Niezniszczalny "Zito"
Ładowanie...

Global categories

28 March 2020 15:03

Niezniszczalny "Zito"

Boniek, Smolarek, Tłokiński, Wraga, Grębosz, Surlit, Pięta... tych słynnych piłkarzy Wielkiego Widzewa lat 70. i 80. kojarzy większość kibiców. Ale w tym gronie byli również inni wybitni zawodnicy, którzy przez wiele lat wiernie bronili barw RTS-u, sezon po sezonie grając niemal w każdym meczu.

Jednym z takich nielicznych widzewskich "gladiatorów" był Zdzisław Rozborski. Okoliczności, w jakich trafił do Widzewa, są podobne do tych, jakie można przypisać wielu innym piłkarzom drużyny czerwono-biało-czerwonych z tamtego okresu. Po pierwsze: miał odpowiedni charakter, by zaistnieć w zespole. Po drugie: we wcześniejszych klubach nie potrafili wykorzystać potencjału tego zawodnika. W przypadku Rozborskiego tyczyło się to słynnego Górnika Zabrze, który w 1974 roku mimo oporów Bałtyku Gdynia, którego piłkarz był wychowankiem, skutecznie wytransferował młodego, utalentowanego pomocnika do siebie.

Jednak w Zabrzu Rozborski nie miał łatwego życia. W drużynie następowała zmiana pokoleniowa po takich piłkarzach jak Lubański, Gorgoń czy Szołtysik. To się nie udało, ale czegoś młody piłkarz się nauczył. - Stałem się bardziej odporny psychicznie. W Górniku nie było łatwo się zaaklimatyzować. Wiadomo, że jak piłkarz gra niewiele to jest nieco izolowany w szatni, a starsi zawodnicy bali się o utratę miejsca w składzie. Dlatego już w środku tygodnia trwała ostra walka na treningach, czasem jakieś potyczki słowne. Na prezenty od Jerzego Gorgonia nie mogłem liczyć. Dochodziło na zajęciach do takich starć, że mogłem się albo poddać, albo... oddać - wspominał po latach w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".

Ponoć w Górniku poczuli ulgę, gdy w połowie 1975 roku po Rozborskiego zgłosił się Widzew, którego drużynę prowadził wtedy od kilku dobrych sezonów Leszek Jezierski i z którą właśnie awansował do I ligi (dziś ekstraklasy). Szkoleniowiec dobrze znał tego piłkarza z meczów widzewiaków z Bałtykiem w II lidze i trafnie ocenił jego potencjał oraz przydatność do zespołu RTS-u. A wtedy była to już niezła ekipa chłopaków z charakterem, do których właśnie dołączyli obok Rozborskiego również Stanisław Burzyński, Henryk Dawid, Ryszard Kowenicki, Mirosław Tłokiński i Zbigniew Boniek.

*Rywale nie mieli łatwego życia z Rozborskim. Na zdjęciu kadr z meczu Widzew - Manchester United (0:0) w Pucharze UEFA, w którym łodzianie wyeliminowali słynny angielski zespół.

Właśnie z tym ostatnim "Zito", jak ochrzcili Rozborskiego piłkarze i kibice, szybko znalazł wspólny język na boisku, gdzie obaj dzielili i rządzili w linii pomocy. Rozborski świetnie współpracował z Bońkiem, którego wiele razy niekonwencjonalnymi zagraniami wypuszczał do ataku i zaliczał wiele asyst przy golach "Murzyna", jak wtedy nazywano w drużynie Widzewa obecnego prezesa PZPN-u.

Zaufanie starszych kolegów z nowej drużyny Rozborski zdobywał nie tylko dobrą grą. - Tu właśnie zaprocentowało moje doświadczenie wyniesione z Górnika. Nie miałem wyjścia, znów musiałem ostro walczyć o swoje i – jak już powiedziałem – przeszedłem prawdziwą szkołę życia. Nie trzeba było iść do wojska ani do milicji, wystarczyło grać w Widzewie... - mówił we wspomnianej rozmowie z dziennikarzem "Przeglądu Sportowego".

