Global categories
Nie Tylko Piłka: Michał Grudniewski
Zapraszamy do lektury wywiadu, który premierowo ukazał się w niedzielę 14 marca 2021 roku w Programie Meczowym przygotowanym specjalnie na spotkanie 20. kolejki Fortuna 1 Ligi z Chrobyrm Głogów.
Dość nietypowo unikasz mediów społecznościowych. Nie odczuwasz potrzeby komunikowania się w ten sposób ze światem?
Michał Grudniewski: Nie należę do osób, które mocno w tym siedzą. Raczej wolę patrzeć na wszystko z boku i nie przejmować się tym, co dzieje się w mediach społecznościowych.
Nigdy nie ciągnęło cię do tego, żeby mieć konto na przykład na Instagramie?
- Absolutnie nie. Dla mnie nie przedstawia to wartości. Kojarzy się trochę z życiem na pokaz, które zupełnie mnie nie interesuje. Patrzyłem w przeszłości, na przykład jeszcze w czasach gry w Legii, na wielu kolegów, którzy mocno się w to zagłębiają i jestem pewien, że to nie dla mnie. Szkoda na to czasu.
Nie potrzebujesz lajków?
- Zdecydowanie nie. Jeżeli już korzystam z mediów społecznościowych, to tak naprawdę chyba jedynie z Facebooka, który służy mi po prostu do łatwego kontaktu ze znajomymi. Nie widzę potrzeby pokazywania całemu światu tego, co się u mnie akurat dzieje. Mam polubione kilka stron poświęconych interesującym mnie rzeczom, dzięki czemu mam dostęp do bieżących informacji na ich temat i tyle.
Jednym z niewielu postów, które można znaleźć na twoim Facebooku jest podpisanie umowy z Widzewem Łódź. Zakładam więc, że to ważny moment w twoim życiu?
- Zgadza się. Byłem wówczas w trudnej sytuacji. Nie żyłem najlepiej z dotychczasowym klubem, chciałem jak najszybciej go opuścić, więc informację o tej wyczekiwanej zmianie wrzuciłem na Facebooka, traktując to jako mój sposób na danie upustu emocjom.
Czemu tak się stało? Dlaczego rozstawałeś się z Radomiakiem w niemiłych okolicznościach? Kontrakt jeszcze ci się wówczas nie kończył.
- Umowę miałem cały czas ważną. Chodziło przede wszystkim o sposób jej rozwiązania i powody, które za tym stały. W pewnym momencie wyraziłem swoje zdanie na temat tego, co się działo wówczas w klubie. Nie podobało mi się to, jak traktowani byli piłkarze, a jako zawodnik, który był w klubie wiele lat czułem, że powinienem zabrać w tej sprawie głos. Zostałem za to bardzo brzydko potratowany. Po tej sytuacji obie strony miały już jasność, że ta współpraca nie może być kontynuowana.
Myślisz, że brak twojej obecności w mediach społecznościowych może dawać ci przewagę nad innymi piłkarzami, w tym sensie, że omija cię pojawiający się tam regularnie hejt?
- Nie wiem jak podchodzą do tego inni zawodnicy, ale ja staram się w ogóle nie czytać komentarzy internetowych, zwłaszcza że pisać może je każdy, często anonimowo.
Jak ty radzisz sobie z presją? Masz na to jakieś swoje sposoby?
- Mam za sobą wiele selekcji w Legii, gdzie tak naprawdę co pół roku każdy rocznik był mocno weryfikowany. Co chwilę wielu moich kolegów po prostu wylatywało z klubu. Nie dało się przechodzić obok tego obojętnie. Trzeba było każdego dnia pracy o tym pamiętać. Na mnie wpływało to jednak zawsze pozytywnie. Przekładało się na stałe zaangażowanie i szanowanie tego, co się ma i co udało się już osiągnąć.
Nie miałeś nigdy problemów z radzeniem sobie ze stresem związanym z grą w piłkę na oczach tysięcy kibiców?
- Gdyby wychodzę na mecz, zupełnie się od wszystkiego odcinam. Widzę tylko boisko, nie patrzę na nic innego. Nie docierają do mnie krzyki z trybun. Potrafię całkowicie skupić się na pracy, którą mam do wykonania.
A po meczu szukasz odskoczni? Próbujesz uciekać od piłki nożnej czy nie potrafisz bez niej żyć?
- Mam na przykład tak, że w ogóle nie oglądam polskiej piłki. Nie interesuje mnie ona za bardzo, mam jej przesyt, w przeciwieństwie do ligi angielskiej czy hiszpańskiej. Trochę wolnego czasu poświęcam też na grę na konsoli. Mam nawet taką grupę znajomych, w większości piłkarzy, ale wśród nich jest też siatkarz z ekstraklasy. Mamy drużynę i gramy w gry, w których możliwy jest tryb multiplayer, najchętniej w nowe „Call of Duty”. Z niektórymi z tych osób grałem w piłkę, inne poznałem jako znajomych moich znajomych i tak powstał fajny, zgrany skład. To jest taki mój sposób na odstresowanie. Chociaż oczywiście nie jedyny, bo mieszkam z narzeczoną i staram się spędzać z nią jak najwięcej czasu.
Narzeczona lubi piłkę nożną? Rozmawiacie o niej?
- Staram się bliskie mi osoby odcinać od mojej pracy. Nie lubię o niej za dużo rozmawiać, potrzebuję czasem od niej odpocząć. Nie chcę też zamęczać moimi sprawami zawodowymi innych. Teraz jest taki czas, że z wielu powodów te wspólne chwile musimy zagospodarować inaczej. Trwa pandemia, więc wszystko jest pozamykane, poza tym pogoda nie sprzyja wychodzeniu, a do tego moja narzeczona jest w ciąży, więc staramy się stawiać więcej na relaks i odpoczynek niż poszukiwanie nowych wrażeń.
Gratulacje! Kiedy poród?
- Termin mamy wyznaczony na początek sierpnia. To będzie rodzinnie bardzo miły czas, bo w tym właśnie miesiącu urodziny obchodzą mój brat i babcia, więc okazji do świętowania mamy sporo.
Na razie jednak skupiasz się na walce o powrót do pierwszego składu i awans do ekstraklasy. Te minione tygodnie to na pewno nie był dla ciebie łatwy czas?
- Jestem świadomy sytuacji, w jakiej się znalazłem. Nie mam do nikogo pretensji, że nie grałem w pierwszych meczach ligowych w tym roku. Nastawiałem się na to przed startem przygotowań, ale potem przez kontuzję straciłem bodaj pięć z ośmiu sparingów, więc cierpliwie czekałem na swoją kolej. Teraz, gdy już ją dostałem, muszę pokazać, że na nią zasłużyłem. Zrobię wszystko, by jej nie zaprzepaścić.
Drużyna funkcjonuje coraz lepiej. Czujecie, że jesteście mocniejsi niż jesienią?
- Pierwsza runda została dobrze przeanalizowana przez nasz sztab. Trenerzy zdiagnozowali, na których pozycjach potrzebne są wzmocnienia. Pojawili się nowi zawodnicy, którzy podnieśli rywalizację, dali większy wybór i - jak pokazały pierwsze mecze - faktycznie pomagają drużynie. Poza tym przed sezonem nie było dużo czasu na zgranie. Teraz było go zdecydowanie więcej. Dlatego jako drużyna czujemy się lepiej i pewniej, co przekłada się na naszą grę.