Global categories
Maciej Humerski: Z czasem priorytety się zmieniają
Marcin Olczyk: Wiosną, pod nieobecność Patryka Wolańskiego, byłeś podstawowym bramkarzem Widzewa i miałeś swój udział w awansie zespołu do II ligi. Jesienią twoja sytuacja uległa jednak zmianie. Jak się w niej odnajdujesz?
Maciej Humerski: Zmiana polega na tym, że Patryk wygrał latem rywalizację sportową i muszę uznać w tej chwili jego wyższość. Skupiam się na pracy i budowaniu zaufania sztabu szkoleniowemu. Na każdym treningu staram się udowadniać, że w razie jakiegokolwiek problemu czy potrzeby jestem do dyspozycji. Mam świadomość sytuacji, w jakiej się znajduję i cierpliwie czekam na swoją szansę.
W wiosną co mecz powtarzałeś, że walczysz nie tylko o awans, ale też o nowy kontrakt. Udało się. Teraz motywacji ci nie brakuje?
- Z czasem priorytety się zmieniają. Obecnie zależy mi na tym, żeby udowadniać na każdym kroku, że jestem ważną postacią tej drużyny, a nie czwartym sortem pomarańczy. Robię swoje i wierzę, że jeszcze będę mógł pokazać się wszystkim z najlepszej strony. Znam swoją wartość.
Jak układa ci się współpraca ze Zbigniewem Małkowskim, który w poprzednim sezonie doprowadził cię do wysokiej formy?
- Myślę, że bardzo dobrze. Według mnie efekty jego pracy na pewno widać nie tylko u mnie, ale też u Patryka czy Grześka. Każdy z trenerów ma swoją wizję i techniki pracy. My powinniśmy umieć się do nich dostosować i wyciągnąć najwięcej jak się da. W innym wypadku człowiek przychodziłby na treningi zniechęcony, a wtedy, jak nie będzie mu się chciało, to przestanie mu cokolwiek wychodzić, więc docelowo pobierać będzie wynagrodzenie od pracodawcy za nic. Naszym celem jest podnoszenie rywalizacji, co ma służyć dobru drużyny.
I w waszym przypadku faktycznie tak jest?
- Na pewno tak. Nie jest sztuką zagrać raz w tygodniu mecz. Pracuje się na to cały tydzień. Jeśli po którymkolwiek treningu schodzisz z boiska ze świadomością, że nie dałeś z siebie wszystkiego to potem w sobotę może być problem. Wszyscy walczymy o swoje i ta rywalizacja powinna służyć zespołowi.
Czy ty czujesz, że rozwijasz się jeszcze piłkarsko?
- Jestem w takim wieku, w którym pewnych rzeczy już się nie przeskoczy. Myślę jednak, że popełniam mniej błędów. To jest w mojej sytuacji chyba ważniejsze i bardziej widoczne niż ewentualne podnoszenie umiejętności. Do tego dochodzi na pewno stabilizacja. To jest ta różnica między młodymi i starszymi zawodnikami. Gdziekolwiek byś po drodze nie był, jakieś doświadczenie zawsze zbierasz, co ma wpływ właśnie na stabilizację. Młodsi piłkarze miewają jeszcze z tym problemy. Nie mówię, ze jest tak właśnie u nas, ale czasem po dwóch dobrych meczach ktoś zagra trzy gorsze i już go nie ma. U mnie, po trzydziestce, nie ma już raczej tego problemu.
Pomagają ci w tym mecze w rezerwach? Nie traktujesz tego jako degradacji?
- Absolutnie nie, a niestety takie panuje u nas w narodzie przekonanie, że odesłanie do drugiej drużyny to kara. Zawodnicy potem schodzą tam, żeby - mówiąc nieładnie - odrobić pańszczyznę. Po to trenujesz, żeby być lepszym zawodnikiem i łapać pewność siebie. Temu służą również mecze w rezerwach. Można wtedy zaprezentować i utrwalić w grze to wszystko, co wypracuje się w tygodniu,.
Wspominasz jeszcze czasem poprzednią rundę, kiedy dostałeś szansę udowodnienia - u siebie, w twoim Widzewie - swojej wartości?
- Poziom sportowy nie był może najwyższy, a ja większość swojej przygody z piłką spędziłem w pierwszej lidze, czyli dwie klasy wyżej. Tutaj natomiast trzeba było bardziej zmierzyć się z presją publiczności i oczekiwaniami tysięcy naszych kibiców. I to było w tym wszystkim z jednej strony najtrudniejsze, ale z drugiej tak naprawdę najlepsze. Nigdy wcześniej nie miałem z czymś takim do czynienia. Podołanie temu daje wiele satysfakcji. Jeśli jednak ktoś nie jest w stanie sobie z tym poradzić, kariery w piłce nożnej raczej nie zrobi.
***
Znicz Pruszków - Widzew Łódź / sobota 24 listopada 2018 roku, godz. 17:00 (WYKUP TRANSMISJI / SEANS W KINIE HELIOS)