Ekstraklasa
Historia
Manekiny pod Zegarem, czyli piłka nożna… bez kibiców
Jeszcze kilka dni wcześniej, przed wizytą Miedziowych na stadionie przy alei Piłsudskiego, Widzewiacy rozgrywali ligowy mecz z GKS-em Bełchatów, który odbył się normalnie, czyli z udziałem kibiców na trybunach.
Nadszedł jednak piątek, 13 maja 2011 r., który okazał się niefartowny dla Widzewa. Wtedy do Urzędu Wojewódzkiego wpłynął niespodziewanie wniosek od komendanta Wojewódzkiej Policji o nakaz rozegrania meczu łodzian z Zagłębiem bez udziału publiczności.
- Mieliśmy niewiele czasu na przeanalizowanie argumentów, jakie podał Pan komendant. W każdym bądź razie jest negatywna ocena stanu bezpieczeństwa i porządku publicznego w związku z planowaną imprezą sportową. Po przedstawieniu wniosku, po analizie jego przez nas, taką decyzję podjęłam. Mecz, który odbędzie się w niedzielę 15 maja na stadionie Widzewa Łódź, będzie bez udziału kibiców – zakomunikowała ówczesna łódzka wojewoda, Jolanta Chełmińska.
Ta decyzja postawiła organizatorów meczu w trudnej sytuacji. Owszem, kibice nie pojawili się na trybunach. Zamiast nich na sektorze pod Zegarem stanęło kilkanaście… manekinów ubranych w koszulki Widzewa. Za to tuż poza stadionem, niedaleko wspomnianego sektora, zebrało się liczne grono kibiców RTS-u, które w równie licznej asyście policji głośnym dopingiem wspierało zespół.
Tymczasem na opustoszałym i cichym stadionie piłkarze Widzewa rozgrywali swój mecz z rywalami z Lubina. W tamtym sezonie łodzianie byli beniaminkiem w Ekstraklasie, ale spisywali się na tyle dobrze pod wodzą trenera Czesława Michniewicza, że ewentualne zwycięstwo dawało im pewne utrzymanie w krajowej elicie.
I tak się stało. „Widzew wygrał mecz i kolejny sezon w Ekstraklasie” – pisały lokalne media, ale atmosfera samego spotkania przypominała sparing. – Nigdy więcej takich spotkań. Piłka nożna bez kibiców nie ma najmniejszego sensu – mówił po ostatnim gwizdku sędziego Jarosław Bieniuk, obrońca łódzkiej drużyny.
Widzew wygrał wtedy 2:1 po golach Krzysztofa Ostrowskiego i Darvydasa Sernasa (na zdjęciu raduje się po celnym strzale na tle pustego sektora pod Zegarem). Obu zdobywców bramek dla RTS-u w tamtym meczu z Zagłębiem Lubin łączy to, że mają też na koncie występy w barwach Miedziowych.
Ostrowski jeszcze przed przyjściem do Widzewa, za to Sernas był bohaterem jednego z najgłośniejszych transferów lata 2011. Litewskim napastnikiem interesowały się między innymi chorwacki Hajduk Split i szkockie Glasgow Rangers, a poważne zakusy na niego miała rodzima Legia Warszawa. Wszystkich przebili Miedziowi i Darvydas Sernas przeprowadził się do Lubina. Tam jednak furory nie zrobił i potem wyjechał z Polski grać m.in. w Turcji i… Australii.
Litwin zapisał się jeszcze jednym w najnowszej historii obu klubów. Wspomniany gol strzelony w maju 2011 roku w meczu z Zagłębiem był ostatnim, jaki Widzew zdołał zdobyć w domowych spotkaniach z Miedziowymi.
Potem zespół z Lubina trzykrotnie remisował bezbramkowo przy Piłsudskiego, a ostatnią wizytę tutaj zakończył efektowną wygraną 3:0 jesienią 2014 roku, już w I lidze. Nietrudno zauważyć, że tym samym łodzianie czekają już ponad 11 lat na strzelenie gola i zwycięstwo z tym rywalem z Dolnego Śląska. Najwyższy czas przełamać „miedziową” niemoc Widzewiaków.
Bilans meczów Widzew Łódź – Zagłębie Lubin:
Ekstraklasa: 47 (17-14-16) 47-47*
I liga: 4 (1-0-3) 4-10
Puchar Polski: 2 (2-0-0) 5-2
Ogółem: 53 (20-14-19) 56-59
*podano po kolei liczbę meczów, zwycięstw - remisów - porażek i bilans bramek.
Fot. Maciej Kukuła