Global categories
17 November 2015 19:11
Odnalazłem się w obecnej sytuacji - rozmowa z Princewillem Okachi
Bartosz Koczorowicz: Zagrałeś w sobotę setny mecz w barwach Widzewa. Jak wspominasz te okresy w swojej karierze, kiedy reprezentowałeś czerwono-biało-czerwonych?
Princewill Okachi: Ogólnie mam bardzo dobre wspomnienia. Tylko sobota nie była po mojej myśli z powodu przegranej. Porażka z Mechanikiem zdecydowanie nie burzy jednak ogólnej pozytywnej opinii na temat mojego czasu w Widzewie.
Przegraliście 1:2, ale dałeś impuls w tym meczu do walki o wyrównanie w końcowych minutach, strzelając kontaktowego gola. Jak ocenisz swój indywidualny występ podczas jubileuszowego spotkania?
- Strzeliłem bramkę, ale gram w drużynie. Kiedy przegrywasz, to nie ma co patrzeć na występy poszczególnych piłkarzy, bo na końcu liczy się brak punktów.
Zanim trafiłeś do Widzewa, byłeś zawodnikiem maltańskiego Dingli Swallows. Jak to się stało, że znalazłeś się w Polsce i trafiłeś na Piłsudskiego? Wiedziałeś coś o klubie, do którego przychodziłeś?
- Nic nie wiedziałem o miejscu, do którego się wybierałem. Dostałem zaproszenie od przyjaciela, który jest agentem. Zdecydowałem się je przyjąć i spróbować sił na testach. Byłem na tyle dobry, że klub zdecydował się podpisać ze mną kontrakt.
Gdy przyszedłeś do Widzewa, zostałeś przedstawiony jako napastnik i na takiej pozycji byłeś wystawiany w pierwszych meczach. Strzeliłeś nawet bramkę w meczu z Polonią Warszawa w Łodzi. Później jednak zacząłeś grać jako defensywny pomocnik. To był Twoim zdaniem dobry ruch, patrząc z perspektywy czasu, czy jednak dalej masz chęć zapędzić się pod bramkę przeciwnika?
- To była dla mnie bardzo dobra zmiana, biorąc pod uwagę oczekiwania względem napastnika w Polsce. Jestem szybki i mocny, a to elementy bardzo przydatne w środku pola. I tam rzeczywiście czuję się świetnie.
Jakie było Twoje wrażenie z pierwszego swojego meczu rozegranego przy al. Piłsudskiego? Doświadczyłeś wcześniej takiej publiki, kiedy grałeś chociażby w Danii?
- Dla mnie atmosfera na tym meczu była szalona. To był dla mnie lekki szok, co zobaczyłem, przez co byłem lekko stremowany na boisku. Z każdą kolejną grą przyzwyczajałem się jednak do tego dopingu i grałem coraz lepiej.
Jakie mecze w barwach Widzewa zapadły Ci najbardziej w pamięć?
- Na pewno wspomniany już wcześniej mecz z Polonią Warszawa, kiedy to strzeliłem swojego pierwszego gola. Poza tym w pamięć zapadły mi występy przeciwko Legii Warszawa.
Przeskoczmy do początków Twojej kariery. Stawiałeś pierwsze kroki w Ebedei FC, który w Nigerii znany jest z wychowywania talentów. Jednym ze znanych zawodników, który wyszedł spod skrzydeł klubu, jest reprezentant Nigerii, Obafemi Martins. Chciałeś podążać wtedy drogą tego piłkarza?
- Raczej nie. Kiedy stawiałem tam pierwsze kroki w piłce miałem innego idola. Chciałem być taki, jak Hernan Crespo - głównie dlatego, że jeszcze wtedy byłem nominalnym napastnikiem, a mnie bardzo podobała się jego gra. Kolejnym graczem, z którego czerpałem wówczas inspirację był Samuel Eto'o.
A może znalazłeś również na polskich boiskach kogoś, kto wywarł na Tobie duże wrażenie?
- Pamiętam, że świetnym graczem był dla mnie Waldemar Sobota. Z obcokrajowców kojarzę jeszcze, że znakomitym zawodnikiem, który wyróżniał się na ekstraklasowych boiskach, był Dani Quintana. Uważam, że ta dwójka to najlepsi piłkarze, przeciwko którym grałem w Polsce.
