Nie możemy oglądać się na innych - rozmowa z Przemysławem Cecherzem
Ładowanie...

Global categories

04 July 2017 08:07

Nie możemy oglądać się na innych - rozmowa z Przemysławem Cecherzem

Szkoleniowiec Widzewa Łódź podsumowuje miniony sezon, opowiada o ruchach na rynku transferowym i przygotowaniach do nowych rozgrywek.

Dariusz Cieślak: Ruszyły przygotowania do sezonu 2017/2018, ale wcale nie tak dawno kończyliśmy miniony sezon. Jak pan oceni tę pierwszą pod pana wodzą rundę w wykonaniu Widzewa?

Przemysław Cecherz: Oczywiście uważam, że zawsze można było zrobić więcej. Tak było i w naszym przypadku. Nie mógłbym jednak powiedzieć też, że jestem niezadowolony z moich zawodników, bo w wielu przypadkach pokazali, że potrafią dobrze grać w piłkę, że potrafią walczyć i zostawić serce na boisku. Byli odporni psychicznie na całą otoczkę, która towarzyszyła nam na każdym kroku, a musimy pamiętać, że w tym gronie było sporo młodych zawodników, dla których była to całkowita nowość. Mam zastrzeżenia oczywiście do pewnych elementów czy momentów w grze, ale całokształt trzeba ocenić pozytywnie.

Po pana przyjściu do Łodzi w składzie znalazło się sporo nowych twarzy. Czy któryś z tych zawodników, w pana ocenie, zaprezentował się nadspodziewanie dobrze czy może poziom był bardziej wyrównany?

- Spośród nowych zawodników, którzy dołączyli do zespołu już za mojej kadencji, najlepiej prezentowali się Patryk Wolański i Maciej Kazimierowicz. Nieźle prezentowali się też Adam Radwański i Dawid Kamiński. Bardzo solidnie w defensywie wyglądał Marcin Nowak. W większości są to młodzi zawodnicy, którzy pracując sumiennie mogą dać zespołowi w przyszłości jeszcze więcej jakości.

Mimo przebudowy składu udało się nam dość szybko zniwelować dwunastopunktową stratę do ŁKS-u po rundzie jesiennej. Niestety, w decydujących meczach czegoś zabrakło i koniec końców musieliśmy zadowolić się trzecim miejscem. A niedawno okazało się, że drugie było już premiowane awansem. To chyba pogłębia niedosyt?

- Postawmy sprawę jasno. Wszyscy wykonali kawał pracy i tego nie można negować. Pracowali zawodnicy, pracował sztab, ale tak, jak często podkreślam, można było zrobić jeszcze więcej. Na pewno nikt nie spodziewał się, że ŁKS na wiosnę zacznie tak szybko tracić punkty. Okazało się, że tę stratę udało się zniwelować i to pobudziło nasze apetyty. Dlatego niedosyt jest duży. Jeśli chodzi o to zamieszanie z licencją, to jest coś, czego nie mogliśmy przewidzieć i na co nie mieliśmy wpływu. My mogliśmy zrobić swoje na boisku, ale czegoś zabrakło. To boli tym bardziej, że było nas stać na wyższą lokatę, a nawet na wygranie ligi. Duże znaczenie miały derby. Gdybyśmy wtedy wygrali, tracilibyśmy do ŁKS-u jeden punkt i pociągnęlibyśmy to do końca. Ja widziałem w oczach zawodników, że ten remis był dla nich jak porażka. Potem doszły kontuzje i inne urazy. Porażka w Ełku pozbawiła nas złudzeń.

Czyli tym momentem przełomowym w walce o awans były derby? To od tego momentu zaczęło nam się to wszystko trochę rozjeżdżać.

