Piotr Szor: Widzew nie jest petentem dla MAKiS, ale klientem
Ładowanie...

Global categories

05 April 2019 17:04

Piotr Szor: Widzew nie jest petentem dla MAKiS, ale klientem

- Miejska spółka nie chce wziąć na siebie zobowiązań za utracone przez klub, a także najemców lóż biznesowych i powierzchni komercyjnych przychody związane z opuszczeniem przez nich lokali na czas mistrzostw świata - mówi wiceprezes Widzewa.

Jak wyglądają negocjacje z Miejską Areną Kultury i Sportu w sprawie organizacji mistrzostw świata U-20 na stadionie dzierżawionym przez Widzew?

Piotr Szor: Na dziś zaprosiliśmy na spotkanie prezesa MAKiS, ale nie pojawił się w klubie. Mogliśmy się tego spodziewać, gdyż pan Tomasz Półgrabski, członek zarządu spółki, w rozmowie telefonicznej ze mną stwierdził, że prezes nie będzie przychodził do petenta, czyli do Widzewa.

Taka postawa nie wróży niczego dobrego.

- Pewne sprawy udało się z MAKiS załatwić, ale tej najważniejszej, czyli zobowiązania się spółki do pokrycia strat Widzewa, do tej pory wciąż nie. Stanowczo podkreślam, że klub nie zamierza na organizacji mistrzostw zarobić nawet złotówki. Nie chcemy jednak finansować tego turnieju.

Skąd bierze się ryzyko strat i jak mogą być duże?

- Dużą część strat można precyzyjnie wyliczyć. Widzew na podstawie umów z najemcami zarabia na wynajmie lóż biznesowych, a także powierzchni komercyjnych, w których działa na przykład pub "W sercu Łodzi" i klinika Avete. Do tego wynajmuje powierzchnię, w której funkcjonuje oficjalny sklep i przychody z jego działalności stanowią konkretną pozycję w budżecie klubu. W związku z tym, że na czas mistrzostw loże mają być opuszczone przez najemców, pub i klinika nie mogą działać, a sklep też ma być zamknięty, Widzew nie będzie miał przychodów z tego tytułu. Mało tego - najemcy będą domagać się rekompensat z tytułu utraconych wpływów właśnie od klubu. W przypadku pubu i kliniki to naprawdę poważne sumy. Jako że jesteśmy partnerami biznesowymi zależy nam, by ich interes został zabezpieczony. To mogą być straty, w zależności jeszcze od wyliczeń największych najemców jak pub czy klinika, w sumie rzędu 200-300 tys. złotych. Nie ma żadnego powodu formalnego, by to Widzew brał na swoje barki takie obciążenia. Zresztą te straty precyzyjnie wyliczyliśmy i przekazaliśmy do MAKiS. Do tego trzeba dodać coś, co wymyka się wyliczeniom, czyli ryzyko utraty zaufania i dobrych partnerskich relacji z naszymi partnerami biznesowymi. Poza tym, jako członek zarządu spółki muszę zabezpieczyć interes firmy, by nie zostać oskarżonym o działanie na szkodę klubu.

Jakie jest wyjście z tej sytuacji?

- Wierzymy, że ktoś wreszcie zrozumie, że Widzew nie jest petentem, ale takim samym klientem biznesowym dla MAKiS, jak najemcy lóż biznesowych czy powierzchni komercyjnych dla Widzewa. My o nich dbamy, bo dzięki nim mamy przychody. Tak samo powinno być z MAKiS, któremu powinno zależeć na dobrych relacjach biznesowych z klubem, bo też z tego tytułu ma określone przychody. Jestem przekonany, że wciąż możemy dojść do porozumienia. Trzymamy kciuki, by organizacja mistrzostw świata przebiegła bez zakłóceń, a miasto było dumne, że stadion Widzewa był najważniejszą areną turnieju.