Global categories
Łukasz Kosakiewicz: Dużo dało nam to, że zrozumieliśmy się na boisku
Dodajmy, że bardzo efektywnie, bo "Kosa" wypracował kolegom z drużyny aż 8 bramek w rundzie jesiennej, przeważnie po dobrych dośrodkowaniach z boku boiska lub rzutów rożnych. Sam jednak nie strzelił jeszcze gola. - Mówiąc szczerze, nie skupiam się na zdobyciu bramki. Całą uwagę koncentruję na tym, żebyśmy wygrali mecz i żebym pomógł kolegom strzelać gole. Chcę dołożyć do tego swoją cegiełkę. Przyszedłem z ekstraklasy przede wszystkim po to, żeby pomóc drużynie mentalnie i fizycznie. Zresztą obrońcom trudno o okazje bramkowe. Najłatwiej strzelić im ze stałego pragmentu gry albo niespodziewanie z dystansu, tak jak zrobił to Daniel Tanżyna w meczu z Gryfem - mówi Łukasz Kosakiewicz.
Prawy obrońca Widzewa uważa, że razem z drużyną osiągnął pozytywny wynik na koniec jesieni. - Zagraliśmy dobrą rundę, chociaż bywały gorsze momenty, bo powoli musieliśmy się w drużynie nawzajem poznać. Chodziło o zgranie zespołu. Dużo dało nam to, że zrozumieliśmy się na boisku, a kumulacją tego był listopad, gdy weszliśmy na właściwy poziom, oddający potencjał drużyny - uważa Kosakiewicz.
Grudzień to już dla obrońcy Widzewa czas odpoczynku od piłki. - Wiadomo, że jak się już gdzieś wyjeżdża, to człowiek chce żeby głowa trochę odpoczęła od piłki. Teraz nie jest to najważniejsze, ale i tak oglądam i śledzę co dzieje się w innych ligach i krajach. Przede wszystkim to jednak czas, który chcę spędzić z rodziną i odpocząć mentalnie. Tak samo będzie w okresie świąt, ale nigdzie z rodziną nie wyjeżdżamy, bo chcemy żeby syn do chwili rozpoczęcia ferii zimowych chodził do szkoły - mówi nasz rozmówca.
A jaki prezent doświadczony defensor chciałby dostać pod choinkę w oczekiwaniu na piłkarską wiosnę? - Najważniejsze jest zdrowie i dobra forma, bo to daje bodziec do gry i jest niezbędne, żeby mieć siłę potrzebną do wywalczenia z kolegami awansu do I ligi i świętowania na koniec sezonu - wyjaśnia piłkarz Widzewa.