To porównanie do wojska akurat w przypadku Rozborskiego nie jest przesadą, bo sam przez osiem sezonów z rzędu był na boisku takim widzewskim "uniwersalnym żołnierzem". Niech przemówią liczby. To właśnie "Zito" został pierwszym piłkarzem Widzewa w ekstraklasie, który zaliczył przynajmniej 200 występów (1983 rok). Jego osiągnięcie dopiero 10 lat później poprawi Mirosław Myśliński. Bywały sezony, jak na przykład mistrzowski 1980/81, w których Rozborski jako jedyny widzewiak wystąpił we wszystkich oficjalnych meczach drużyny (liga, Puchar Polski, europejskie puchary).

Na europejskich boiskach jako jedyny zaliczył występy we wszystkich 22 pierwszych meczach Widzewa. Zaczynając od słynnego wyjazdowego spotkanie z Manchester City (2:2) w 1977 r., a kończąc na półfinale Pucharu Mistrzów z Juventusem (2:2) sześć lat później. Nie ma takiego drugiego piłkarza z tamtej drużyny.

*Wyjątkowe zdjęcie. Rozborski (z lewej) i Boniek zagrali przeciwko sobie w półfinale Pucharu Mistrzów Widzew - Juventus wiosną 1983 roku. Wcześniej przez wiele lat tworzyli duet ofensywnych pomocników w ekipie RTS-u.

Mało tego, imponujący bardzo dobrą grą i techniką Rozborski, był też skutecznym ofensywnym pomocnikiem. Zdobywał dużo bramek w różnych rozgrywkach, a wiele z nich było bardzo cennych, decydujących o końcowym wyniku bądź będących jedynymi trafieniami w meczu. To właśnie "Zito" zdobył historycznego, pierwszego gola dla Widzewa w ekstraklasie na stadionie przy alei Armii Czerwonej (dziś Piłsudskiego). Działo się to wiosną 1976 roku w spotkaniu z Szombierkami Bytom (1:0), gdy po remoncie obiektu widzewiacy wreszcie mogli grać na własnym boisku.

Takich ważnych bramek w wykonaniu Rozborskiego było więcej. Jesienią 1976 roku strzelił jedynego gola w wygranym meczu z Lechem u siebie. To samo zrobił jeszcze w sześciu ligowych spotkaniach w barwach Widzewa, w tym w meczu z Legią (1:0) wiosną 1980. Oprócz tego był specjalistą od strzelania goli na wagę remisów lub zwycięstw w końcowych minutach wyjazdowych spotkań czerwono-biało-czerwonych. Gdy wiosną 1981 roku z powodu słynnej "Afery na Okęciu" nie mógł grać Boniek, a zespół trenera Jacka Machcińskiego walczył o mistrzowski tytuł, to właśnie "Zito" był jednym z tych, którzy wzięli na siebie ciężar gry. Sam rozstrzygnął wtedy dwa bardzo ważne mecze, wygrane na wyjeździe ze Stalą Mielec (1:0) i bydgoskim Zawiszą (2:1).

*"Zito" w ataku na bramkę Legii w meczu rozegranym w kwietniu 1983 roku. To była ostatnia runda Rozborskiego w barwach Widzewa.

Wielu dziennikarzy i kibiców zastanawiało się, dlaczego wtedy Rozborski ani razu nie zagrał w reprezentacji Polski, skoro był jednym z najlepszych ofensywnych pomocników ligi i zarazem bardzo dobrze układała mu się gra z Bońkiem. Cóż, ówcześni selekcjonerzy mieli swoje wizje narodowej drużyny, a poza tym to był czas, gdy w polskim futbolu takich zawodników jak "Zito" nie brakowało...

Rozborski odszedł z Widzewa w 1983 roku, mając już na koncie dwa mistrzostwa i cztery wicemistrzostwa kraju. Wyjechał do Francji, gdzie najpierw grał w słynnym Stade Reims, a potem w pomniejszych klubach. Po zakończeniu gry w piłkę już na stałe pozostał nad Sekwaną i Loarą. Czasami zagląda do kraju i... nadal twardo stąpa po ziemi. Tak mówił w jednym z wywiadów dla lokalnej telewizji w Gdyni w 2011 roku, gdy zapytano go o słynne występy sprzed lat. - To są przepiękne, miłe chwile, ale wspomnieniami nie można żyć. W piłce i w ogóle w życiu liczy się tylko i wyłącznie dzisiaj i jutro. To, co było kiedyś, to już można tylko przypominać sobie przy dobrej kawie, herbacie czy piwie...

*Zdjęcia wykorzystane w artykule pochodzą z archiwum klubu oraz Muzeum Widzewa.