Potrzebowaliśmy takiego produktu - rozmowa z Bartłomiejem Zgorzelskim
Ładowanie...

Global categories

02 June 2017 10:06

Potrzebowaliśmy takiego produktu - rozmowa z Bartłomiejem Zgorzelskim

Bartłomiej Zgorzelski, właściciel firmy BZB Projekt, opowiada o swojej działalności, współpracy z łódzkim Widzewem, ale i o pierwszej klubowej telewizji, która funkcjonowała właśnie przy al. Piłsudskiego 138 już w 2007 r.

Dariusz Cieślak: Panie Bartku, ja wiem o pana działalności sporo, ale co powinni wiedzieć kibice łódzkiego Widzewa?

Bartłomiej Zgorzelski: Jako BZB Projekt zajmujemy się wszelkiego typu usługami projektowymi w budownictwie, ale w głównej mierze - przebrnięciem przez sprawy formalne w procesach budowalnych. Pomagamy określić, jakie dokumenty będą potrzebne, wspieramy ich przygotowanie i kompletowanie dokumentacji, aż do uzyskania pozwolenia na budowę czy decyzji o warunkach zabudowy. Mamy na swoim koncie wspieranie inwestorów budujących drogi, infrastrukturę techniczną, ale przede wszystkim tych, którzy budowali duże i prestiżowe łódzkie budynki: biurowce Brama Miasta i Nowa Fabryczna na terenie Nowego Centrum Łodzi czy biurowiec Ogrodowa Office przy Pałacu Poznańskiego. Wspieraliśmy również wykonawców dworca Łódź Fabryczna w zakresie postępowań administracyjnych i uzyskiwania pozwoleń na budowę. Mogę z dumą powiedzieć, że kiedy patrzymy w kierunku dworca z wieżowca Textilimpexu, to nasza firma brała udział w uzyskaniu pozwoleń na budowę dla ok. 90% obiektów, które widać, a które powstały tam w ostatnich czterech latach. Pracujemy również przy rewitalizacji obszarowej Łodzi, robimy inwentaryzacje, ekspertyzy, programy funkcjonalno-użytkowe, analizy techniczne, projekty budowlane. Pomagamy inwestorom prywatnym i publicznym.

Wymienił pan sporo naprawdę dużych przedsięwzięć, ale czy wspieracie również mniejsze inwestycje? Na przykład gdybym chciał wybudować mały, jednorodzinny domek - będziecie zainteresowani wykonaniem takiej usługi?

- Nas interesują każdego rodzaju inwestycje. Bardzo często bywa tak, że szukanie terenu pod budowę małego domu jest dużo bardziej skomplikowane niż większego terenu inwestycyjnego. Zawsze trzeba zwrócić uwagę na wiele aspektów, takie jak sieci czy instalacje, czy nie występują jakieś ograniczenia. My jesteśmy od sprawdzania danego terenu pod kątem przydatności dla potencjalnego inwestora - czy to prywatnego, planującego postawienie tam budynku jednorodzinnego, czy takiego, który zamierzać zrealizować większą inwestycję.

Od pewnego czasu wspieracie działalność Widzewa Łódź. Jak ocenia pan tę współpracę?

- Oceniam bardzo dobrze. Powiedzieć, że jestem zadowolony, to zbyt mało. W tym roku mój cykl wyjazdów biznesowych przestawiłem tak, żeby dostosować się do rytmu meczów rozgrywanych na stadionie przy alei Piłsudskiego 138. Jestem zachwycony tym, co tutaj się dzieje. Jako łodzianie potrzebowaliśmy takiego produktu, takich spotkań i takiego poczucia jedności, okraszonych bardzo pozytywnym emocjami. Czasem się uśmiecham, że idę na czwartą klasę rozgrywkową, ale razem ze mną idzie piętnaście tysięcy ludzi. To robi wrażenie.

Czy to tylko pozytywne emocje czy jest tutaj też jakaś korzyść biznesowa?

- Oczywiście, że tak. Do tych emocji, o których mówiłem, dochodzą wszystkie spotkania czy nowe znajomości zawiązywane właśnie tutaj, na stadionie Widzewa. To jest ogromna wartość dodana, którą ceni sobie każdy myślący strategicznie przedsiębiorca.

Obserwując te zmiany, które zachodzą w ostatnim czasie w Widzewie, jak pan ocenia szanse na odzyskanie tego godnego miejsca na piłkarskiej mapie Polski?

