Global categories
Maltańskie skandale, fortele i podchody
Na początku grudnia 1980 roku piłkarska reprezentacja Polski miała tam rozegrać mecz eliminacji mistrzostw świata z gospodarzami. Na zbiórkę w Warszawie i poprzedzające spotkanie zgrupowanie we Włoszech selekcjoner Ryszard Kulesza powołał wtedy m.in. czterech widzewiaków (Józef Młynarczyk, Zbigniew Boniek, Władysław Żmuda i Włodzimierz Smolarek). Wszyscy byli pewniakami do gry przeciwko Malcie, ale ostatecznie na tej wyspie pojawił się tylko Smolarek...
Stało się tak dlatego, że wyjazd na włoskie zgrupowanie poprzedziła słynna "afera na Okęciu", gdy w obronie Młynarczyka, który trochę zabalował nocą w stolicy, stanęli jego klubowi koledzy plus Stanisław Terlecki z ŁKS-u. Kadra jeszcze w komplecie wyjechała do Italii, ale ówczesne władze polskiej piłki postanowiły ukarać nie tylko Młynarczyka, ale również Bońka, Żmudę i Terleckiego.
*Co się odwlecze to nie uciecze... W 1980 roku Józef Młynarczyk z różnych powodów nie pojechał z reprezentacją Polski na Maltę. Trzy lata później zawitał tam z Widzewem.
Sam mecz na Malcie też zakończył się skandalem, bo w 77. minucie, gdy Polacy prowadzili 2:0 m.in. dzięki bramce Smolarka, mecz rozgrywany na stadionie w miejscowości Gzira został przerwany z powodu skandalicznego zachowania maltańskich kibiców, rzucających na boisko... kamienie po tym, jak biało-czerwoni strzelili drugiego gola.
Trzy lata później Smolarek wrócił na Maltę z zespołem Widzewa, który w pierwszej rundzie Pucharu Mistrzów trafił właśnie na miejscowego czempiona - Hibernians Paola FC. Obecnie jest to jeden z najbardziej utytułowanych klubów na Malcie, mający na koncie m.in. dziesięć mistrzostw kraju. Wtedy maltański futbol był klasyfikowany w gronie najsłabszych w Europie, ale Hibernians potrafił od czasu do czasu sprawić niespodziankę.
Na przykład jesienią 1967 roku Hibs potrafili zremisować u siebie 0:0 ze słynnym Manchesterem United Matta Busby'ego, który potem sięgnął z drużyną Czerwonych Diabłów po Puchar Mistrzów. Trzy lata później w I rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów bezbramkowy remis z Hibernians zaliczył sam wielki Real Madryt, a rok później taki sam wynik zanotowała na Malcie rumuńska Steaua Bukareszt. Oczywiście w meczach u siebie faworyci pokonali Maltańczyków, ale jak widać, lepiej było ich nie lekceważyć.
Trener Władysław Żmuda nie popełnił tego błędu i w połowie września 1982 roku na stadionie Ta'Qali w La Valletcie widzewiacy pewnie pokonali 4:1 ekipę Hibernians, prowadząc 4:0 już po 64 minutach gry. Gospodarze jedynego gola strzelili dopiero w 89. minucie. Wcześniej wynik w 6. minucie otworzył Mirosław Tłokiński, a potem w głównej roli wystąpił Marek Filipczak (widoczny na tytułowym zdjęciu), strzelając pozostałe trzy gole dla drużyny RTS-u.
To kolejny ciekawy przypadek zawodnika wyłowionego przez ówczesnych skautów Widzewa, bo grający wcześniej w różnych klubach rodzinnej Warszawy Filipczak uchodził wśród miejscowych trenerów za piłkarza bez większego talentu i zarazem boiskowego "drwala". Tymczasem gdy trafił z trzecioligowej Polonii do drużyny trenera Żmudy, to w mistrzowskim sezonie 1981/1982 nastrzelał 10 goli! Ładnie, jak na kogoś, na kogo nikt wcześniej nie stawiał. Po prostu trenerzy Widzewa dostrzegli w nim inne atuty, jakże przydatne w tej drużynie. Filipczak imponował walecznością, wytrzymałością i... skutecznością.
W rozegranym na stadionie ŁKS-u rewanżu z Hibernians w zespole Widzewa błysnął inny "wynalazek". Był nim pochodzący z Łęczycy Witold Matusiak, napastnik, który przygodę z piłką zaczynał w Bzurze Ozorków, potem grał w Borucie Zgierz, a następnie w łódzkim Orle, skąd przeszedł właśnie do RTS-u. Niektórzy dziennikarze i eksperci obserwując Matusiaka zaklinali się, że "siłą strzału przewyższa samego Krzysztofa Surlita". Ta laurka nie została potwierdzona przez piłkarza w żadnym ligowym występie. Jedynie właśnie w łódzkim meczu z mistrzami Malty Matusiak zaliczył dwie bramki w drugiej połowie spotkania, które rozpoczęło się od... gola strzelonego przez gości. Szybko jednak Andrzej Grębosz wyrównał z rzutu karnego, a ostatecznie widzewiacy wygrali 3:1 i awansowali do 1/8 finału Pucharu Mistrzów.
Co ciekawe, oba mecze poprzedziły różne fortele i podchody w wykonaniu Maltańczyków. Jak pisze Marek Wawrzynowski w książce "Wielki Widzew", przed pierwszym meczem przedstawiciele mistrzów Malty oferowali każdemu z widzewiaków po tysiąc dolarów na głowę za odpuszczenie dwumeczu. Spotkali się z odmową, chociaż to były ogromne sumy waluty jeśli chodzi o ówczesne realia życia w PRL-u.
*Skan z jednej z miejscowych gazet z reportażem z wizyty Widzewa na Malcie.
Za to przed rewanżem podczas rozgrzewki zostawili swój sprzęt i stroje w jednej z bramek, poszli się rozgrzać, a gdy wrócili to... już niczego z ich rzeczy nie było. Nie udało się ustalić, kto "zaopiekował" się sprzętem Maltańczyków, ale ci od razu zagrozili skargą do UEFA i żądaniem walkowera. Tak oto zamiast na zielonej murawie, chcieli wygrać z Widzewem przy zielonym stoliku. Ostatecznie widzewscy działacze wypożyczyli im co tylko mieli z klubowych zapasów sprzętu i udało się uniknąć skandalu.
Na pocieszenie piłkarzom Hibernians Paola pozostał fakt, że w I rundzie Pucharu Mistrzów 1982-83 odpadli w dobrym towarzystwie. Tej fazy rozgrywek nie przebrnęły m.in. drużyny AS Monaco, Dinamo Zagrzeb, Dukli Praga i Ajaksu Amsterdam. Mistrzowie Francji odpadli z bułgarskim CSKA Sofia przegrywając rewanż 0:2 dopiero w dogrywce. Z kolei Ajax po remisie 2:2 w pierwszym spotkaniu w Glasgow, na własnym terenie uległ Celtikowi 1:2.
Oprócz Widzewa, do II rundy awansowały m.in. drużyny Standardu Liege, Liverpoolu, Juventusu, Hamburgera, Sportingu Lizbona, Dynama Kijów, Rapidu Wiedeń i broniącej trofeum angielskiej Aston Villi. Najefektowniej w I rundzie zaprezentowali się piłkarze mistrza Austrii, którzy rozgromili 5:0 i 8:0 drużynę Avenir Beggen z Luksemburga. I właśnie z ekipą Rapidu przyszło się zmierzyć widzewiakom w walce o ćwierćfinały najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie.