Maciej Kazimierowicz: Walczymy jeden za drugiego do końca
Ładowanie...

Global categories

28 October 2018 12:10

Maciej Kazimierowicz: Walczymy jeden za drugiego do końca

Pomocnik Widzewa żałuje, że w starciu z PGE GKS-em Bełchatów jego zespół bardzo szybko musiał zweryfikować przedmeczowe założenia.

Widzew po pełnym emocji meczu z PGE GKS-em Bełchatów zremisował ostatecznie 0:0, choć był tego dnia w olbrzymich tarapatach. Już po kwadransie gry z boiska z czerwoną kartką wyleciał Daniel Świderski, a w drugiej połowie jego los podzielił Sebastian Kamiński. W takich okolicznościach łodzianie podział punktów uznawać mogą za sukces, choć pozostaje olbrzymi niedosyt, bo rozpędzony lider II ligi wygrał siedem ostatnich spotkań.

- Mecz tak się ułożył, że już niemal od początku musieliśmy grać w dziesiątkę. Mieliśmy zupełnie inny plan na to spotkanie. Chcieliśmy prowadzić grę, grać w ataku pozycyjnym i walczyć o zwycięstwo. Niestety te założenia bardzo szybko uległy zmianie i musieliśmy bronić remisu - każdy widział, w jakich okolicznościach. Nie chcę tego komentować. Ważny jest punkt, który może mieć znaczenie w końcowym rozrachunku - przyznał w rozmowie z WidzewTV Maciej Kazimierowicz.

Tym razem na boisku emocje sięgnęły zenitu. Atmosfera była tak napięta, że arbiter wyjątkowo często sięgał po kartki. Pokazał ich łącznie aż dziesięć, z czego większość gospodarzom. - To jest element gry. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w takim meczu może być gorąco. Niepotrzebnie daliśmy się sprowokować. Tak się jednak wszystko potoczyło, że musieliśmy sobie radzić w osłabieniu - przyznał pomocnik Widzewa. - Nie będę oceniał pracy sędziego. Nie mamy pretensji do chłopaków, którzy zobaczyli czerwone kartki. Jesteśmy jednym zespołem. Walczymy jeden za drugiego i tak musi być do końca - dodał.

Choć widzewiacy na doping kibiców liczyć mogą zawsze, przy okazji najdalszych nawet wyjazdów, tym razem ich wsparcie było bezcenne. Dzięki zaangażowaniu ponad 17 tysięcy fanów na trybunach, zespół Radosława Mroczkowskiego czuł dodatkową moc i nie dał się złamać, mimo skrajnie niekorzystnych okoliczności. - Bardzo gorąco dziękuję za doping. Ponieśli nas o ni do tego, żeby powalczyć do końca, mimo że było nas o dwóch mniej od rywali. To wsparcie było dla nas bardzo dużym bodźcem - zaznaczył Kazimierowicz.