- Możemy to podsumować w najkrótszy możliwy sposób - taka jest piłka. Liczba wykreowanych przez nas szans powinna nam pozwolić na to, żeby przechylić szalę na swoją korzyść i spokojnie kontrolować mecz. Nie wykorzystaliśmy jednak tego, co mieliśmy - stwierdził na gorąco szkoleniowiec.

Choć Widzewiacy przegrywali i grali w osłabieniu, zdołali wyrównać. Niestety, ostatnie słowo należało do ekipy z Kutna. - Wróciliśmy do meczu po tym, jak dostaliśmy czerwoną kartkę i straciliśmy bramkę. Niestety, później znów go wypuściliśmy, do tego w momencie, w którym nawet nie wydawało się, że przeciwnik odda celny strzał. Kontrolowaliśmy rywala w fazie bronienia, nie dopuszczaliśmy go w nasze pole karne. Gospodarze tworzyli okazje po uderzeniach z dystansu. I wyszło tak, że jeden został zablokowany ręką, a drugi… to nawet nie był strzał - usłyszeliśmy po końcowym gwizdku sędziego.

Łodzian zawiodła dziś przede wszystkim skuteczność, bo okazji do zdobycia bramek nie brakowało. - Mieliśmy cztery czy pięć praktycznie stuprocentowych szans. Najpierw w pierwszej połowie, później w drugiej, a na koniec nawet w doliczonym czasie, gdy mogliśmy wyrównać na 2:2. Szkoda, że to się nie wydarzyło, ale niczego teraz nie zmienimy. Musimy przyjąć to po męsku i wygrać dwa ostatnie mecze. Zobaczymy, do czego to nas zaprowadzi - podsumował przegrany mecz trener Czubak.