Maciej Humerski: Gram o swoje życie
Ładowanie...

Global categories

17 May 2018 12:05

Maciej Humerski: Gram o swoje życie

W Bielsku Podlaskim bramkarz Widzewa zachował kolejne - już piąte - czyste konto w tym sezonie. Dobrze dysponowany „Humer” jest w ostatnich tygodniach mocnym punktem walczącego o awans zespołu.

Marcin Olczyk: Często powtarzasz, że dla ciebie najważniejsze jest zwycięstwo. Czyste konto to tylko dodatek. Czy jednak po meczu bez straconej bramki czujesz dodatkową satysfakcję. Masz wówczas świadomość dobrze wykonanej pracy?

Maciej Humerski: To zależy od meczu. Czasem możesz nie zagrać na zero z tyłu, ale zaliczyć bardzo dobre zawody. Czyste konto cieszy, bo to zazwyczaj sygnał, że tego dnia raczej się nie pomyliłeś. Piłka nożna to gra błędów i im ich mniej, tym lepiej dla ciebie i drużyny. Po meczu bez straty bramki pewność siebie na pewno wzrasta. Tak jest też ze mną, więc oczywiście mam nadzieję, że takich spotkań - bez wpuszczonej bramki - będzie jak najwięcej. Warto jednak zaznaczyć, że czyste konto to nie tylko moja zasługa, a również bloku defensywnego, ale też całej drużyny.

Faktycznie bronią wszyscy? Da się to odczuć z twojej pozycji?

- Tak. Trochę się w tym zakresie pozmieniało. Sytuacja wygląda tak, że już najbardziej wysunięty zawodnik jest naszym pierwszym obrońcą. Im więcej osób jest zaangażowanych w grę defensywną, tym większą mamy szansę na końcowy sukces i uniknięcie niepotrzebnych problemów.

Czy w związku tym ma dla ciebie znaczenie kto gra bezpośrednio przed tobą? Układ środkowych obrońców wiosną często ulega zmianom.

- Wszyscy trzej są na podobnym poziomie, więc nie robi mi to żadnej różnicy. Różne aspekty decydują o tym, kto akurat gra. Przede wszystkim każdy z nas musi być czujny i skoncentrowany, bo chwila rozkojarzenia może kosztować nas bardzo cenne punkty. Ostatnio mieliśmy poważną rozmowę na ten temat. Analizowaliśmy między sobą pewne sytuacje. Myślę, że dało nam to bardzo dużo. Ważne, że wszyscy chcemy dokładać kolejne cegiełki do celu, jakim bezwzględnie jest awans. Dlatego musimy sobie wzajemnie pomagać, również właśnie rozmawiając.

Skoro o awansie mowa to wspominałeś przed wyjazdem do Bielska Podlaskiego, że rozstrzygnie się on za pięć kolejek. Nic się w tym zakresie nie zmieniło?

- Absolutnie nie. Po czterech najbliższych meczach, czyli przed spotkaniem z Lechią Tomaszów Mazowiecki, według mnie wszystko będzie już jasne. Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli wszyscy razem cieszyć się z awansu.

Do upragnionego celu przybliżyła was wygrana z Turem. Tym razem akurat ty miałeś chyba spokojniejszy dzień w pracy…

- Wbrew pozorom takie mecze należą do najtrudniejszych. Nie wiesz co, kiedy i jak może się wydarzyć. Taka jest jednak nasza robota. Im bliżej swojej bramki grasz, tym mniej możesz popełnić błędów. Bramkarz, jak saper, pomylić może się tylko raz. Każda kolejna formacja ma już kogoś za plecami, a to oznacza dodatkową szansę na ratunek. W takich spotkaniach, jak to ostatnie z Turem, nie jesteś cały czas pod prądem, co też może być problemem. Roboty faktycznie tym razem nie było zbyt wiele, głównie praca na przedpolu i wykopy nogami. Ta liga, ale też cała polska piłka, są jednak specyficzne, bardzo mocno oparte o stałe fragmenty gry. Prowadzisz 1:0, w ostatniej minucie rywal dostaje rzut wolny, wstrzela w  pole karne i wydarzyć może się absolutnie wszystko. Takich sytuacji musimy unikać jak ognia.

Przed wami kolejny mecz ze zdecydowanie niżej notowanym rywalem.

- Mamy z GKS-em Wikielec porachunki do wyrównania z poprzedniej rundy. Wtedy ten zespół również był skazywany na pożarcie. Poza tym jest w nas sportowa złość po ostatnich wydarzeniach.

Czyli dwie wygrane nie wystarczyły, by zapomnieć o gorszych meczach z Huraganem i Ursusem?

- Na pewno ich szkoda, ale wyszliśmy na Drwęcę i wygraliśmy 3:0, potem pokonaliśmy Tura 1:0 i choć dorobek bramkowy pewnie mógł być w tych meczach trochę większy, nie mamy nad czym płakać. Najbardziej boli strata punktów, bo przewaga dzisiaj mogła być dużo większa, ale ja dalej jestem pewien, że sprawę awansu rozstrzygniemy wcześniej niż 16 czerwca. Trzeba mieć spokojne głowy i robić swoje. Jak już wspomniałem, jest w nas duża sportowa złość i postaramy się potwierdzić na boisku, że w tej lidze jesteśmy po prostu najlepsi.

Dla ciebie stawką jest nie tylko awans. Przychodząc do Widzewa podpisałeś półtoraroczny kontrakt, który wygasa z końcem obecnego sezonu.

- Zgadza się. Gram o swoje życie. Bardzo chciałbym zostać w klubie i dalej pracować przy jego odbudowie. Motywacji na pewno mi więc nie brakuje, a i sportowo mam nadzieję, że się bronię. Wierzę, że końcówka sezonu będzie udana dla mnie i dla całego zespołu.