Global categories
„Po widzewsku, nie dajemy się!”
Łukasz Kolecki: W ostatnim czasie miłość do Widzewa nie była łatwa. Jak Pan, jako ikona klubu, odbierał to co się działo?
Marek Pięta: Mam nadzieję, że czekają nas teraz już tylko pozytywne emocje, najlepiej sportowe, na boisku. Zostawmy to co było złe, te wszystkie negatywne emocje, z poprzednim właścicielem. Nie dokuczajmy mu już, zostawmy to wszystko co za nami. Mamy za sobą piękną prezentację drużyny, inaugurację ligi, organizacyjnie wygląda wszystko dobrze, zespół musi pograć, zdobywać punkty. Na pewno jest możliwość szybkiego awansu, a o to nam przede wszystkim wszystkim chodzi. Należy pamiętać, że w pewnym momencie na pewno będą schody.
Wbrew pozorom gra w IV lidze to nie będzie tylko wycieczka turystyczno-krajoznawcza po województwie.
- Na pewno nie będzie tak to poukładane, że cały czas drużyna będzie spacerować po czerwonym dywanie. Wszyscy będą chcieli z Widzewem wygrać, normalna sprawa. Rozmawialiśmy na ten temat z aktualnym Zarządem. Oni zdają sobie z tego sprawę, nie patrzą tylko przez różowe okulary, są świadomi i przygotowani na pewne wpadki.
Prowadzenie klubu piłkarskiego, szczególnie takiego jak Widzew, do najprostszych też nie należy.
- Bardzo ważne, że chcą posłuchać, podyskutować czy poradzić się w rożnych kwestiach. Jeśli będzie taka potrzeba, będzie wola by Stowarzyszenie Byłych Piłkarzy Widzewa zaangażowało się bardziej, to jesteśmy gotowi to zrobić.
Trzeba oddać tym ludziom, że czas w jakim powstały struktury klubu robi wrażenie.
- Tutaj trzeba powiedzieć krótko: brawo, brawo, brawo!
Zespół budowany też był w ekspresowym tempie. Co jest ważne w takich okolicznościach?
- Przede wszystkim ja jestem za tym by była stabilność, zespół dobry można zbudować, jeśli jest stabilny skład. Trzon zespołu musi stanowić ośmiu czy dziewięciu ludzi - na nich opieramy skład, żeby awansować, później dobieramy kolejnych ludzi. To była właśnie ta umiejętność Ludwika Sobolewskiego - potrafił z nami porozmawiać, wszystko poukładać. Wiedzieliśmy o wszystkim co się stanie z wyprzedzeniem na pół roku. W ostatnim okresie nikt nie wiedział co jutro się stanie. To był największy problem - brak stabilności.
Mamy teraz w drużynie kilku wychowanków, którzy powalczą o awans. Jak Pana zdaniem wpłynie to na zespół?
- Na tych chłopcach ciąży naprawdę duża odpowiedzialność, duża sprawa. Będą obciążeni dodatkowo, bo tak jak wspomniałem, może być różnie, może przytrafić się gorszy mecz. Teraz z sympatią i uśmiechem podchodzimy do trenera Obarka, bo fajne rzeczy mówi, jest wygrana. Oby jego słowa zamieniły się w czyny. Ja jestem optymistą - po widzewsku, nie dajemy się!
Rozmawiał Łukasz Kolecki.