Global categories
Nie jesteśmy minimalistami - rozmowa z Kamilem Bartosem
Bartłomiej Stańdo: W rundzie wiosennej często widywaliśmy cię na obronie, zaś w meczu z Mazovią mogłeś trochę pohasać w ofensywie.
Kamil Bartos: Znów wyszedłem na boku pomocy, ale trener nas uczulał, że boczni i ofensywni pomocnicy wraz z wysuniętym Robertem Kowalczykiem muszą ciągle zmieniać pozycję i sprawiać, by taka rotacja sprawiła trochę kłopotów defensywie gospodarzy. Tak staraliśmy się grać i, sądząc po liczbie bramek i stworzonych sytuacjach, udało się.
Gol, asysta - statystyki po tym meczu mogą napawać optymizmem, ale mogło być jeszcze lepiej.
- Gdybym się dobrze zachował w niektórych sytuacjach, to mógłbym strzelić nawet cztery bramki. Strzeliłem jedną, czyli zagrałem na poziomie 25% skuteczności, więc średnio to oceniam. Szkoda, że nie udało się tych sytuacji zamienić na bramki, bo w następnych meczach może już się to nie powtórzyć.
Być może to przez powszechnie panujący klimat wokół Mistrzostw Europy, ale twój gol przypominał mi trochę dającą awans na Euro bramkę Roberta Lewandowskiego z Irlandią.
- Mega porównanie, dziękuję. Bardzo dobrze z prawej strony dośrodkował Adrian Budka, a ja zgodnie z piłkarskim abecadłem strzeliłem głową tam, skąd przyszła piłka, czyli w długi róg bramki. Głową się powiodło, ale szkoda, że na ziemi czasem piłka nie chciała mnie słuchać. Udało się natomiast asystować przy golu Kamila Tlagi. Często trenujemy właśnie takie zagrania, w których na zagraną przez skrzydłowego piłkę między linię obrony a bramkarza ktoś nabiega - najczęściej na krótki słupek. Jeśli do tej piłki dojdzie, to wystarczy już tylko skierować piłkę do siatki. Kamil potrafił świetnie się odnaleźć w tej akcji i pewnie ją zakończył.
Mecz ze Zjednocznymi Gmina Bełchatów zatrzymał widzewską lokomotywę, ale wygląda na to, że dosłownie na moment. Znów się rozpędzacie i to w zabójczym tempie.
- Cieszy nas to, że udaje się strzelać dużą ilość bramek. W pierwszej rundzie zarzucano nam to, że strzelamy mało - teraz pod tym względem jest dużo lepiej. Nie można też zapominać o dobrej postawie obrony i kolejnym czystym koncie. W tym meczu nie zagrał Michał Sokołowicz, ale zastąpił go Michał Choroś i po raz drugi nie dał sobie strzelić bramki. Chociaż Mazovia kilka razy zdołała sam zagrozić, to udało się zagrać na tzw. zero z tyłu.
Szybko wychodzicie na prowadzenie, całkowicie dominując rywala i schodzicie do szatni z przewagą trzech bramek - taka sytuacja nie zdarzyła się w tej rundzie po raz pierwszy. Ciężko jest się zmotywować w przerwie, by na drugą połowę wyjść z takim samym nastawieniem i chęcią strzelania kolejnych goli?
- Przede wszystkim cieszy nas gra piłką. Strzelanie kolejnych bramek to naturalne następstwo takiego stanu rzeczy. Wchodząc do szatni nie musimy się specjalnie motywować, bo doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, gdzie gramy i że naszym obowiązkiem są kolejne trafienia. Chociaż na pewno myślimy też o tym, żeby nie grać nonszalancko i zapobiec niepotrzebnej kontuzji, to nie jesteśmy minimalistami.
W zdobywaniu kolejnych bramek pomaga też prawdziwy joker w talii Marcina Płuski, czyli Sebastian Kaczyński.
- Sebastian znów się zerwał i zdobył bramkę. Troszeczkę się zaciął, ale w tym meczu zarówno strzelonym golem, jak i ładną indywidualną akcją pokazał, że drzemie w nim potencjał i potrafi wypełnić rolę, jaką powierzył mu trener wpuszczając go na plac gry.
Myślami jesteście już pewnie przy najbliższym meczu, który będzie pełen podtekstów i smaczków...
- Dokładnie, myślimy już o kolejnym meczu z Andrespolią Wiśniowa Góra, bo wiemy, że się na nas nastawiają. Gra tam kilku zawodników z widzewską przeszłością, jak Mariusz Rachubiński czy Michał Pietras. Na pewno będą chcieli się pokazać z dobrej strony przed widzewską publicznością, ale z naszej strony sentymentów i taryfy ulgowej na pewno nie będzie.