Global categories
Pewne rzeczy można było zrobić lepiej - rozmowa z Remigiuszem Brzezińskim
Marcin Olczyk: W jakich okolicznościach znalazł się pan w stowarzyszeniu, które prowadzi klub? Podjął się pan misji odbudowy Widzewa, obejmując bardzo odpowiedzialne stanowisko. Od dawna jest pan kibicem łódzkiego klubu?
Remigiusz Brzeziński: Widzewowi kibicuję już od przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W momencie, kiedy pojawiają się problemy w klubie, naturalnym odruchem w moim odczuciu jest chęć pomocy. Spółka Kancelaria Prawna-Inkaso WEC S.A. już od dawna sponsorowała Klub, i nie zaprzestała po powstaniu Reaktywacji, a wręcz rozszerzyła zaangażowanie i postanowiliśmy w firmie wesprzeć Widzew na miarę naszych możliwości. Trzeba było ratować Widzew, więc zrobiłem to, co uważałem za stosowne. Do samego zarządu wybrany zostałem już dzięki głosom osób ze stowarzyszenia.
Nie było żadnych obaw, kiedy pojawiła się szansa wzięcia udziału w przedsięwzięciu odbudowy klubu?
- Muszę szczerze przyznać, że miałem wątpliwości. Głównie związane były z potencjalnym brakiem czasu. Niestety, moje obawy potwierdziły się, bo Widzew to praca, która pochłania go mnóstwo. Dlatego też w zarządzie jest sześć osób. Poprzez podział obowiązków mamy ułatwioną pracę. Wspólnymi siłami pchamy wszystko do przodu. Myślę, że ten model współpracy, jaki stworzyliśmy, na obecną chwilę działa bez zarzutu. Wszyscy koledzy są profesjonalistami i uzupełniamy się w naszej pracy.
Jest pan w stanie wskazać najtrudniejszy moment w dotychczasowym procesie reaktywacji Widzewa?
- Myślę, że była to jesień zeszłego roku, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że klub potrzebuje przekształceń, aby mógł się rozwijać w obliczu nadchodzących wyzwań. Musieliśmy podjąć męską decyzję, bo sytuacja wymagała już nie tylko finansowego wsparcia, ale także działań operacyjnych i zarządczych.
Jakie były więc największe wyzwania na początku tego etapu?
- Uporządkowanie finansów oraz stworzenie struktury organizacyjnej. Można powiedzieć, że pierwszy cel został zrealizowany. Klub ma płynność finansową. Jeśli chodzi o drugie wyzwanie, to jesteśmy już bliscy uzyskania docelowej struktury. Zamierzamy zamknąć ten temat jeszcze w czerwcu. Struktura będzie składać się z pionów, którymi kierować będą sprawni menadżerowie. Przewidujemy takie piony, jak: sprzedaży i marketingu, administracyjny, PR i kontaktów z mediami, finansowy, prawny oraz oczywiście najważniejszy w klubie piłkarskim z punktu widzenia kibiców - sportowy.
Jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o środowiska, w których klub musi funkcjonować? Czy hasło "Widzew" bardziej otwiera drzwi, czy je zamyka?
- Uważam, że cieszymy się dużym poparciem i zrozumieniem kibiców. To widać chociażby w liczbie karnetów, jaką sprzedaliśmy przed rozpoczęciem bieżącej rundy rozgrywek. Gramy na nowym stadionie, marka klubu jest wciąż silna. Taka sytuacja jest korzystna z punktu widzenia wizerunku, ale rodzi naturalnie pewne trudności w niektórych negocjacjach. Mam tu na przykład na myśli rozmowy w kontekście potencjalnych wzmocnień drużyny.
Z drugiej strony, są też piłkarze, którzy otwarcie mówią o tym, że jednym z głównych powodów, dlaczego znaleźli się w Widzewie, jest jego marka.
- To prawda. W poprzedniej odpowiedzi wspomniałem o aspektach marketingowych, które dla wielu piłkarzy są równie ważne przy podejmowaniu decyzji odnośnie do ich przyszłości zawodowej. Obecnie obserwujemy, że panuje moda na Widzew, co nie przechodzi bez echa. Mamy mocne argumenty po swojej stronie w rozmowach z potencjalnymi sponsorami. Przekładają się one na nowe umowy. Zdajemy sobie sprawę ze skali zaufania, jakim zostaliśmy i zostajemy obdarzani. Dlatego nie możemy spocząć na laurach, a wręcz przeciwnie. Musimy dążyć jeszcze intensywniej do tego, by nie zawieść oczekiwań. Jesteśmy wdzięczni wszystkim, którzy wspierają nasz klub w każdej postaci.
Klub sportowy to dość specyficzny rodzaj działalności, a jego sytuacja potrafi się zmienić m.in. w zależności od wyników osiąganych na boisku. Czy trudno było panom przyzwyczaić się do tej dynamiki? W końcu pierwszy raz kierujecie takim przedsięwzięciem.
