Krystian Nowak: Czuję, jakby nie było mnie w Widzewie tylko chwilę
Ładowanie...

Global categories

19 January 2020 09:01

Krystian Nowak: Czuję, jakby nie było mnie w Widzewie tylko chwilę

25-letni obrońca po prawie pięciu latach wrócił do zespołu, w którym stawiał pierwsze kroki w zawodowym futbolu. Teraz ma mu pomóc w walce o kolejne ligowe awanse.

widzew.com: Czym przede wszystkim skusił cię Widzew?

Krystian Nowak: Byłem pod dużym wrażeniem tego, jak bardzo przedstawiciele klubu są zdeterminowani, żeby mnie pozyskać. Podoba mi się wizja rozwoju klubu i budowy drużyny prezes Martyny Pajączek i trenera Marcina Kaczmarka. Przychodzę do wspaniałego klubu, z wyjątkowymi kibicami, którzy są z drużyną zawsze, na dobre i na złe. Widzew zawsze był mi bliski, dlatego cieszę się, że zyskałem uznanie w oczach jego przedstawicieli i już wkrótce będę mógł znów założyć czerwono-biało-czerwona koszulkę.

Odchodząc kilka lat temu z klubu myślałeś o tym, że chciałbyś do niego jeszcze kiedyś wrócić?

- Miałem taką nadzieję. Cały czas śledziłem losy Widzewa, kibicowałem mu. Byłem nawet na nowym stadionie i obserwowałem grę drużyny na żywo, chłonąc wyjątkową atmosferę panującą w Sercu Łodzi. Poza tym regularnie oglądałem mecze za pośrednictwem WidzewTV. Zarażałem tym nawet kolegów z zagranicznych drużyn. Szło mi całkiem nieźle, bo w weekendy zamiast śledzić rywalizację najsilniejszych klubów Europy, oni oglądali ze mną walkę widzewiaków w drugiej, a wcześniej nawet w trzeciej lidze. Byli pod dużym wrażeniem tego, co dzieje się na stadionie przy Piłsudskiego.

Podpisałeś umowę na 2,5 roku. Nadszedł czas na stabilizację?

- Zgadza się. Cele moje i klubu są zbieżne. Zależało mi na związaniu się z Widzewem na dłużej, a i klub chce na mnie postawić. Od początku rozmów czułem, że jestem tu potrzebny. Mam przekonanie, że to odpowiedni moment na powrót. Jestem dzisiaj lepszym, dużo bardziej doświadczonym zawodnikiem i chcę powalczyć z Widzewem o najwyższe cele. Jestem pewien, że po latach będę mógł pogratulować sobie tej decyzji.

Masz na koncie sporo występów nie tylko w polskiej ekstraklasie, ale również w najwyższych ligach za granicą. Czy wyjazd w tak młodym wieku z perspektywy czasu uważasz za dobre rozwiązanie?

- Gra poza krajem pozwoliła mi rozwinąć się piłkarsko, dojrzeć i okrzepnąć. Pobyt w każdym z zagranicznych klubów, do których trafiłem, dał mi coś nowego. Jestem zadowolony, choć na pewno nie wszystko układało się po mojej myśli. Kontuzja wykluczyła mnie z gry na kilka miesięcy. Pracowałem jednak ciężko, nie zaprzątałem sobie głowy niepotrzebnymi sprawami, nie ulegałem pokusom. Mam z tyłu głowy, że w piłkę nożną nie gra się całe życie, dlatego w trakcie krótkiej kariery zawodniczej trzeba dawać z siebie wszystko i starać się ciągle iść do przodu.

Poważne granie w piłkę zacząłeś właśnie w Widzewie w wieku 18 lat. Czy jako nastolatek grający w UKS-ie SMS-ie Łódź myślałeś o tym, żeby trafić do klubu z Piłsudskiego 138?

- Bardzo mi na tym zależało. Mieszkałem niedaleko SMS-u, koledzy na osiedlu byli za Widzewem, więc i ja szybko skierowałem swoje myśli w stronę tego klubu. Pierwszy do Widzewa trafił od nas Mariusz Rybicki. Pamiętam, że bardzo zazdrościłem mu tego transferu, ale już kilka miesięcy później spotkaliśmy się ponownie w jednym klubie. Przenosiny do klubu ekstraklasy w tak młodym wieku były dla mnie olbrzymią szansą.

Trafiłeś jednak na trudne czasy klubu.

- Nie chciałbym już do tego wracać i przywoływać negatywnych emocji. Tamten rozdział został już dawno zamknięty. Cieszę się, że Widzew znajduje się teraz w zupełnie innym miejscu. Klub stale się rozwija, nastawienie wszystkich jest bardzo pozytywne. Ważne, żeby dobrze to wykorzystać.

Mając ledwie 20 lat zostałeś kapitanem drużyny. Nie obawiałeś się ciężaru odpowiedzialności związanego z pełnieniem tej funkcji?

- Przede wszystkim byłem tym wyborem zaszczycony. Pamiętam, że było to bardzo przyjemne uczucie. Takie przeżycia zostają z tobą na całe życie. Presja w Widzewie była zawsze. Grając dla tego klubu trzeba mieć jej świadomość i umieć sobie z nią radzić. Ja nie miałem problemu z presją, choć pewnie po latach na pewne sprawy patrzę inaczej niż wtedy. Za młodu wieloma kwestiami przejmowałem się bardziej niż powinienem. Teraz łatwiej mi podchodzić do życia z odpowiednim dystansem.

O aklimatyzację w nowej drużynie nie powinno być trudno. Choć architektura przy Piłsudskiego 138 od czasu twojej gry w klubie zmieniła się diametralnie, spotkasz w klubie kilka znajomych twarzy.

- Rzeczywiście. W drużynie jest Patryk Wolański, z którym grałem w Widzewie, a w klubie pracuje Rafał Pawlak. Znam się też dobrze z Mateuszem Możdżeniem z czasów wspólnej gry w Podbeskidziu. Z innymi zawodnikami rywalizowałem na boisku. Jestem pewien, że będę w stanie szybko się z nimi dogadać. Przyświeca nam w końcu jeden, wspólny cel. Czuję, jakby nie było mnie w klubie tylko chwilę, jakbym wracał do niego po krótkiej przerwie. Poza tym Łódź to mój drugi dom. Mieszkałem tu wiele lat, spędziłem prawie tyle czasu, co w rodzinnym Ełku.

Wracasz do Widzewa wyrównać rachunki?

- W pewnym sensie na pewno. Po dwóch spadkach przed laty, teraz chcę powalczyć z zespołem o dwa kolejne awanse i powrót do ekstraklasy, w której zaczynałem swoją przygodę z Widzewem i dorosłą piłką. Do wszystkiego podchodzę jednak ze spokojem. Najpierw wiosną musimy wywalczyć awans do I ligi i teraz tylko to się liczy. Ale taki klub jak Widzew na pewno nie zadowoli się awansami i samym powrotem do elity.

fot. Karol Grzegorek