Obecnie łódzki klub gra kilka klas niżej, a Ty wystąpiłeś w siedemnastu spotkaniach, opuszczając zaledwie dwa. Jaka jest Twoja opinia o lidze, w której przyszło Widzewowi grać?
- Jeśli chodzi o mnie, to spodziewałem się więcej po naszym zespole. Musimy zrobić więcej. Oczekiwałem, że na zakończenie rundy będziemy na pierwszym miejscu z dużą przewagą punktową nad pozostałymi zespołami. Niestety ta sztuka się nie udała. Każdy spinał się na nas, żeby zaprezentować swoje najlepsze umiejętności. Nie można powiedzieć, że nie próbowaliśmy, ale czwarta pozycja to efekt głupich błędów, które popełniliśmy. Dla mnie ta liga nie jest mocna. Wiem, że niektórzy dziwią się, czemu Okachi gra na takim poziomie. Odnalazłem się jednak w tej sytuacji i akceptuję ją taką, jaka jest i nie zamierzam uciekać. Uwielbiam grać w piłkę i będę to robił, nieważne gdzie jestem.
Nie uważasz, że zespoły w tej lidze opierają grę na sile fizycznej i stosunkowo prostej grze, gdzie niekiedy wystarczą dwa, trzy podania, żeby znaleźć się pod bramką przeciwnika?
- Zgadza się. Kiedy przeciwnik strzela po takich akcjach bramki, to ciężko jest trzymać piłkę i grać swoje. Zobaczymy jak to się potoczy w następnej rundzie. Jeśli zespół będą tworzyć dobrzy piłkarze, to myślę, że poradzimy sobie.
Załóżmy, że uda się Widzewowi wywalczyć awans w rundzie wiosennej. Możemy spodziewać się, że nie oddasz miejsca w pierwszym składzie?
- Nie chcę się przechwalać, ale jestem gotów podjąć wyzwanie z kimkolwiek, niezależnie od tego gdzie wcześniej grał. Widziałem już wielu piłkarzy na tej pozycji i mogę ocenić, kto jest ode mnie lepszy. Myślę, że nawet w ekstraklasie jestem w stanie zagrać lepiej od zawodników, którzy grają na mojej pozycji
Princewill Okachi: Ogólnie mam bardzo dobre wspomnienia. Tylko sobota nie była po mojej myśli z powodu przegranej. Porażka z Mechanikiem zdecydowanie nie burzy jednak ogólnej pozytywnej opinii na temat mojego czasu w Widzewie.
Przegraliście 1:2, ale dałeś impuls w tym meczu do walki o wyrównanie w końcowych minutach, strzelając kontaktowego gola. Jak ocenisz swój indywidualny występ podczas jubileuszowego spotkania?
- Strzeliłem bramkę, ale gram w drużynie. Kiedy przegrywasz, to nie ma co patrzeć na występy poszczególnych piłkarzy, bo na końcu liczy się brak punktów.
Zanim trafiłeś do Widzewa, byłeś zawodnikiem maltańskiego Dingli Swallows. Jak to się stało, że znalazłeś się w Polsce i trafiłeś na Piłsudskiego? Wiedziałeś coś o klubie, do którego przychodziłeś?
- Nic nie wiedziałem o miejscu, do którego się wybierałem. Dostałem zaproszenie od przyjaciela, który jest agentem. Zdecydowałem się je przyjąć i spróbować sił na testach. Byłem na tyle dobry, że klub zdecydował się podpisać ze mną kontrakt.
Gdy przyszedłeś do Widzewa, zostałeś przedstawiony jako napastnik i na takiej pozycji byłeś wystawiany w pierwszych meczach. Strzeliłeś nawet bramkę w meczu z Polonią Warszawa w Łodzi. Później jednak zacząłeś grać jako defensywny pomocnik. To był Twoim zdaniem dobry ruch, patrząc z perspektywy czasu, czy jednak dalej masz chęć zapędzić się pod bramkę przeciwnika?
- To była dla mnie bardzo dobra zmiana, biorąc pod uwagę oczekiwania względem napastnika w Polsce. Jestem szybki i mocny, a to elementy bardzo przydatne w środku pola. I tam rzeczywiście czuję się świetnie.
