Marcel Gąsior: Widzew mam w sercu od małego
Ładowanie...

Global categories

12 June 2019 13:06

Marcel Gąsior: Widzew mam w sercu od małego

Nowy pomocnik czerwono-biało-czerwonych zapewnia, że klub z al. Piłsudskiego 138 zawsze był mu bliski. Zdążył już nawet poznać z trybun atmosferę panującą w "Sercu Łodzi".

Marcin Olczyk: Jak to się stało, że z pierwszej ligi trafiłeś poziom niżej, właśnie do Widzewa?

Marcel Gąsior: Na pewno duży w tym udział mają dyrektor Łukasz Masłowski i Piotr Kosiorowski. Z tym ostatnim w Siedlcach grałem przez pół roku w piłkę i ta znajomość niewątpliwie pomogła. Widziałem ich zaangażowanie w rozmowy i realizację transferu. Poza tym, takiemu klubowi jak Widzew trudno odmówić.

Pochodzisz z Wielunia. Czy to miało wpływ na twoją decyzję?

- Lokalizacja nie miała dla mnie większego znaczenia. Wykonuję zawód, w którym nie można się nią kierować, wiec na pewno nie był to argument, który mógłby mnie przekonać do transferu, chociaż bliskość domu można w tym wypadku uznać za dodatkową korzyść.

Czy z uwagi na miejsce urodzenia Widzew ma dla ciebie dodatkowe znaczenie?

- Nie chcę w tym miejscu próbować przypodobać się kibicom, ale prawdą jest, że od małego mam ten klub w sercu. Bliscy znajomi doskonale o tym wiedzą, zwłaszcza kuzyn, który regularnie jest na trybunach przy Piłsudskiego 138. Dlatego wiele osób namawiało mnie do przyjęcia tej oferty.

Zapewne nie tylko za pośrednictwem kuzyna, doskonale wiesz co dzieje się na stadionie Widzewa. Nie obawiasz się presji, która może towarzyszyć dopingowi prawie 18 tysięcy kibiców w "Sercu Łodzi"?

- Śledziłem poprzednią rundę w wykonaniu Widzewa. Teraz pisać będziemy jednak nowy rozdział. Po to trenuje się codziennie, żeby wychodzić na taki obiekt i grać dla takich fanów. Najlepsze, co możemy zrobić, to odwdzięczyć się za doping dobrą grą. Piłka nożna jest nieobliczalna, więc sprawą otwartą jest jak nasza grupa poradzi sobie w tym i kolejnych sezonach, ale jestem dobrej myśli.

W minionej rundzie obserwowałeś Widzew w kontekście potencjalnego transferu czy przede wszystkim z uwagi na wspomnianą sympatię z tym klubem?

- Interesuję się Widzewem. Byłem też na dwóch jego meczach. Widziałem wszystko z perspektywy trybun. Szkoda, że drużynie nie udało się awansować. Przychodzę jednak z nadzieję na to, że teraz się uda, a ja dołożę swoją cegiełkę i pomogę zrealizować upragniony przez wszystkich tu cel. Później przyjdzie czas na kolejne plany i marzenia o ekstraklasie.

Nie obawiasz się, że przejściem do Widzewa oddalasz się od wymarzonej ekstraklasy?

- Na pewno był to jedyny minus tej oferty, ale czasami warto zrobić jeden krok w tył, żeby zaraz wykonać dwa do przodu. Wierzę, że tak będzie w tym przypadku, zwłaszcza że Widzew na każdym innym polu znacznie przewyższa drugą ligę.

Miałeś tego lata inne opcje?

- Mój menedżer nad tym pracował, były prowadzone różne rozmowy, ale w pierwszej kolejności od początku myślałem przede wszystkim o Widzewie. Nie chciałem też zwlekać, stąd szybka decyzja i finalizacja transferu.

Przemek Kita wspomniał, że nie będzie w szatni czuł się zupełnie obco, bo zna w niej między innymi właśnie ciebie. Ty kojarzysz kogoś jeszcze z drużyny?

- Zgadza się. Znam Przemka z czasów, kiedy był na testach w młodzieżowych drużynach Legii, gdy ja w nich grałem. Do tego dochodzą Łukasz Turzyniecki i Daniel Mąka, z którym poznałem się w GKS-ie Tychy. W takiej sytuacji na pewno będzie milej wchodzić do zupełnie nowej szatni.

Jak mógłbyś scharakteryzować siebie jako piłkarza?

- Najlepiej pewnie byłoby zapytać o to za jakiś czas trenera Smółkę (śmiech). Nominalnie jestem środkowym pomocnikiem. Wystawiany byłem różnie, czasem bardziej defensywnie, innym razem ofensywnie. Nie mam z tym problemu. Będą grać tam, gdzie widzieć mnie będzie szkoleniowiec.