Global categories
Patryk Wolański: Trener wykonuje bardzo dobrą robotę
Choć w kadrze pierwszego zespołu wiosną ma być docelowo trzech golkiperów, w pierwszym w tym roku meczu kontrolnym trener Przemysław Cecherz do dyspozycji miał tylko dwóch z nich: Macieja Humerskiego i Konrada Reszkę. Obaj zachowali w starciu ze Zjednoczonymi Stryków czyste konto. Dopiero w kolejnym sparingu swoje możliwości zaprezentować będzie mógł z kolei Patryk Wolański, który w drugim tygodniu zajęć nabawił się niegroźnego urazu. Od poniedziałku były zawodnik duńskiego AC Horsens wraca jednak do walki o miejsce między słupkami bramki Widzewa Łódź.
- Nie było to nic groźnego. W poniedziałek wracam do treningów. Boisko ostatnio było bardzo oblodzone. Miałem dość mocnego krwiaka, na początku z tyłu uda, po zderzeniu na treningu z Marcinem Kozłowskim. Chwilę się pomęczyłem i trenowałem z nim, ale potem na zajęciach w czwartek znowu "dowaliłem" na lodzie i stwierdziliśmy z trenerem, że nie ma sensu ryzykować pogorszenia tego stanu. Dlatego odpuściłem dwa dni, żeby w poniedziałek wrócić już do zajęć na pełnych obrotach. Krwiak był dość spory, ale w nowym tygodniu nie powinien być już problemem - wyjaśnił nam piłkarz, który zimą wrócił do Widzewa.
Kolejny sparing łodzianie rozegrają w sobotę 28 stycznia w podwarszawskim Sulejówku. Wolański powinien być już wówczas gotowy do gry. Zmienić mogą się również warunki atmosferyczne, które w meczu ze Zjednoczonymi na pewno nie sprzyjały grze w piłkę.
- Trener będzie decydował, kto będzie grał. Ja wracam do pracy i skupiam się na tym, żeby przepracować cały okres przygotowawczy, a nie zmusić się raz do meczu w trudnych warunkach, gdy okazało się później, że Maciek miał może raz piłkę w rękach, a Konrad chyba w ogóle. To nie jest moment, w którym był sens narażać zdrowie. Jest jeszcze wiele sparingów i na pewno będą okazje do gry. W sobotę ważne było, żeby pobiegać. Szansę pokazania się mieli testowani zawodnicy. Boisko było jednak mocno oblodzone, więc w przypadku lekkiego urazu lepiej w takiej sytuacji nie ryzykować - przyznał jeden z ulubieńców miejscowych kibiców.
Pierwszy sparing Widzew rozegrał po zaledwie dwóch tygodniach treningów, ale w grze podopiecznych Przemysława Cecherza widać już było rękę trenera. Łodzianie grali odważnie i szybko. Poza tym wydawali się doskonale zdawać sobie sprawę z tego, jakie są ich zadania na boisku.
- Trener wykonuje kawał dobrej roboty. Właściwy człowiek znalazł się na odpowiednim miejscu. Atmosfera i ludzie w drużynie są super. To powinno napędzać ten nasz widzewski pociąg. Każdy sparing powinien wyglądać lepiej. Jeśli będą dopisywały warunki to i łatwiej będzie nam grać. Na razie, gdy nóg nie można zatrzymać, a piłka gdzieś skacze, trudno jest robić dokładnie to, na co miałoby się ochotę. Stopniowo powinniśmy jednak iść w dobrym kierunku - zaznaczył nasz rozmówca.