- Myślę, że my to wyjątkowe miejsce na piłkarskiej mapie Polski już mamy. Po pierwsze, świadczy o tym nasza historia. Po drugie, jeśli rezerwy Jagiellonii grają w Łodzi przy większej publiczności niż ich pierwszy zespół, będący na szczycie ekstraklasy, to trudno chyba o lepszy dowód. Oczywiście nie można stać w miejscu. Muszą być pieniądze, muszą być coraz to lepsi zawodnicy i musi być postęp sportowy. Oczywiście chcielibyśmy, żeby Widzew co sezon był wyżej, ale nie możemy się też jakoś przesadnie nakręcać. Będziemy kibicować, będziemy wspierać i dopingować nasz klub w każdym momencie. Nawet jeśli nie będzie awansu w tym sezonie, to uważam, że nie zniknie ta atmosfera, która tu kiełkuje, czyli taka atmosfera ciągłego rozwoju. Wszystkie te małe elementy będą dalej procentować i budować wielki klub, zarówno pod względem sportowym, jak i biznesowym. Taką mam nadzieję.

Jest pan sponsorem, partnerem, ale przede wszystkim kibicem Widzewa. Od kiedy wspiera pan czerwono-biało-czerwone barwy?

- Odkąd pamiętam. Wychowałem się na Widzewie-Wschodzie, a do szkoły podstawowej uczęszczałem obok stadionu Widzewa. Od lat 90. razem z kolegami wybieraliśmy się przynajmniej na 2-3 mecze w sezonie. Pamiętam te momenty w połowie lat 90., gdy Widzew zdobył wicemistrzostwo Polski, a później mistrzostwo. Wyjątkowo wspominam lata 2007-2008, gdy z inicjatywy Tomasza Kalinowskiego jako Politechnika Łódzka i TVi Lodman wspieraliśmy Widzew pod kątem tworzenia relacji wideo z meczu. Była to działalność zbliżona do tego, czym zajmuje się aktualnie WidzewTV. Nie mogliśmy filmować meczu, ale mogliśmy nagrywać doping na trybunach czy konferencje prasowe. Były też reportaże, wywiady i inne materiały informacyjne. Byliśmy nawet na trzech meczach wyjazdowych: w Poznaniu, Warszawie i Bełchatowie. Na początku kibice patrzyli na nas z pewnym dystansem, nie do końca wiedzieli, po co kręcimy się po stadionie z kamerami. Dopiero później, gdy materiały WidzewTV zaczęły być popularne, to kibice sami informowali nas o ważnych wydarzeniach i inicjatywach z ich udziałem. Pomysł Tomka Kalinowskiego na stworzenie internetowej telewizji klubowej był pierwszym tego typu projektem w ekstraklasie. Dopiero dwa tygodnie po Widzewie podobną działalność rozpoczął Lech Poznań. Ale to było 10 lat temu. To był bardzo fajny, wyjątkowy okres w moim życiu, jest wiele anegdot, które można by długo opowiadać. Czasem znajduję te materiały na YouTube, wracają emocje i radość, że mój reportaż np. z wyjazdu do Poznania obejrzało 63 tysiące widzów. Dzięki obecnej współpracy mogę miło powspominać tamte czasy.

To może chciałby pan wrócić do nas? Ekipa WidzewTV z pewnością znalazłaby jedno wolne miejsce.

- (śmiech) Teraz byłoby to dosyć ciężkie ze względu na moje obowiązki zawodowe. Choć przyznaję, że przy Widzewie jest dużo takiej dobrej społecznej atmosfery, takiego działania oddolnego, które przyciąga. Sam się na tym łapię i poświęcam więcej czasu, niż powinienem. Pewnie jeszcze chwilę byśmy porozmawiali i bym się zgodził.

Ale to chyba kolejny plus widzewskiej społeczności?

- Dokładnie tak! To jest ta dodana wartość. Każdy z nas chce pomagać Widzewowi tym, na czym się zna.

Co można byłoby przekazać tym, którzy mogliby wspomóc klub, ale jeszcze się wahają? Jak zaprosić ich choć na jeden mecz, żeby przyjechali tutaj i zobaczyli jak to wszystko wygląda, bo wtedy z pewnością zostaliby z nami na dłużej?

- Każdy przedsiębiorca szuka kontaktów z innymi firmami. Są gotowi, tak jak ja, jeździć na targi, konferencje, szkolenia, biznes mixery czy tzw. śniadania biznesowe, żeby poznawać nowe osoby, nowych potencjalnych kontrahentów, żeby budować swoją sieć kontaktów. To są najprzyjemniejsze formy budowania relacji w biznesie. A tutaj, na tym stadionie, takie spotkania odbywają się non stop. Przy okazji każdego meczu, każdego wydarzenia. Myślę, że poświecenie swojego czasu, żeby zobaczyć, jak to wszystko wygląda od środka, zachęci każdego przedsiębiorcę do częstszego odwiedzenia stadionu.

Jedna z przykładowych produkcji, o których mowa w rozmowie - Widzew on Tour - https://www.youtube.com/watch?v=gdwxjeCfgr8