Lidera sprawdzi Cera. Już bez Romario
Ładowanie...

Rezerwy

Akademia

07 September 2022 08:09

Lidera sprawdzi Cera. Już bez Romario

Jest przełom XX i XXI wieku. Masz już telewizor z telegazetą, więc możesz być na bieżąco z doniesieniami z piłkarskiej Polski. Widzew Łódź znajduje się w górnej połówce I ligi (dzisiejszej Ekstraklasy), ale ciekawie jest też poziom niżej, gdzie o awans do elity walczy Ceramika Opoczno (zawsze bezskutecznie). Od tamtych czasów minęły dwie dekady, jednak dzisiaj ekipa z południowego wschodu województwa przypomni się łódzkim kibicom. Choć w zupełnie innych realiach.

Opoczyński klub był przez kilka sezonów prawdziwą potęgą II ligi - rokrocznie plasował się w czołówce tabeli, a wielu kibiców miało nadzieję na to, że w końcu wywalczy też awans na najwyższy poziom (choć inni, lepiej odnajdujący się w kuluarach tamtejszych gabinetów klubowych, byli co do tego sceptyczni). Tak czy inaczej, drużyna, przez dziesięć lat sponsorowana przez Zespół Zakładów Płytek Ceramicznych w Opocznie, musiała budzić respekt. Arkadiusz Bilski, Marcin Boguś, Zbigniew Czerbniak, Rafał Dopierała, Mirosław Myśliński, Grzegorz Piechna czy Andrejs Prohorenkovs (reprezentant Łotwy i uczestnik ME 2004!) - to byli piłkarze przez wielkie "P". W sezonie 2002/2003, w kadrze zespołu pojawił się też Mirosław Stasiak. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że został on wtedy również… jego właścicielem.

 

Sam Stasiak to postać kultowa - on pewnie do dziś tak o sobie myśli - my powinniśmy użyć jednak chyba dużo bardziej pejoratywnego określenia - to idealne odzwierciedlenie polskiego działacza piłkarskiego przełomu wieków. Lokalny przedsiębiorca, który pod koniec lat dziewięćdziesiątych przejął klub Cefol Wojciechów, by przemianować go najpierw na LKS Gomunice, a finalnie na Stasiaka (a jakże by inaczej!) Bak-Pol Gomunice. W sezonie 2000/2001 zrobił z niego czwartoligową potęgę, zdecydowanie zwyciężył w rozgrywkach (co ciekawe, w pokonanym polu zostawił rezerwy Widzewa) i wywalczył awans do III ligi, samemu wiele razy wpisując się na listę strzelców. Skuteczność wcale już nie najmłodszego bossa (rocznik 1967) sprawiła, że w lokalnej prasie nadano mu przydomek "Romario z Gomunic", wymyślony ponoć przez jednego z jego brazylijskich kolegów z drużyny. Po awansie, Stasiak miał się odgrażać, że na wyższym szczeblu powalczy o tytuł króla strzelców (znakomity artykuł na temat tej postaci napisał swego czasu Leszek Milewski na "Weszło"), ale skończyło się na planach. Przygoda Stasiaka Bak-Polu Gomunice z III ligą też szybko się skończyła - już po jednym sezonie.

 

Telegazeta

Telegazeta. Tutaj można było śledzić losy drugoligowej Ceramiki.

 

Sam Stasiak nie poddawał się jednak i postanowił spróbować sił w większej piłce. W 2002 roku przejął Ceramikę, ze sponsorowania której wycofał się wówczas ZZPC. Przedsiębiorca szybko zrobił to samo, co w Gomunicach - nazwę klubu wymienił na swoje nazwisko, zaczął też pojawiać się na boisku - przypomnijmy, na drugim szczeblu w kraju. To prowadziło do różnego rodzaju spornych sytuacji - dla przykładu, gdy trener Mariusz Łaski nie chciał go wpuścić z ławki, stracił pracę (ostatecznie panowie się pogodzili, a kilka lat później zeznawali nawet w prokuraturze, dysponując tylko pierwszymi literami swoich nazwisk, ale to już temat na inną opowieść). Co by nie mówić, pierwszy sezon już-nie-Ceramiki-tylko-Stasiaka Opoczno zakończył się największym sukcesem w historii - dotarciem do ćwierćfinału Pucharu Polski i odpadnięciem z wielką Wisłą Kraków (2:2 u siebie, 0:5 na wyjeździe - Stasiak wszedł na końcówki obu meczów, w Wiśle na murawie przebywali Marcin Baszczyński, Mauro Cantoro, Arkadiusz Głowacki, Mirosław Szymkowiak czy Maciej Żurawski). Naiwni mogli przypuszczać, że upragniony awans nareszcie uda się wywalczyć…

