Global categories
Nie możemy być zadowoleni - rozmowa z Marcinem Pigielem
Dariusz Cieślak: Jak twoje zdrowie? Trochę się ostatnio o ciebie martwiliśmy.
Marcin Pigiel: Naciągnąłem sobie więzadło poboczne i jednocześnie wystąpiło jakieś uszkodzenie chrząstki. Uspokajam jednak siebie i kibiców, to nic bardzo poważnego. Nie będę pewnie brał udziału w dalszym roztrenowaniu. Newralgiczne więzadło musi się zregenerować, na to potrzebować będziemy trochę czasu, więc do pracy na stuprocentowych obrotach powinienem wrócić w styczniu.
Czyli możemy być spokojni o twoją grę w rundzie wiosennej?
- Zdecydowanie. Od stycznia wracam do pełnych treningów i ciężko pracuję, żeby wiosną dać od siebie jak najwięcej w walce o awans do II ligi.
Bartek Rakowski to twój zmiennik, ale i rywal w walce o skład. Czujesz jego oddech za plecami?
- Oczywiście, że tak. To mobilizuje dodatkowo. Tym bardziej teraz, bo każdy kto trochę śledzi nasze poczynania wie, że moja szansa pojawiła się w momencie, gdy Bartek nabawił się drobnego urazu. On musiał odpocząć, a ja dostałem szansę, którą wykorzystałem.
Jak ocenisz tę rundę w waszym wykonaniu? Chyba nie do końca takie rozstrzygnięcie sobie wymarzyliście?
- Trudno pokusić się tutaj o jednoznaczną ocenę. Na to wszystko składa się mnóstwo czynników. Na pewno nie możemy być do końca zadowoleni ze swojej postawy. Traciliśmy punkty z drużynami z dolnej części tabeli w bardzo głupi sposób. Mamy nad czym pracować zimą.
Remisy i porażki z niżej notowanymi rywalami przydarzały się również w poprzednim sezonie, ale skąd np. remis z Rolimpexem GKS-em Wikielec czy porażka z ŁKS-em Łomża? Gdzie doszukiwać się przyczyn tamtych wyników?
- Myślę, że z drużynami wyżej notowanymi gra nam się łatwiej czy swobodniej dlatego, że oni grają z nami otwarte spotkania. Chcą nas atakować, a my ich, dzięki czemu możemy zaprezentować swoją pełną siłę rażenia. W spotkaniach z ekipami z dołu tabeli czasem przez pełne dziewięćdziesiąt minut musimy walić głową w mur.
Straciliście pozycję lidera w ostatniej kolejce po niezbyt dobrym widowisku.
- Problem w tamtym meczu leżał w naszej skuteczności. Tak bardzo motywowaliśmy się na ten mecz, tak bardzo chcieliśmy wygrać, że chyba trochę sami związaliśmy sobie nogi. Stąd brak bramek i ostatecznie remis, który dla nas oznaczał w rzeczywistości porażkę.
Jak zamierzasz wykorzystać wolne?
- Z pewnością będę chciał pojechać do domu, do rodziny i spędzić z nimi trochę czasu. Ostatnio takich chwil mamy jak na lekarstwo. Później zacznę się ruszać i trenować indywidualnie, żeby jak najlepiej wejść w treningi przygotowawcze do nowej rundy.
Podoba ci się Łódź? Może chciałbyś zostać tutaj dłużej niż tylko do czerwca 2018 roku?
- Pod względem sportowym jestem bardzo zadowolony, że tutaj trafiłem. To, czy zostanę na następny sezon jest nie do końca zależne tylko ode mnie. Rozegrajmy ten sezon do końca. Zobaczymy jakie będą wyniki i jakie podstawy do dalszych rozmów. Póki co, mamy wspólnie sporo pracy do wykonania. Widzew zasługuje na awans.
W przeszłości grałeś już w młodzieżowej kadrze naszego kraju.
- Faktycznie. Udało mi się rozegrać kilka spotkań jako junior i teraz naturalnym marzeniem jest założenie koszulki z orzełkiem w meczu seniorskiej reprezentacji, ale póki co, to marzenie zbyt odległe. Staram się grać jak najlepiej i rozwijać się z dnia na dzień. Jeśli będzie to postępowało w dobrym kierunku to kto wie, może moje marzenie się spełni.