Global categories
Po raz drugi w historii w meczu ze Zniczem Widzew gra o awans
Co ciekawe, z tym rywalem łodzianie nie wygrali u siebie od ponad 10 lat. Ale po kolei. Po raz pierwszy obie drużyny spotkały się w sezonie 2008-2009 na zapleczu ekstraklasy, już wtedy nazywanym I ligą. Najpierw w Pruszkowie był bezbramkowy remis, a w rewanżu w Łodzi, w maju 2009 roku, widzewiacy wygrali 2:0 po golach Przemysława Oziębały i Mindaugasa Panki. Stawką meczu było zapewnienie sobie awansu do ekstraklasy.
- Pierwszy raz w swojej karierze świętuję awans do ekstraklasy. To naprawdę świetna sprawa. Mimo, że nie omijały nas kłopoty podczas całego sezonu, wyszliśmy z nich cało i zwycięsko. Teraz przed nami gorąca noc, będziemy świętować ten sukces - mówił po tym meczu... Marcin Robak, wtedy, jak i dzisiaj, najlepszy strzelec drużyny Widzewa. Jednak radość jego oraz kolegów z zespołu była przedwczesna, bo łódzki klub został później ukarany przez Polski Związek Piłki Nożnej za korupcję we wcześniejszych latach, i mimo wygrania I ligi nie awansował do ekstraklasy.
W efekcie widzewiacy, z Marcinem Robakiem w składzie, zostali w I lidze na kolejny sezon (2009-2010), w którym ponownie okazał się najlepsi, a najwyższe zwycięstwo odnieśli wtedy właśnie w spotkaniu ze Zniczem, gromiąc go w listopadzie 2009 r. aż 7:0 na własnym stadionie. W tamtym meczu między innymi 3 gole strzelił Litwin Darvydas Sernas, a 2 Brazylijczyk Dudu Paraiba. Grał też wtedy wspomniany Robak, ale bramki znowu nie zdobył. Podobnie jak w rewanżu na wiosnę 2010 r., który łodzianie przegrali w Pruszkowie 0:1.
Widzew wiosną 2010 roku wreszcie mógł świętować awans do ekstraklasy, za to w Pruszkowie zapanowało przygnębienie, bo Znicz spadł do II ligi. Potem przez 8 lat obie drużyny nie spotykały się w meczach o ligowe punkty, aż do sezonu 2018-2019. Łodzianie jako beniaminek II ligi mieli ambicje od razu powalczyć o awans do I ligi, ale mimo dobrej postawy w pierwszej części sezonu, to się nie udało. Między innymi z powodu meczów ze... Zniczem, w których łodzianie wywalczyli tylko 1 z 6 możliwych do zdobycia punktów.
Najpierw na stadionie przy Piłsudskiego 138 padł remis 1:1 po golach Mateusza Michalskiego i Marcina Bochenka, a w rewanżu w Pruszkowie ten drugi piłkarz pogrążył widzewiaków zdobywając w 72. minucie jedyną bramkę w spotkaniu.
Bochenek zapisał się też w protokole meczowym z ostatniej konfrontacji obu drużyn, jesienią ubiegłego roku w Pruszkowie. Widzew wygrał tam aż 6:0, a rywale już od 25. minuty grali w osłabieniu, bo wspomniany obrońca zespołu Znicza ujrzał szybko dwie żółte kartki i musiał opuścić boisko. W tym spotkaniu strzelanie rozpoczął Adam Radwański, a potem bramki zdobywali Daniel Tanżyna, Marcin Robak (dwie), Rafał Wolsztyński i Christopher Mandiangu.
Oby teraz widzewiacy zaprezentowali podobną skuteczność i ponownie w meczu ze Zniczem Pruszków przypieczętowali awans do wyższej ligi, którego w przypadku zwycięstwa w sobotę na pewno nikt im już nie odbierze.