Global categories
Musimy zmieniać stereotypy - rozmowa z Robertem Świerczyńskim, prezesem GLKS Zawiszy Rzgów
Prezes klubu Zawiszy Rzgów, a prywatnie kibic Widzewa, Robert Świerczyński, żywiołowo reagował na zdarzenia niedzielnego spotkania. Ostatecznie klub, którym zarządza, przegrał z czerwono-biało-czerwonymi 1:2, jednak był to, jego zdaniem, jedyny negatywny aspekt tego meczu.
Bartosz Koczorowicz: Pełny stadion, głośny doping i przyjazna atmosfera. Nie można chyba wyobrazić sobie lepszego obrazka z perspektywy prezesa klubu. Zgodzi się pan?
Robert Świerczyński: Myślę, że kibice, którzy przyszli obejrzeć ten mecz nie mogą się do niczego przyczepić. Atmosfera była wyśmienita. Ze swojej strony bardzo się cieszę, że dopisała tak liczna grupa kibiców. Udostępniliśmy miejsce również poza stadionem, żeby można było tam także uczestniczyć w tym wydarzeniu.
Warte podkreślenia jest to, że na trybunach świetnie bawili się wszyscy - nie tylko ci bardziej oddani kibice.
- Uważam, że musimy zmieniać stereotypy. Odejdźmy od roli kibica-chuligana. Wręcz przeciwnie! Stadion, boisko - szczególnie przy tak pięknej pogodzie - to miejsce dla całych rodzin z dziećmi. Taki obiekt powinien funkcjonować jak teatr, czy kino, gdzie można się w wolnej chwili spotkać. Liczę na to, że wyjście na mecz w przyszłości będzie czymś normalnym, i że ta zmiana świadomości nadejdzie już niedługo.
Nieco mniej cieszy zapewne pana końcowy rezultat, ale Zawisza nie był bez szans w starciu z Widzewem, patrząc na przebieg meczu.
- Wynik to rzeczywiście jedyny mały niedosyt, bo liczyliśmy na punkty. Uważam, że spośród wszystkich rozegranych dotychczas spotkań to był najlepszy mecz Widzewa. Jako prezes miałem nadzieję nawet na komplet, ale uważam, że to jedno "oczko" byłoby jak najbardziej sprawiedliwe, wnioskując z tego jak układał się ten mecz.
W poprzedniej kolejce potrafiliście z łatwością ograć swojego imiennika z Pajęczna na wyjeździe 3:0, podczas gdy Widzewowi udało się tam strzelić tylko jedną bramkę. W bezpośrednim starciu ulegliście jednak czerwono-biało-czerwonym. Jakie są ambicje klubu w obecnym sezonie?
- O sile naszego zespołu będziemy mogli tak naprawdę powiedzieć po czterech, pięciu kolejkach. Nie kryję faktu, że pierwsze mecze mieliśmy dość trudne, ale tak po prostu został skonstruowany terminarz. Działamy od niedawna, bo od marca. Wcześniej nastąpiły pewne zmiany - odszedł od nas strategiczny sponsor, który nas wspierał. Skupimy się więc głównie na utrzymaniu.
Nie należy też zapominać o reformie trzeciej ligi, która z pewnością wpłynie w przyszłości także na kształt czwartej.
- Dlatego też nie dmuchamy balonu i koncentrujemy się przede wszystkim na dobrej grze - tak żeby zdobywać punkty. Po rundzie będziemy mądrzejsi.
Co sądzi pan o przyszłości Widzewa w obecnym sezonie? Z jednej strony trzy zwycięstwa z rzędu, a z drugiej - długi sezon i dalsze poszukiwania wzmocnień.
- Myślę, że Widzew nie zdobędzie łatwo punktów w tej lidze. Sam jestem kibicem łódzkiego klubu i chciałbym, żeby grał on jak najlepiej. Patrząc jednak na to także od strony trenerskiej, bo tym tematem też się zajmuję, to, będą może to gorzkie słowa, ale tak naprawdę w Widzewie jest tylko pięciu, sześciu piłkarzy, którzy wyróżniają się na tle pozostałych. Reszta to uzupełnienie składu.
Na obecną chwilę jednak pozycja w tabeli broni trenera Witolda Obarka i jego piłkarzy.
- Łodzianie zdobywają punkty i bardzo dobrze, ale mimo wszystko uważam, że potrzebne są jeszcze wzmocnienia, by móc myśleć o grze w trzeciej lidze. Z trzech spotkań dwa skończyły się przewagą tylko jednej bramki. Wystarczyłoby więc trochę pecha i rezultat mógłby się odwrócić, a punkty mogłyby uciec.