- Wiedzieliśmy, że to będzie jeden z kluczowych momentów. Już zimą podkreślaliśmy, że trzeba zrobić wszystko, żeby derby było grane o coś. Udało nam się to zrobić, ale niestety nie udało się wygrać. Oczywiście to nie były jedyne kluczowe momenty. Odnotowaliśmy wpadki w meczach z Concordią czy Ursusem. Były to elementy składowe rezultatu, którym był brak awansu. Nie oszukujmy się, startowaliśmy z pułapu dwunastu punktów straty do lidera. Zarówno ja, jak i zarząd zakładaliśmy, że nie będziemy zbytnio ryzykować pieniędzmi. Pierwsze pół roku poświęciliśmy na odświeżenie kadry i stworzenie podwalin pod letnie transfery.

W tym zbliżającym się sezonie w stawce zabraknie ŁKS-u, Finishparkiet też będzie już zupełnie inną drużyną. Czy to oznacza, że o awans będzie łatwiej?

- Nie odważyłbym się postawić takiej tezy. Spada Polonia Warszawa i Olimpia Zambrów. Cały czas jest Legia, która zapowiada, że zrobi wszystko, żeby rezerwy awansowały do II ligi. W rundzie wiosennej bardzo obiecująco prezentował się Sokół Ostróda. Dobrze, że rywalizacja będzie wyrównana, bo wtedy o awans jest łatwiej, niż gdy w grze liczą się tylko dwa zespoły. Tak naprawdę jednak my już nie możemy oglądać się na innych. Musimy robić swoje.

Kilka nowych nazwisk w składzie Widzewa już się pojawiło. Jak oceni pan te wzmocnienia? Czy na którymś z zakontraktowanych latem zawodników szczególnie panu zależało?

- Przede wszystkim to jest strategia transferowa, w której biorę aktywny udział, więc trudno, żebym miał do niej jakieś zastrzeżenia. Mam nadzieję, że uda nam się zrealizować wszystkie cele transferowe. Wiadomo, że czasem to wszystko się przeciąga. Ale jestem dobre myśli. Wszyscy zakontraktowani zawodnicy to ogromne wzmocnienia dla naszej ekipy. Na szczególną uwagę zasługuje oczywiście transfer Aleksandra Kwieka, który będzie wyjątkową wartością dodaną dla tego zespołu. To jest zawodnik, który jest w stanie poprowadzić nas do awansu.

Powiedział pan, że ma nadzieję na zrealizowanie wszystkich transferów. Czyli możemy spodziewać się kolejnych?

- Oczywiście, że tak. Już prezes Klementowski podkreślał w wywiadach, że chcemy zrealizować sześć takich naprawdę dużych transferów i zakontraktować nowych, wartościowych młodzieżowców.

Kilku młodzieżowców już przewinęło się na naszych treningach. Czy któryś już zwrócił na siebie pana uwagę?

- Na razie spokojnie obserwuję i notuję sobie wszystkie aspekty. Z tej pierwszej grupy bardzo pozytywnie zaprezentował się Jakub Bogusz, syn Daniela Bogusza. Muszę przyznać, że jest bardzo dobrze wyszkolony jak na swój wiek. Gra twardo i agresywnie, dysponuje dobrym uderzeniem.

Przerwa międzysezonowa to transfery do klubu, ale i rozstania. Pożegnaliśmy ostatnio dwóch kapitanów Widzewa. Chyba niełatwo podejmuje się takie decyzje?

- To nie są łatwe decyzje. Ta konkretna decyzja, dotycząca tych dwóch zawodników, dojrzewała około dwa-trzy miesiące. Na przełomie kwietnia i maja na posiedzeniu zarządu rozmawialiśmy o naszej przyszłej polityce kadrowej. Wtedy też pojawiło się nazwisko Andrzej Kretka i kwestia budowania składu z myślą o kolejnych latach. Chodziło o to, żeby bardziej przyszłościowo spojrzeć na kadrę naszego zespołu. To są trudne decyzje, które sztab i zarząd podejmują mając na względzie tylko i wyłącznie dobro klubu. Podejmuje się je bardzo ciężko. Pamiętajmy jednak, że kiedyś w przeszłości ktoś też pożegnał Wiesława Wragę, Mirka Myślińskiego i innych, równie zasłużonych zawodników.