Jakie było Twoje wrażenie z pierwszego swojego meczu rozegranego przy al. Piłsudskiego? Doświadczyłeś wcześniej takiej publiki, kiedy grałeś chociażby w Danii?
- Dla mnie atmosfera na tym meczu była szalona. To był dla mnie lekki szok, co zobaczyłem, przez co byłem lekko stremowany na boisku. Z każdą kolejną grą przyzwyczajałem się jednak do tego dopingu i grałem coraz lepiej.
Jakie mecze w barwach Widzewa zapadły Ci najbardziej w pamięć?
- Na pewno wspomniany już wcześniej mecz z Polonią Warszawa, kiedy to strzeliłem swojego pierwszego gola. Poza tym w pamięć zapadły mi występy przeciwko Legii Warszawa.
Przeskoczmy do początków Twojej kariery. Stawiałeś pierwsze kroki w Ebedei FC, który w Nigerii znany jest z wychowywania talentów. Jednym ze znanych zawodników, który wyszedł spod skrzydeł klubu, jest reprezentant Nigerii, Obafemi Martins. Chciałeś podążać wtedy drogą tego piłkarza?
- Raczej nie. Kiedy stawiałem tam pierwsze kroki w piłce miałem innego idola. Chciałem być taki, jak Hernan Crespo - głównie dlatego, że jeszcze wtedy byłem nominalnym napastnikiem, a mnie bardzo podobała się jego gra. Kolejnym graczem, z którego czerpałem wówczas inspirację był Samuel Eto'o.
A może znalazłeś również na polskich boiskach kogoś, kto wywarł na Tobie duże wrażenie?
- Pamiętam, że świetnym graczem był dla mnie Waldemar Sobota. Z obcokrajowców kojarzę jeszcze, że znakomitym zawodnikiem, który wyróżniał się na ekstraklasowych boiskach, był Dani Quintana. Uważam, że ta dwójka to najlepsi piłkarze, przeciwko którym grałem w Polsce.
Obecnie łódzki klub gra kilka klas niżej, a Ty wystąpiłeś w siedemnastu spotkaniach, opuszczając zaledwie dwa. Jaka jest Twoja opinia o lidze, w której przyszło Widzewowi grać?
- Jeśli chodzi o mnie, to spodziewałem się więcej po naszym zespole. Musimy zrobić więcej. Oczekiwałem, że na zakończenie rundy będziemy na pierwszym miejscu z dużą przewagą punktową nad pozostałymi zespołami. Niestety ta sztuka się nie udała. Każdy spinał się na nas, żeby zaprezentować swoje najlepsze umiejętności. Nie można powiedzieć, że nie próbowaliśmy, ale czwarta pozycja to efekt głupich błędów, które popełniliśmy. Dla mnie ta liga nie jest mocna. Wiem, że niektórzy dziwią się, czemu Okachi gra na takim poziomie. Odnalazłem się jednak w tej sytuacji i akceptuję ją taką, jaka jest i nie zamierzam uciekać. Uwielbiam grać w piłkę i będę to robił, nieważne gdzie jestem.
Nie uważasz, że zespoły w tej lidze opierają grę na sile fizycznej i stosunkowo prostej grze, gdzie niekiedy wystarczą dwa, trzy podania, żeby znaleźć się pod bramką przeciwnika?
- Zgadza się. Kiedy przeciwnik strzela po takich akcjach bramki, to ciężko jest trzymać piłkę i grać swoje. Zobaczymy jak to się potoczy w następnej rundzie. Jeśli zespół będą tworzyć dobrzy piłkarze, to myślę, że poradzimy sobie.
Załóżmy, że uda się Widzewowi wywalczyć awans w rundzie wiosennej. Możemy spodziewać się, że nie oddasz miejsca w pierwszym składzie?
- Nie chcę się przechwalać, ale jestem gotów podjąć wyzwanie z kimkolwiek, niezależnie od tego gdzie wcześniej grał. Widziałem już wielu piłkarzy na tej pozycji i mogę ocenić, kto jest ode mnie lepszy. Myślę, że nawet w ekstraklasie jestem w stanie zagrać lepiej od zawodników, którzy grają na mojej pozycji