Global categories
Piąta rocznica śmierci Włodzimierza Smolarka
- Był szybki, ciężki do przewrócenia, dysponował dobrym dryblingiem i uderzeniem z lewej nogi. Osiągnął niesamowicie dużo - moim zdaniem wycisnął ze swojego potencjału wszystko, co tylko mógł. To dzięki charakterowi - Smolarek podejście do piłki miał wspaniałe. Ambicja wręcz kipiała uszami - wspomina w swojej autobiografii "Spalony" Andrzej Iwan.
Do Łodzi trafił po raz pierwszy w 1973 roku, za sprawą pochodzącego również z Aleksandrowa Mirosława Westfala. W drużynie juniorów występował na pozycji skrzydłowego. Już po jednej rundzie został jej najlepszym strzelcem, błyszczał także w rezerwach. Ludwik Sobolewski, legendarny prezes Widzewa, musiał jednak poświęcić na rzecz wojska któregoś z młodych utalentowanych widzewiaków. Sławomir Klimaszewski trafił do Zawiszy Bydgoszcz, a Smolarek - do Legii Warszawa.
Już po roku młody zawodnik stał się podstawowym zawodnikiem "Wojskowych". Klub z Łazienkowskiej zaproponował mu przeprowadzkę do stolicy na stałe, wtedy do gry wkroczył prezes Sobolewski, a konkretnie jego prawa ręka - Stefan Wroński. Problem polegał na tym, że piłkarz podpisał kontrakt na zawodowego żołnierza i wziął od warszawskiego klubu spore pieniądze. Po rozmowach z władzami Widzewa zdecydował się jednak wrócić, a pieniądze oddać. To zezłościło władze wojskowego klubu, które przeniosły go do Starej Miłosnej - podwarszawskiej miejscowości, gdzie pracował w… stajni. Stąd pseudonim "Karino", a także legenda o szybkości Smolarka, którą miał wyćwiczyć podczas wyścigów z końmi.
Swojej decyzji nie mógł żałować, bo właśnie w Widzewie odnosił największe sukcesy. Wystąpił w 181 meczach, strzelił 61 bramek. Był dwukrotnym mistrzem Polski, raz sięgnął po Puchar Polski, a podczas legendarnego sezonu 1982/83 doszedł do półfinału Pucharu Europy. W europejskich pucharach eliminował takie potęgi, jak Manchester United, Liverpool czy Juventus Turyn. W meczu z tym ostatnim klubem strzelił ważnego karnego w serii jedenastek, chociaż nie było to łatwe. - Rzucali mandarynkami, nie chciałem podejść. Wtedy Zbyszek Boniek wziął butelkę, wylał mi na głowę i powiedział: "Już, uciekaj! Ty karne dobrze strzelasz! Nie bój się! Dino Zoff? A kto to jest Dino Zoff? Dziadek! A Ty jesteś Smolarek!". Podszedłem, strzeliłem, awansowaliśmy - mówił w dokumencie TVP "Widzew Łódź - z prowincji na salony Europy".
Z Markiem Piętą tworzył "napad stulecia", jak przyznał we wspomnianym filmie. Opowiedział w nim także historię z pierwszych kontaktów z łódzkim futbolem, która w dużej mierze ukształtowała jego charakter. - W okręgu łódzkim była kadra Łodzi. Pojechałem na ten mecz jako piłkarz Włókniarza, a tam pięciu zawodników ŁKS-u, pięciu Widzewa i "jakiś wieśniak z Aleksandrowa". Nawet piłki mi nie podawali. Powiedziałem wtedy do taty, z którym pojechałem na ten mecz, że już więcej na żadną kadrę nie jadę. Tata mi wtedy powiedział: "A co, nie masz charakteru? Weź piłkę sam, drybluj i nie podawaj im!". Na następnym meczu wcieliłem słowa taty w życie, ku zaskoczeniu wszystkich obecnych. "Ty inny chłopak jesteś?", pytali. "Tak, jestem inny chłopak" - opowiadał Smolarek.
- Potrafił rozładować napięcie. Można powiedzieć, że był kawalarzem. Różne psoty go się zawsze trzymały - wspomina kolegę z boiska Andrzej Grębosz w filmie realizowanym przez Canal Plus, "O krok od Pucharu". Wtórował mu Tadeusz Gapiński, który na potwierdzenie słów Grębosza opowiedział anegdotę z jednego z meczów. - W jednym z meczów sędziemu wypadły kartki z kieszeni. Włodek na takie okazje tylko czekał - podniósł te kartki i schował do własnej kieszeni. Nagle sędzia chciał komuś pokazać kartkę, zagląda do kieszonki - nie ma. Ktoś mu powiedział, że ma Smolarek. Przyszedł do Włodka i nawiązał się dialog:
- Proszę oddać mi te kartki.
- Nie, najpierw muszę Panu dać żółtą.
- Nie, proszę tego nie robić…
Podroczył się trochę, w końcu oddał. Ludzie to widzieli, dostał gromkie brawa - mówił długoletni kierownik Widzewa.
Grębosz pamięta, że koledzy na dowcipy Włodka nie pozostawali dłużni. - To było rozpoczęcie drugiej połowy meczu z Arką Gdynia. Marek Pięta podał mu piłkę ze środka boiska, a Włodek przedryblował bodajże siedmiu rywali i strzelił gola. Jaki on był wkurzony, gdy nie podbiegliśmy do niego, tylko zaczęliśmy gratulować wszyscy Markowi wspaniałej asysty - wspomina ze śmiechem stoper Wielkiego Widzewa.
Włodzimierz Smolarek dwukrotnie uczestniczył z reprezentacją Polski w mistrzostwach świata w piłce nożnej: w Hiszpanii w 1982 roku, gdzie zajął z drużyną III miejsce, zdobywając srebrny medal. Na mundialu w Meksyku w roku 1986 był autorem jedynej bramki Polaków, w wygranym spotkaniu z Portugalią. W reprezentacji wystąpił łącznie 60 razy i strzelił 13 goli, dziewięciokrotnie wystąpił jako jej kapitan. Polscy kibice pamiętają mu przede wszystkim dwie bramki w meczu z NRD w 1981 roku, a także spotkanie z ZSRR, kiedy to zaprezentował słynny "taniec Smolarka", polegający na przetrzymywaniu piłki w narożniku boiska.
Zmarł 7 marca 2012 roku. Pośmiertnie został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Kibice Widzewa uczcili pamięć swojego idola w meczu z GKS-em Bełchatów - wszyscy ubrani na czarno, skandując co rusz jego nazwisko. Nie tylko przy al. Piłsudskiego, ale na wielu stadionach w całej Europie 54. minuta meczu rozpoczęła minutę braw, upamiętniających wielkiego napastnika. W Widzewie zastrzeżono jego numer - nikt nie wystąpi już z "11" na plecach.