 

…ale nie Stasiak, któremu zaczynało być za mało wrażeń. A to pojechał do Szczecina, gdzie chciał robić interesy z Antonim Ptakiem (władającym wówczas i Pogonią, i Piotrcovią Piotrków Trybunalski - to właśnie tej drugiej drużynie Stasiak strzelił swojego jedynego gola na poziomie II ligi - taka ciekawostka), a to był przymierzany do bankrutującego Widzewa ("Stasiak i Ptak ratują Widzew" - o taki tytuł pokusił się w lipcu 2003 roku portal 90minut.pl). Ostatecznie, przed wiosną sezonu 2003/2004, boss zabrał swoje zabawki i przeniósł klub do Ostrowca Świętokrzyskiego, gdzie zaczął funkcjonować jako Stasiak KSZO Celsa (choć nie potrwało to długo, bo szybko w mieście zaczęto tracić cierpliwość). W Opocznie Stasiak pozostawił zaś spaloną ziemię - w 2006 roku Ceramika zaczęła od A-klasy i dawnej potęgi nigdy odbudować nie zdołała.

 

Obecnie klub występuje na szczeblu IV ligi, choć jako beniaminek, po wywalczonym w ubiegłym sezonie awansie z piotrkowskiej okręgówki, spisuje się naprawdę dobrze - w siedmiu kolejkach zgromadził trzynaście punktów. Zespół prowadzony jest przez… Marcina Mireckiego, znajomego wszystkich kibiców Widzewa, którym w czerwcu 2018 roku śniły się koszmary z jego udziałem. Filigranowy zawodnik, wówczas reprezentujący barwy Lechii Tomaszów Mazowiecki, był pierwszoplanową postacią słynnego meczu przy al. Piłsudskiego, kiedy to ważyły się losy miejsca w II lidze. Mirecki niemiłosiernie kręcił łódzką obroną, miał swoje sytuacje, na szczęście żadnej nie wykorzystał. Gdyby był odrobinę skuteczniejszy, tomaszowianie upokorzyliby drużynę Franciszka Smudy i mogli radować się z awansu w Sercu Łodzi. Tak się nie stało, więc teraz 36-latek na pewno zrobi wszystko, by zrewanżować się za tamten wieczór.

 

Marcin Mirecki w pamiętnym meczu o awans do II ligi.

 

Bez dwóch zdań, faworytami dzisiejszego starcia będą jednak piłkarze rezerw Widzewa. W ubiegłą sobotę, czerwono-biało-czerwoni obronili fotel lidera tabeli Betcris IV ligi, choć wcale nie mieli łatwo. Co prawda już po dwudziestu minutach powinni prowadzić kilkoma bramkami, ale kompletnie zawodziła ich skuteczność (jak Mireckiego cztery lata wcześniej). Do przerwy było tylko 1:0, a tuż po zmianie stron strzałem życia popisał się Łukasz Rakowski. Zrobiło się nieciekawie, na szczęście podopieczni trenera Patryka Czubaka utrzymali nerwy na wodzy i zdołali jeszcze przechylić szalę na swoją korzyść. Po raz kolejny (tak samo było w spotkaniach z Borutą Zgierz i Polonią Piotrków Trybunalski) dostali natomiast nauczkę, że wykreowane okazje należy wykorzystywać. Bez tego, o awansie do III ligi nie ma co myśleć, zwłaszcza że drugi GKS Bełchatów nadal depcze po piętach.

 

Widzew_Ceramika

Adam Dębiński miał już okazję rywalizować z Ceramiką.

 

Warto jeszcze wspomnieć o tym, że mecz z opoczyńską ekipą będzie dla zawodników rezerw składową naprawdę wymagającego maratonu. Zaczął się on w ubiegłą sobotę w Zduńskiej Woli, dziś będzie kontynuowany na Łodziance, a później jeszcze w niedzielę w Buczku, w kolejną środę w Byczynie (w starciu okręgowego Pucharu Polski z Termami Nerem Poddębice) i - na zakończenie - w następny weekend z AKS-em SMS-em Łódź u siebie. Widzewiaków czeka pięć spotkań w dwa tygodnie, można się więc spodziewać pewnych rotacji w składzie. Czy już dzisiaj, przekonamy się po południu. Niezależnie od kadry, trzy punkty są jednak obowiązkiem.

 

Widzew II Łódź - Ceramika Opoczno / 7 września / 16:30 / Obiekty treningowe Widzewa Łódź "Łodzianka" / wstęp wolny / Widzew TV / Relacja live na Twitterze Akademii Widzewa TUTAJ