Odlot z lubińskiego lotniska
Ładowanie...

ZAGŁĘBIE - WIDZEW

Historia

28 April 2023 15:04

Odlot z lubińskiego lotniska

Obecny stadion Zagłębia Lubin zupełnie nie przypomina obiektu, na którym Miedziowi grali przez niemal 25 lat do końcówki pierwszej dekady XXI wieku, a który z racji swojego wyglądu zyskał specyficzną nazwę wśród ligowych piłkarzy i trenerów.

W tej opowieści musimy wrócić do czasów PRL, gdy w połowie lat 80. XX wieku otwarto w Lubinie Stadion 40-lecia Powrotu Ziem Zachodnich i Północnych do Macierzy. W tamtych czasach ten obiekt o pojemności około 35 000 widzów uchodził za jeden z najnowocześniejszych w kraju.

 

Wprawdzie został zbudowany z typowymi na tamte czasy trybunami z wałów ziemnych, ale w swoim kompleksie posiadał między innymi hotel, restaurację, gabinet odnowy biologicznej, a na samym stadionie wrażenie robiła duża, nowoczesna tablica do wyświetlania wyniku i innych informacji dla kibiców, którą zakupiono na Węgrzech.

 

Wrażenie robiło też samo boisko Miedziowych, a zwłaszcza jego rozmiary. Było wtedy jedynym z największych w Polsce, a z racji konstrukcji stadionu i trybun przyjezdne drużyny mogły poczuć się, jakby grały na płycie… lotniska.

 

Bo właśnie takie określenie zyskało boisko w Lubinie, na którym Widzew zaczął gościć od połowy lat 80., gdy Zagłębie awansowało do Ekstraklasy. Podczas pierwszej wizyty łodzianie tu wygrali, ale w kolejnych trzech doznali porażek.

 

Potem drużyna RTS-u wiosną 1990 roku spadła do II ligi, z której po jednym sezonie banicji szybko wróciła do krajowej elity pod wodzą trenera Pawła Kowalskiego (na zdjęciu powyżej razem z zespołem) i w sezonie 1991/1992 jako beniaminek została rewelacją ligi.

 

Widzewiacy sezon rozpoczęli od efektownej wygranej 5:0 z Igloopolem (Pegrotourem) Dębica, a w kolejnych trzech meczach również zaliczyli zwycięstwa. Ostatnie z Motorem w Lublinie, gdzie bramkę na wagę wygranej zdobył Leszek Kosowski. Napastnik, który pochodził z Wałbrzycha i w latach 80. był piłkarzem miejscowego Górnika.

 

Skutecznym dodajmy, bo „Kosa”, jak go nazywali koledzy z drużyny, potrafił na przykład w sezonie 1985/1986 strzelić 17 goli dla Górnika. Latem 1991 roku opuścił rodzinne miasto i przeszedł do Widzewa.

 

„Kosa użądlił jak osa, po raz kolejny dając prztyczka w nos tym, którzy wątpili w sens jego transferu do Widzewa” – pisał Bogusław Kukuć w relacji z wyjazdowego meczu RTS-u z Zagłębiem na łamach „Wiadomości Dnia”.

 

To była końcówka rundy jesiennej 1991 roku, a dzięki tej wygranej łodzianie po 15. kolejce  plasowali się na 2. miejscu, ze stratą raptem 3 punktów do liderującego Lecha Poznań. „Łódzki wicelider tabeli ekstraklasy „odleciał” z lubińskiego lotniska” – napisano w innej relacji z tego meczu.

 

Obserwatorzy pisali o bardzo dobrym, emocjonującym spotkaniu, w którym nie brakowało sytuacji pod bramkami obu drużyn. „Szczególnie podobali się goście, którzy walczyli jak za najlepszych widzewskich czasów” – pisano wtedy w „Przeglądzie Sportowym”.

 

Jednym z wyróżniających się Widzewiaków był nie tylko wspomniany Kosowski, ale również pochodzący z Ukrainy Anatolij Demjanenko, utytułowany piłkarz, mający za sobą występy w finałowych turniejach Mistrzostw Europy i Świata oraz tytuł wicemistrza Euro 1988.

 

W Lubinie Demjanenko pokazał swoje doświadczenie kilka minut po objęciu przez Widzew prowadzenia, gdy z linii bramkowej wybił piłkę po strzale Piotra Czachowskiego. Między innymi dzięki temu łodzianie wygrali na lubińskim „lotnisku”, a na koniec sezonu cieszyli się z medalowej lokaty w Ekstraklasie i powrotu do europejskich pucharów.

 

Oby teraz zespół Widzewa Łódź zagrał równie skutecznie w ataku i obronie i wreszcie przełamał wiosenną niemoc w lidze.

 

Bilans meczów Widzew Łódź – Zagłębie Lubin:

Ekstraklasa: 48 (18-14-16) 50-47*

I liga: 4 (1-0-3) 4-10

Puchar Polski: 2 (2-0-0) 5-2

Ogółem: 54 (21-14-19) 59-59

 

* podano po kolei liczbę meczów, zwycięstw - remisów - porażek i bilans bramek.