Marcin Kozłowski: Podoba mi się hasło "Z Cinkiem do ekstraklasy"…
Ładowanie...

Global categories

02 February 2018 09:02

Marcin Kozłowski: Podoba mi się hasło "Z Cinkiem do ekstraklasy"…

- I jeszcze dodałbym: na wiele kolejnych lat - podkreśla obrońca Widzewa, który w czwartek przedłużył kontrakt do 2020 roku.

W krótkim czasie dwa razy przedłużyłeś kontrakt z Widzewem…

Marcin Kozłowski: Każdy chyba widzi, że daję z siebie wszystko i gram coraz lepiej. Mam przynajmniej nadzieję, że takie jest odczucie. Wydaje mi się, że potencjał we mnie zauważyli zarówno prezesi, jak i trenerzy. Uznali, że mogę się przydać aż do ekstraklasy. Wielki szacunek dla prezesa i zarządu, że zaproponowali rozmowy, bo przecież niedawno podpisałem umowę. Negocjacje były krótkie, a prezes to jeden z nielicznych szefów klubów doceniający wychowanków. To także dotyczy Kuby Jasińskiego, z którym podpisano umowę. Już w sparingu z Nerem Poddębice błysnął i choć ma niespełna 16 lat strzelił dwa gole.

Data końca twojego kontraktu to czerwiec 2020. Wtedy Widzew z tobą w składzie może świętować awans do ekstraklasy.

- Liczę, że tak właśnie będzie. Dodatkowo klub ma opcję, że w przypadku awansu kontrakt będzie automatycznie przedłużony. Wierzę, że tak się właśnie stanie i zwiążę się z klubem na kolejne lata. Chcę dawać od siebie jak najwięcej i to w każdym elemencie. Na treningach, meczach, ale także właściwie się odżywać i suplementować. Mam też nadzieję, że pod okiem takich trenerów jak Franciszek Smuda z całym sztabem szkoleniowym jeszcze będę się rozwijał. Oni mogą mi pomóc stać się topowym zawodnikiem.

Czyli z Cinkiem do ekstraklasy to hasło idealne?

- Oby tak, bo to oznacza awans rok po roku. I chyba każdy z widzewskiego środowiska na to liczy, a my piłkarze musimy to zrealizować. Jesteśmy w stanie to zrobić. Wielokrotnie podkreślałem, że chcę z Widzewem odnosić sukcesy i iść w górę. Jestem optymistą i wierzę, że z tym klubem jeszcze wiele lat będę grał w ekstraklasie.

Zdarza się, że wychowankowie w klubach nie są tak dobrze traktowani.

- Nie trzeba daleko szukać przykładów. W tym Widzewie za czasów pana Cacka grałem, ale nie mogę powiedzieć, by ktoś się mną przejmował, żeby nie powiedzieć ostrzej. "Jest, to jest" - tak sobie myśleli. Teraz prezes Klementowski podchodzi do tego zupełnie odwrotnie. I to nie jest tak częste w innych klubach. Więcej jest przykładów negatywnego traktowania wychowanków.