- Zmienia się tak naprawdę tylko sytuacja sportowa klubu, a nie organizacyjna. W moim odczuciu, jednorazowe wyniki nie mają większego wpływu na długofalową strategię. Staramy się przede wszystkim nie działać pochopnie, nie ulegamy nagłym impulsom. Zdawaliśmy sobie też sprawę z tego, w jakim momencie decydowaliśmy się na większe zaangażowanie w działalność klubu. Szanse na awans nie były duże przed rozpoczęciem rundy wiosennej, a mimo to był taki moment, kiedy urosły do bardzo dużych rozmiarów. Nie widzimy powodów do wprowadzania zmian w sztabie szkoleniowym, ale kadrę należy wzmocnić, to było widać.
Pojawiła się informacja o powołaniu przez klub spółki akcyjnej. Czy zwiastuje to przekształcenia organizacyjne w najbliższym czasie?
- W dalszym ciągu klubem kieruje stowarzyszenie. Spółka, owszem, powstała, ale na obecną chwilę jest nieaktywna. Jesteśmy po prostu przygotowani na przejęcie klubu przez inwestora, z którym oczywiście najpierw musimy dojść do porozumienia. Obecnie odbywamy rozmowy z kilkoma podmiotami i nie jesteśmy jeszcze w stanie podać daty zakończenia pertraktacji. Nie jest tajemnicą, że inwestorzy zainteresowani są pakietem większościowym. Rolą zarządu i stowarzyszenia jest zapewnienie sobie istotnego pakietu akcji, a także kontrola i nadzór poprzez obecność przedstawicieli stowarzyszenia w organach nowej spółki. W przypadku, gdy rozmowy zakończą się wymiernym efektem, sytuacja spółki będzie zupełnie inna niż ta, która jest na dziś przedstawiona w KRS.
Pana osoba związana jest także z Kancelarią Prawną Inkaso WEC S.A, która jest sponsorem Widzewa. Jaki jest charakter pana działalności w kancelarii na obecną chwilę?
- Na ten moment pełnię w niej funkcję prezesa zarządu. Jest to spółka akcyjna notowana na giełdzie na rynku NewConnect. Razem z małżonką jesteśmy większościowymi akcjonariuszami firmy. Jestem widzewiakiem, mam możliwość wesprzeć finansowo klub, więc dlaczego miałbym tego nie robić? Pewne sprawy dobrze udowadniać czynami, a nie tylko słowami. Ponadto, współpraca z klubem przynosi również wymierne efekty w sferze biznesowej. Zachęcam dlatego wszystkie podmioty do wspierania Widzewa, bo przynosi to korzyści obu stronom. Po bazie nowych klientów widać wyraźnie, że działa na nich promocja przez klub i że dzięki Widzewowi dowiedzieli się o naszej firmie.
Co przynosi panu największą satysfakcję z pomagania Widzewowi?
- Ogromną frajdę sprawia mi to, że przyczyniam się do tego, że klub działa, a przecież jeszcze nie tak dawno chylił się on ku upadkowi. Owszem, jest to męczące, ale patrząc na efekty naszej pracy, które doprowadziły do ustabilizowania sytuacji organizacyjnej, przynosi to wielką satysfakcję.
Niedługo dobiegnie końca runda wiosenna. Czy po tej połowie roku uważa pan, że można było zrobić coś lepiej lub inaczej w kontekście działalności organizacyjnej?
- Na pewno. Zawsze ocena ex-post jest bogatsza od ex-ante. Człowiek to istota, która uczy się na błędach albo wyciąga wnioski z danej sytuacji, jeżeli błędu nie zrobił, ale zrozumiał, że można było zrobić coś lepiej. Mamy swoje spostrzeżenia po tej rundzie. Po zakończeniu sezonu podejmiemy stosowne decyzje na ich podstawie.
Czy klub jest zabezpieczony finansowo na następny sezon?
- Uważam, że tak. To zabezpieczenie, jakim dysponujemy, umożliwia klubowi funkcjonowanie w następnym sezonie, ale niekoniecznie jego rozwój. Dlatego liczymy na to, że dotychczasowe wsparcie ze strony kibiców i sponsorów będzie mieć miejsce także w przyszłości. Do rozwoju potrzebny jest także inwestor, bo wszyscy zgodzimy się ze stwierdzeniem, że Widzew nie jest klubem, który powinien grać w III lidze, tylko jak najszybciej wracać do ekstraklasy. Taki podmiot ma większe możliwości, począwszy od aspektów finansowych, a skończywszy na doświadczeniu w zarządzaniu dużymi przedsięwzięciami, i może zapewnić "kopa", który ułatwiłby Widzewowi pięcie się w górę. W obecnej sytuacji, kiedy własnymi siłami utrzymujemy klub, jesteśmy w stanie poradzić sobie na poziomie III ligi, a nawet szczebel wyżej. Może i walka o utrzymanie w I lidze byłaby w naszym zasięgu. Jeśli chcemy jednak, by Widzew rywalizował z najlepszymi, potrzeba wówczas istotnego wsparcia.