Global categories
Maciej Kazimierowicz: Jestem już bardzo spragniony piłki
Marcin Olczyk: Jak minęła ci zimowa przerwa w rozgrywkach i treningach?
Maciej Kazimierowicz: Pierwszą część okresu urlopowego spędziłem z narzeczoną we Włoszech. Później pobyliśmy trochę na Śląsku u rodziny Wiktorii, a także w Koszalinie u mojej, z małą przerwą na Sylwestra w Warszawie.
Czy ten czas wystarczył, żeby zregenerować się fizycznie i psychicznie po trudnym roku?
- Wypoczywałem aktywnie, ale bardzo dobrze mi to zrobiło. Czuję się w pełni sił, chociaż od dwóch tygodni mamy już - zgodnie z przygotowanymi wcześniej planami - coraz bardziej intensywne treningi biegowe i siłowe. Nie stanowią one jednak problemu, a pozwalają odpowiednio przygotować się do rozpoczęcia zajęć z drużyną. Jestem już bardzo spragniony piłki. To jest to, co kocham robić.
W minionych dwunastu miesiącach grałeś niemal bez przerwy. Będzie co wspominać?
- Z całego roku najbardziej utkwił mi w pamięci moment awansu do drugiej ligi. Nie zapomnę też na pewno mojej pierwszej bramki zdobytej na stadionie Widzewa czy meczu wyjazdowego z Ruchem Chorzów. Do tego oczywiście świeżo w pamięci mam moment zaręczyn z moją narzeczoną. To była wyjątkowa chwila w moim życiu osobistym, która pięknie zamknęła ten intensywny i długi, ale udany dla mnie rok.
Strachu przed odmową nie było?
- Mały stres przed samymi zaręczynami na pewno mi towarzyszył, ale taki pozytywny. Wiedziałem przede wszystkim, że moja partnerka niczego się nie domyśla, a to było dla mnie najważniejsze. Zależało mi na tym, żeby zrobić jej niespodziankę i to się udało.
Obiecałeś Wiktorii w prezencie awans?
- Awans byłby na pewno jednym z prezentów, chociaż dla nas obojga, nie tylko dla niej (śmiech).