Marcin Kozłowski po meczu z Ursusem: Nie odwrócimy już wyniku
Ładowanie...

Global categories

24 September 2017 17:09

Marcin Kozłowski po meczu z Ursusem: Nie odwrócimy już wyniku

Spory niedosyt odczuwali w piątek piłkarze Widzewa po zremisowanym meczu 1:1 z Ursusem Warszawa. Zdaniem Marcina Kozłowskiego, jedyna receptą na poprawę sytuacji jest zwycięstwo w następnej kolejce w Nowym Mieście Lubawskim.

Widzewiacy objęli prowadzenie w 5. minucie po strzale głową Radosława Sylwestrzaka, który w ten sposób wykorzystał przedłużenie dośrodkowania z rzutu rożnego przez Sebastiana Zielenieckiego. Wyrównanie padło w drugiej odsłonie meczu, kiedy to po niefortunnej próbie przecięcia podania przez Marcina Pigiela piłka przelobowała Patryka Wolańskiego. - Prowadziliśmy 1:0, mecz dobrze ułożył się od początku, mieliśmy sytuacje na strzelenie kolejnych goli. W drugiej połowie nie wiem co się stało. Najpierw Ursus stworzył dwie interesujące okazje, a później sami sobie strzeliliśmy bramkę. Graliśmy jednak konsekwentnie i dążyliśmy do ponownego wyjścia na prowadzenie. Mieliśmy w końcówce trzy sytuacje, które musimy wykańczać, jeżeli chcemy wygrywać - powiedział po meczu Marcin Kozłowski. - Musimy prędko zapomnieć o spotkaniu z Ursusem. Nie odwrócimy już wyniku tego meczu. Zdobyliśmy punkt i na pewno się z niego nie cieszymy - kontynuował.

Pomimo 24 strzałów, które łodzianie oddali na bramkę strzeżoną przez Artura Halucha, czerwono-biało-czerwoni nie znaleźli w piątek sposobu na pokonanie golkipera Ursusa Warszawa po raz drugi. - Nie trafialiśmy w bramkę, poza sytuacją, w której niestety Daniel Mąka znajdował się na spalonym. Zaliczamy drugi remis z rzędu. Musimy jak najszybciej wrócić na zwycięską ścieżkę i do tego będziemy dążyć w Nowym Mieście Lubawskim w niedzielę, zaczynając mecz o 11 - zapowiedział obrońca Widzewa.

Drużyna nie zapomniała wesprzeć po spotkaniu autora samobójczej bramki. Zdaniem defensora łódzkiego zespołu bardzo ważnym aspektem w piłce jest integracja zespołu, który powinien wspierać każdego swojego zawodnika w trudniejszej chwili. - Marcin to młody zawodnik, ale nie należy go absolutnie obwiniać za tego samobójczego gola. Jesteśmy drużyną - razem wygrywamy, razem przegrywamy. To, że gdzieś piłka odbiła się od jego stopy i przelobowała "Wolana"? Taka jest piłka i tego typu sytuacje też się zdarzają. Nie ma się co załamywać, tylko rozpocząć kolejne przygotowania - stwierdził piłkarz trenera Franciszka Smudy.

Obrońca Widzewa, podobnie jak pozostali koledzy z drużyny, wyraża słowa uznania dla kibiców, którzy w piątek zgromadzili się w sile 16 719 osób. Po raz pierwszy w tym sezonie nie dane im było się jednak cieszyć z trzech punktów przy Piłsudskiego. - Wielki szacun dla kibiców, którzy zapełniają stadion niemal w całości i nam pomagają głośnym dopingiem. W niedzielę nie będą w takiej liczbie, ale wiem, że i tak na warunki w Nowym Mieście Lubawskim będzie ich sporo. Fani notują komplety u siebie i na wyjazdach. Po remisie z Ursusem nie usłyszeliśmy z ich strony obelg, tylko samo wsparcie. To cieszy - chwalił kibiców Kozłowski.

Najbliższa okazja do rehabilitacji za dwa ligowe remisy z rzędu nadejdzie w najbliższą niedzielę, kiedy to łodzianie zagrają na wyjeździe z Finishparkietem Nowe Miasto Lubawskie. W poprzednim sezonie Widzew uległ temu zespołowi dwukrotnie - 2:3 oraz 0:1. Latem do łódzkiej drużyny ściągnięto dwóch zawodników aktualnego mistrza rozgrywek - Michała Millera oraz Damiana Kostkowskiego. - Podchodzimy do każdego meczu tak samo - niezależnie od tego, kto jest naszym przeciwnikiem w tej lidze. Finishparkiet chyba nie jest zbytnio lubiany przez naszych kibiców. Różnica w stosunku do tamtego spotkania jest też taka, że teraz mamy w szeregach ich dwóch byłych zawodników, którzy na pewno chcieliby się dobrze zaprezentować na obiekcie swojego poprzedniego klubu - zakończył obrońca czerwono-biało-czerwonych.