Global categories
Mateusz Michalski: Pierwsze minuty były nerwowe
Od początku sobotniego spotkania inicjatywę przejęli piłkarze Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, którzy wysokim pressingiem zmuszali widzewiaków do straty piłki. Goście stwarzali zagrożenie licznymi stałymi fragmentami, ale nie zdołali strzelić gola Patrykowi Wolańskiemu. Z czasem obraz gry ulegał zmianie na korzyść zawodników trenera Franciszka Smudy. - Pierwsze minuty były trochę nerwowe, ale po 20. minucie zaczęliśmy częściej posiadać piłkę. Stres zaczął odpuszczać, a zwieńczeniem tego wszystkiego była druga połowa, gdzie graliśmy lepiej zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Świt nie był w stanie nam już wtedy zagrozić - powiedział po zakończeniu meczu Mateusz Michalski, który w 69. minucie otworzył wynik spotkania, dając sygnał do nasilenia ataków na bramkę Mateusza Prusa. - Zawodnik Świtu poślizgnął się w momencie, kiedy próbowałem nawinąć do środka. Musiałem go jakoś ominąć, żeby na niego nie wpaść i przez to wygoniłem się trochę na bok pola karnego. Bramkarz ustawił się do obrony bliższego rogu, a że murawa była śliska, wystarczyło dobrze uderzyć po ziemi. Cieszę się, że strzeliłem w tamtej sytuacji - opisał sytuację bramkową pomocnik Widzewa.
Michalski, który przez cały mecz aktywnie podłączał się pod ataki swojego zespołu przyznał, że sobotnie zwycięstwo wymagało sporego wysiłku. Przez większość spotkania zawodnicy Świtu skutecznie rozbijali akcje widzewiaków. - To zwycięstwo kosztowało nas dużo ciężkiej pracy. Założenia trenera Smudy były jasne - pressing od pierwszych minut, żeby Świt nie miał pola manewru. Mieliśmy grać dużo piłką, żeby zespół biegał za nią, a nie pokonywał siedemdziesięciometrowe dystanse. Kolejnym założeniem było utrzymanie się przy futbolówce na połowie przeciwnika. Czekamy teraz na analizę pomeczową w tygodniu, na której trener powie nam, co robiliśmy dobrze, a co źle - wyjaśnił piłkarz trenera Smudy.
Nowy szkoleniowiec nie miał zbyt wiele czasu na przygotowanie drużyny do meczu ze Świtem. - Mieliśmy tylko trzy dni treningów z nowym trenerem, a to trochę mało czasu, żeby od razu poznać całą wizję. Pokrótce jednak trener powiedział nam, że należy grać blisko siebie i od razu siadać na przeciwnika. Odebranie piłki na połowie rywala sprawia, że mamy bliżej do bramki i nie musimy grać zaczynając od samego tyłu, żeby stworzyć groźną sytuację. Trener Smuda powiedział nam również, żebyśmy grali to, co prezentowaliśmy na treningu. Był wówczas bardzo zadowolony z naszej gry i chciał, żebyśmy przełożyli to na mecz, nie patrząc na liczbę kibiców na trybunach. Trener mówił nam także, że wprawdzie Widzew jest w trzeciej lidze, ale musimy mieć mentalność zawodników ekstraklasowych, jeżeli chcemy rok po roku awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej - dodał Michalski.
Przy obu bramkach w spotkaniu z biało-zielonymi asystował Michał Miller, który sam mógł kilkukrotnie pokonać golkipera rywali. Na jego nieszczęście, piłka po żadnym jego strzale nie znalazła się w siatce gości. Łodzianie rozpoczęli rundę jesienną przy Piłsudskiego niemalże tak samo, jak rundę wiosenną zeszłego sezonu - Widzew pokonał wówczas drużynę Motoru Lubawa 2:0, a autorami bramek, jak w sobotę, byli kolejno Michalski oraz Daniel Mąka. - Michałowi Millerowi nie udało się strzelić wprawdzie gola, ale wykonał kawał ciężkiej pracy. Po jego podaniach ja i Daniel Mąka zdobyliśmy bramki. Jak widać, zarząd podjął dobrą decyzję, że pozostawił nas w drużynie (śmiech). Teraz musimy podtrzymać tempo, a nawet jeszcze je podkręcać, bo powoli poznajemy wizję trenera Smudy. Chcemy być w grupie wyselekcjonowanych zawodników, którzy podołają zadaniu - zakończył pomocnik Widzewa.