi: Nie zamierzamy się poddawać

Pomocnik Widzewa Łódź przyznaje, że w niedzielnym meczu z Finishparkietem Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie po przerwie jego drużynie nic nie wychodziło.

Widzew Łódź gościł w niedzielę na terenie wicelidera pierwszej grupy III ligi. I choć mecz długo układał się dla przyjezdnych idealnie, podopieczni Tomasza Muchińskiego nie będą mile wspominać wyprawy do Nowego Miasta Lubawskiego. Łodzianie do przerwy prowadzili z Finishparkietem Drwęcą 2:0, ale ostatecznie przegrali całe spotkanie 2:3.

- Wydaje mi się, że w pewnych momentach zabrakło koncentracji. Popełnialiśmy też błędy przy stałych fragmentach, dając rywalom okazje do strzelania bramek. Przegraliśmy wygrany mecz, w sytuacji gdy mieliśmy ważne trzy punkty na wyciagnięcie ręki. Jesteśmy bardzo źli, że do tego dopuściliśmy - przyznał po meczu Princewill Okachi, który był tego dnia jednym z lepszych zawodników w swoim zespole.

Trudno wytłumaczyć, co stało się z łodzianami po przerwie. Okoliczności tracenia bramek podcinały jednak zespołowi skrzydła. W takich warunkach przyjezdni nie byli w stanie obronić nawet remisu. - Próbowaliśmy walczyć do końca, staraliśmy się, ale nic nie chciało działać. Popełnione błędy sprawiły, że nie udało nam się osiągnąć korzystnego wyniku - wyjaśnił pomocnik Widzewa.

Po takiej porażce trzeba jak najszybciej wyciągnąć wnioski i robić wszystko, by ustabilizować formę. W pierwszej połowie czterokrotny mistrz Polski pokazał bowiem, że potrafi dobrze grać w piłkę i był w stanie zdominować silnego rywala. Wydarzenia z drugiej części meczu przysłoniły jednak całkowicie napawające optymizmem fragmenty pierwszej połowy.

- Ten mecz powinien wyzwolić w nas dodatkową motywację. W pierwszej połowie pokazaliśmy przecież, że umiemy grać w piłkę, ale brak koncentracji po przerwie zaprzepaścił naszą pracę. Chcemy i będziemy dalej walczyć. Mimo że nasza sytuacja jest trudna, nie zamierzamy się poddawać - podkreślił nasz rozmówca.