Global categories
Krzysztof Możdżonek: Nie możemy tak tracić bramek
W kiepskich nastrojach wracali do Łodzi z Nowego Miasta Lubawskiego piłkarze Widzewa. Podopieczni Tomasza Muchińskiego w niedzielę prowadzili już w ważnym meczu z Finishparkietem Drwęcą dwoma bramkami. Rywalowi wystarczyło jednak 45 minut, by nie tylko odrobić stratę, ale też wyjść na prowadzenie i ostatecznie zgarnąć całą pulę, czyli trzy niezwykle cenne, ligowe punkty.
- Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była niezła, co potwierdzał wynik 2:0. Zeszliśmy do szatni, gdzie powiedzieliśmy sobie, że jest 0:0, gramy dalej i chcemy zdobywać kolejne bramki, ale boisko brutalnie zweryfikowało nasze plany. Finishparkiet przejął inicjatywę, chociaż nie uważam, żeby stworzył jakieś klarowne sytuacje, po których mógłby strzelać bramki. Dwa gole straciliśmy jednak po stałych fragmentach i jednego po wrzutce w pole karne. W którymś meczu z kolei tracimy bramkę po stałym fragmencie, mimo że pracujemy nad tym na treningach. Wydaje się, że wygląda to dobrze, a przychodzi mecz i wkrada się rozluźnienie czy dopada nas coś innego. Nie może tak być - przyznał po meczu Krzysztof Możdżonek.
Na konferencji prasowej trener Widzewa przyznał w niedzielę, że jego podopieczni są w słabej kondycji fizycznej i kilku z nich nie jest w stanie rozegrać całego spotkania na najwyższych obrotach. W drugiej połowie spotkania z Finishparkietm Drwęcą problemem były jednak również okoliczności, w których Widzew tracił kolejne gole. - Na pewno tak tracone bramki podcinają skrzydła. Jeśli zaś chodzi o przygotowanie fizyczne to każdy powinien odpowiedzieć za siebie, bo organizmy mamy różne. Ja się czuję dobrze, jestem w stanie biegać 90 minut - zaznaczył nasz rozmówca.
Przed przerwą łodzianie pokazali kawał dobrego futbolu i byli w stanie narzucić swój styl gry jednemu z najlepszych zespołów w stawce. Te fragmenty gry pokazały na pewno, że w zespole jest odpowiednia sportowa jakość. Druga połowa meczu sprawiła jednak, że mało kto będzie pamiętać te dobre momenty, które nic w efekcie nie dały. - Przegraliśmy, więc negatywów jest na pewno więcej i musimy zrobić, wszystko, żeby się nie powtórzyły, ale będziemy pracować też nad tym, żeby powtarzać pozytywne rzeczy, których w tym meczu jednak też nie zabrakło - podkreślił młody pomocnik.
Sam Możdżonek prezentował się w niedzielę bardzo dobrze. Mimo filigranowego wzrostu dzielnie walczył z silniejszymi fizycznie rywalami, a znakomitym podaniem otworzył drogę do bramki Mateuszowi Michalskiemu. - Cieszę się z tego, że gram. Najważniejszy jest jednak cel drużyny, a nie osiągnięcia indywidualne, więc trudno być zadowolonym w obecnej sytuacji. Naszym celem niezmiennie jest pierwsze miejsce i awans do drugiej ligi, na ten moment będzie o jego realizację na pewno ciężko - wyjaśnił.