Global categories
Musimy ochłonąć i wierzyć - rozmowa z Adrianem Budką
Marcin Olczyk: Do Ząbek jechaliście, żeby zmniejszyć dystans do lokalnego rywala w tabeli, ale licznik zdobytych przez Widzew punktów niestety nie drgnął.
Adrian Budka: Przed sobotnim meczem z rezerwami Legii wierzyliśmy, że uda nam się zwyciężyć w Ząbkach i zmniejszyć stratę do lidera, by wiosną to bardzo trudne zadanie uczynić nieco łatwiejszym, żeby zimą się solidnie przygotować i za nieco ponad trzy miesiące ruszyć z głowami wypełnionymi wiarą. Nie udało się i teraz mamy przed sobą naprawdę ciężką przerwę zimową.
Co dalej?
- Musimy ochłonąć po tym, co się stało w ostatnich tygodniach i nabrać sił na wiosnę. Ta następna runda musi być zdecydowanie inna. Nie wyobrażam sobie, byśmy po każdym kolejnym meczu wchodzili do szatni i nie mogli powiedzieć, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty i zasłużenie zdobyliśmy trzy punkty. Aby tak się stało, potrzebne jest jednak kilka czynników i mnóstwo ciężkiej pracy.
Czy przed meczem z Legią II Warszawa udało wam się psychicznie odciąć od ostatnich wyników? Pierwszą bramkę w sobotę straciliście bardzo szybko, ale zdołaliście się podnieść, przejąć inicjatywę i wyrównać.
- Oczywiście, że przed tym spotkaniem liczyło się tylko zbliżające 90 minut. Resztę staraliśmy się wyrzucić z głowy. Straciliśmy w pierwszych minutach głupią bramkę, ale dążyliśmy do tego, by ją odrobić i to udało się po golu Mateusza Michalskiego. Na przerwę schodziliśmy więc z wiarą, że w drugiej części gry uda nam się przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Czuliśmy, że nasze akcję się zawiązują i jest coraz lepiej, ale po raz kolejny straciliśmy kuriozalną bramkę i to nas zabiło.
Rok temu końcówkę rundy też trudno było uznać za udaną, ale dobrze przepracowana zima pozwoliła odrobić spore straty i awansować. Widzisz jakieś analogie w tych okresach?
- Byłoby identycznie, gdybyśmy wygrali ten mecz w Ząbkach - wtedy musielibyśmy odrobić dziewięć, a nie dwanaście punktów. Teraz jednak jesteśmy na wyższym poziomie rozgrywkowym, nasz lokalny rywal z pewnością bardzo chce awansować, więc będzie jeszcze trudniej. Piłka nożna jednak wielokrotnie pokazała, jaka potrafi być nieprzewidywalna. Jeżeli zespół jest przygotowany na 120 procent i wierzy w to, co robi, można wiele zdziałać. Wierzę, że właśnie tak Widzew do tego podejdzie - z wiarą i ciężką pracą możemy jeszcze powalczyć.
Te trzy miesiące wystarczą, by się podnieść i skutecznie gonić tak, jak rok temu?
- Na pewno jest szansa, by wystarczyły. Rywale mogą się potknąć, możemy wejść na właściwe tory i złapać zwycięski rytm. Nie licząc bezpośredniego starcia, czyli derbów na naszym stadionie, ŁKS musi przegrać w trzech spotkaniach. Okazji do wpadki będzie miał mnóstwo, bo pozostałych kolejek będzie aż szesnaście.
Jako kapitan i doświadczony zawodnik widzisz, co poszło nie tak w rundzie jesiennej i czego trzeba uniknąć w tej zbliżającej.
- Z pewnością tak, ale nie chciałbym mówić o szczegółach, bo nie jestem od oceniania. Niewątpliwie jednak ta jesień wiele nas nauczyła. W trzeciej lidze nie gra się łatwo, przeciwnicy stawiają bardzo duży opór i dyktują ciężkie warunki, w których trudno było nam się niekiedy odnaleźć. Wierzę jednak w to, że wiosną, na zapełnionym fanatycznie dopingującymi nas kibicami nowym stadionie, pokażemy, że jeszcze nie wszystko stracone.