Koszmar spod Jasnej Góry
Ładowanie...

Global categories

12 March 2020 08:03

Koszmar spod Jasnej Góry

Powyższy tytuł nie jest bynajmniej żadnym chwytliwym zabiegiem, mającym przyciągnąć uwagę kibiców Widzewa. Po prostu z poprzednich meczów z najbliższym ligowym rywalem, klub z alei Piłsudskiego ma przeważnie złe lub wręcz koszmarne wspomnienia.

Te najgorsze dotyczą zamierzchłych czasów Polski okresu stalinizmu, gdzie nawet klubom sportowym z tradycjami na siłę zmieniano nazwy, żeby były bardziej socjalistyczne i robotnicze. Tym sposobem częstochowska Skra przemieniła się na kilka lat w Ogniwo i pod taką nazwą cztery razy zmierzyła się z Widzewem w III lidze.

Oj, nie były to dobre mecze dla widzewiaków. Najpierw w 1953 roku przegrali pod Jasną Górą 1:5, a u siebie zrewanżowali się skromnym zwycięstwem 2:1. W kolejnym roku, bo grano wtedy odwrotnym systemem wiosna-jesień, łodzianie zanotowali w Częstochowie porażkę 0:5, a na własnym boisku przegrali aż 1:7!

Potem na wiele lat Skra zniknęła z ligowego szlaku widzewiaków i pojawił się z powrotem dopiero w 2018 roku, gdy oba zespoły spotkały się w II lidze. Pierwszy mecz rozegrano w Łodzi, gdzie Widzew zwyciężył 2:0 po golach Dario Kristo i Daniela Świderskiego. Niby od tego spotkania minęło raptem półtora roku, ale z piętnastu piłkarzy Widzewa, którzy wtedy zagrali, teraz szansę na występ w najbliższą sobotę ma tylko Patryk Wolański. Michael Ameyaw i Przemysław Banaszak są wypożyczeni do innych klubów, a Daniel Mąka dopiero wraca do formy po kontuzji. Pozostałych jedenastu zawodników już w Widzewie nie ma.

W rundzie wiosennej poprzedniego sezonu widzewiacy pojechali na rewanż pod Jasną Górę i zremisowali ten mecz 1:1 w trudnych do wytłumaczenia okolicznościach, bo najpierw prowadzili po samobójczej bramce Mariusza Holika, który trzy minuty przed końcem doprowadził do remisu. Jednak piłkarze trenera Jacka Paszulewicza mogli przełamać "remisowe fatum", bo już w doliczonym czasie wywalczyli rzut karny. Do piłki podszedł wówczas młody Ameyaw i nie wykorzystał szansy na zdobycie zwycięskiej bramki. To był jeden z tych meczów, za sprawą których Widzew przegrał awans do I ligi w poprzednim sezonie.

Jeszcze gorsze wspomnienia kibice łódzkiej drużyny mają z ubiegłorocznej jesieni, bo widzewiacy niespodziewanie przegrali 0:1 na boisku Skry. Pod wieloma względami był to przełomowy mecz, po którym doszło do kilku decyzji o zmianach w składzie, które podjął trener Marcin Kaczmarek. Między innymi na następny mecz po raz pierwszy w sezonie w bramce stanął Wojciech Pawłowski, a w środku pola w barwach Widzewa zadebiutował Mateusz Możdżeń.

Już wiadomo, że również najbliższe spotkanie Widzewa ze Skrą zapisze się w historii obu klubów, bo będzie pierwszym rozegranym w Sercu Łodzi ligowym meczem bez udziału publiczności. To efekt decyzji łódzkiego wojewody związanej z groźbą epidemii koronawirusa. Kto w nowych okolicznościach będzie górą?