Marcin Broniszewski: Odpowiedzieć drużyna musi na boisku
Ładowanie...

Global categories

30 April 2018 14:04

Marcin Broniszewski: Odpowiedzieć drużyna musi na boisku

W najbliższym meczu, z powodu problemów zdrowotnych trenera Franciszka Smudy, Widzew poprowadzi jako pierwszy szkoleniowiec Marcin Broniszewski.

Zgodnie z zapewnieniami najbliższego współpracownika Smudy łodzianie, mimo niesprzyjających okoliczności i straty trenera (czasowej) oraz cennych punktów, są gotowi do wtorkowego meczu z Ursusem Warszawa. - Nasz cel, mimo zaistniałej sytuacji, sie nie zmienia. Chcemy grać o pełną pulę i wszystko robimy w tym właśnie kierunku. Oglądać musimy się przede wszystkim na siebie, bo w pierwszej kolejności musimy robić swoje - wyjaśnia Marcin Broniszewski.

Po niespodziewanym remisie z Kaczkanem Huraganem Morąg nastroje w drużynie są bojowe, co jest o tyle istotne, że okazja do rehabilitacji nadarza się tym razem wyjątkowo szybko, bo już trzy dni później. - Reakcją powinien być mecz z Ursusem. To jest czas, w którym piłkarze mówią do kibiców i trenerów, wyrażają własne zdanie na boisku. Składanie deklaracji, gadanie - to jest wszystko nic. Najważniejsze jest mówienie konkretów grą - podkreśla trener.

Ostatni mecz nie potoczył się po myśli widzewiaków, choć do szczęścia zbrakło naprawdę niewiele. - Analizę zrobiliśmy. Wiemy, w których momentach i z jakiego powodu traciliśmy ostatnio bramki. Szkoda, że w sobotę nie wykorzystaliśmy kilku naszych sytuacji. Potem już grało się dużo ciężej, jak się musi, jak rośnie ciśnienie i plącze nogi coraz bardziej. Gdyby strzał Roberta nie trafił w poprzeczkę, a wszedł do bramki to bylibyśmy dzisiaj jednak w zupełnie innej sytuacji - przyznaje Broniszewski.

Ursus, podobnie jak Kaczkan Huragan, nie należy do najwygodniejszych rywali Widzewa. Jesienią na własnym terenie łodzianie zremisowali z nim tylko 1:1, podobnym wynikiem zakończyło się spotkanie tych ekip w Warszawie w poprzednim sezonie, wiosną 2017 roku. Wcześniej, jeszcze na boisku SMS-u Łódź Widzew wygrał minimalnie 2:1 po dwóch trafieniach Mateusza Michalskiego. Czy tym razem czerwono-biało-czerwoni będą w stanie potwierdzić, że w tabeli nie przypadkiem oba zespoły dzieli prawie 20 punktów?

- Nigdy nie zajmowałem się kwestiami zabobonów, nie przejmowałem też zbytnio historycznymi statystykami. Może to jest po prostu ten moment, w którym trzeba złoić skórę Ursusowi? Oglądaliśmy rywala w akcji. Wiemy, że dobrze radzi sobie ze stałymi fragmentami i umie przy nich zaskakiwać. Jesienią u nas pokazał, że potrafi skutecznie grać w obronie średniej i niskiej, a my jak często w tej lidze, będziemy musieli znowu się z tym zmierzyć. Zrobimy wszystko, żeby zdobyć trzy punkty - zapewnia 38-letni szkoleniowiec.