Global categories
Nie ma szans, żebym opuścił głowę - rozmowa z Danielem Świderskim
Dariusz Cieślak: Jak z twoim zdrowiem? Złapałeś kontuzję chyba w najmniej odpowiednim momencie.
Daniel Świderski: Ogólnie nie jest źle. Złamana ręka to nie koniec świata. Trzeba podnieść głowę i od wtorku wracać do treningów indywidualnych. To jest piłka, kontuzje się zdarzają. Nie pozostaje mi nic innego, jak pracować jeszcze ciężej nad powrotem do pełnej sprawności.
Ostatnie minuty meczu z KKS-em Kalisz grałeś ze złamaną ręką. Dwie minuty przed feralną sytuacją cieszyłeś się z pięknego gola. Trafiłeś trochę z nieba do piekła?
- To chyba najlepsze określenie. Zaraz po tym, jak strzeliłem wyrównującą bramkę, wpadł na mnie zawodnik gospodarzy i dosyć niefortunnie upadł na rmoją rękę. Dograłem mecz do końca, ale potem ból nie ustępował. Okazało się, że ręka jest złamana.
Ile jeszcze może potrwać twoja przerwa w treningach?
- Szczerze mówiąc, to trudno teraz to precyzyjnie określić. Oby jak najkrócej.
Walka o miejsce na placu gry jest niezwykle wyrównana. Nie boisz się, że możesz mieć problem z powrotem do składu?
- Tak jak mówiłem na początku okresu przygotowawczego, nie boję się rywalizacji. Wiem, na co mnie stać. Solidnie przepracowałem te tygodnie i nie pozwolę, by ręka przeszkodziła mi w powrocie do kadry meczowej. Tym bardziej, że będę cały czas pracował indywidualnie, więc forma fizyczna powinna się utrzymać. Dzięki temu będzie mi łatwiej wrócił do rytmu meczowego.
Jak oceniasz ten okres przygotowawczy? Ciężko było?
- Oczywiście, że tak, ale tutaj chyba nikt nie spodziewał się odpoczynku. To jest naturalne, że w okresie zimowym ciężko pracujemy, żeby później zbierać tego owoce. Im ciężej przepracujemy zimę, tym lżej powinny nam niektóre rzeczy przychodzić wiosną, a to dla nas kluczowa sprawa.
Z którym spośród nowych zawodników złapałeś najlepszy kontakt?
- Z każdym zawodnikiem trzymam dobry kontakt. Tworzymy zgraną drużynę.
Wszystko wskazuje na to, że wiosną będziecie grać dwójką napastników. Ma to dla ciebie jakieś znaczenie? W poprzedniej rundzie graliście raczej tylko jednym zawodnikiem z przodu.
- Wszystko zweryfikuje liga. Jeżeli będziemy grać dwoma napastnikami i będziemy wygrywać spotkania, to znaczy, że trzeba się tego trzymać. To jest decyzja sztabu, ja po prostu będę robił swoje i dawał z siebie sto dziesięć procent. Bez względu na to, czy będę grał jako jedyny napastnik, czy jako jeden z dwóch, czy wchodził z ławki. Chcę dołożyć swoją cegiełkę do awansu.
Czy ta sytuacja z kontuzją może cię w jakiś sposób podłamać?
- Nie ma szans, żebym opuścił głowę. Ta sytuacja podwójnie mnie zmotywowała do jeszcze cięższej pracy. Wrócę silniejszy i pomogą drużynie w walce o upragniony cel.