Global categories
Kłopoty żołądkowe, zła taktyka i czeska waleczność
Pierwszym wielkim, europejskim rozczarowaniem dla fanów Widzewa był rewanżowy mecz z francuskim AS Saint-Etienne w pierwszej rundzie Pucharu UEFA jesienią 1979 roku. Wprawdzie Francuzi mieli wtedy wspaniały zespół, ale widzewiacy nie byli gorsi, co potwierdzili w pierwszym spotkaniu, które wygrali 2:1. Jednak w rewanżu nie istnieli na tle mocnego rywali i polegli 0:3. - Zagraliśmy fantastyczny pierwszy mecz, ale w rewanżu nie mieliśmy szans. Oni nas po prostu zniszczyli - opowiadał po latach Tadeusz Błachno, który wtedy grał w drużynie Widzewa.
Rok później, również w Pucharze UEFA, łodzianie zaliczyli jeden ze swoich najgorszych występów w historii startów w europejskich rozgrywkach. Po wyeliminowaniu Manchesteru United i Juventusu, widzewiacy liczyli, że na tej dobrej fali "pojadą" też z Ipswich Town, kolejnym angielskim rywalem, z którymi potrafili grać. Takie przekonanie panowało nie tylko wśród piłkarzy. Nieżyjący już trener Jacek Machciński był tak pewien dobrego występu swojej drużyny w pierwszym meczu w Anglii, że nawet zaproponował Bobby'emu Robsonowi, menadżerowi Ipswich, zakład o to, który zespół wygra to spotkanie. - Nie, nie zakładam się - odpowiedziałem, wciąż niedowierzając całej sytuacji. W piłce spotykasz różne sytuacje... - wspominał Robson w swojej biografii.
*Włodzimierz Smolarek był jednym z kilku widzewiaków, dla których z różnych powodów wyjazdowy mecz z Ipswich Town był jednym z ich najgorszych występów w barwach RTS-u
Gdyby się jednak z Machcińskim założył, to by nie żałował, bo jego piłkarze rozgromili Widzew 5:0. Łodzianie zagrali tam fatalnie i już po dwóch pierwszych straconych bramkach było wiadomo, że jest po meczu, a w następnych minutach będzie jeszcze gorzej. I było. Widzewiacy prezentowali się słabo, a przyczyną ich niedyspozycji były wydarzenia z wcześniejszego dnia, gdy piłkarze RTS-u nie żałowali sobie dobrego jedzenia i wina podczas powitalnej kolacji w hoteliku, w którym zakwaterowali się przed meczem z Ipswich. Już w trakcie spotkania specyficzne kłopoty z powodu sutej kolacji miał Włodzimierz Smolarek, o czym barwnie pisał Marek Wawrzynowski w książce "Wielki Widzew": "Smolarek upodobał sobie zwłaszcza winogrona (...) Napastnik Widzewa pochłaniał wielkie niemal jak piłeczki ping-pongowe owoce w ogromnych ilościach. Następnego dnia zamiast myśleć o tym, jak pokonać bramkarza Ipswich, liczył czas do przerwy, żeby wejść do toalety". Kilku innych piłkarzy też miało różne dolegliwości po tej angielskiej kolacji, podczas której serwowano też kawior i homara.
W następnym sezonie, już jako mistrzowie Polski, widzewiacy jesienią 1981 roku zadebiutowali w Pucharze Mistrzów. Była to dla nich premiera fatalna, bo chociaż od razu w pierwszej rundzie mieli za rywali mocny Anderlecht Bruksela, to jednak kibice liczyli, że Widzew w meczu u siebie po raz kolejny zaskoczy mocnego rywala. Tymczasem to goście z Belgii zaskoczyli drużynę RTS-u. - Na drużynę grającą tak jak Anderlecht, czyli bardzo dobrze technicznie, trzeba było już opracować trochę inny sposób gry. Może też po prostu nie potrafiliśmy wówczas inaczej grać. (...) Trochę się pogubiliśmy w tym meczu, może też zabrakło tu dobrej taktyki, bo to byli wirtuozi piłki, wygrali z nami dość łatwo - wspominał Smolarek w swojej autobiograficznej książce. Widzew przegrał u siebie z Anderlechtem 1:4 i rewanż nie miał już znaczenia.
*Wychodząc na boisko na mecz z Anderlechtem w Łodzi, widzewiacy liczyli na korzystny wynik. Jednak rywale totalnie zaskoczyli ich swoją taktyką gry
Rok później widzewiacy byli już mądrzejsi o mecze z Anderlechtem i w Pucharze Mistrzów dotarli aż do półfinału. Jednak po sezonie 1982-83 w zespole doszło do kolejnych dużych zmian kadrowych, co dało się odczuć jesienią 1983 roku podczas występów Widzewa w Pucharze UEFA. Najpierw zespół trenera Władysława Żmudy męczył się ze szwedzkim Elsfborgiem, a potem nie dał rady czeskiej Sparcie Praga. Po wygranej 1:0 u siebie, w rewanżu nad Wełtawą przegrał 0:3. Jak wspominał Włodzimierz Smolarek, wprawdzie przy wyniku 0:2 Widzew miał okazje, żeby strzelić gola i awansować, ale ostatecznie górą byli rywale. - Trener Sparty powiedział później, że w pucharowych meczach nie decyduje taktyka, a po prostu walka z całych sił. Czesi zademonstrowali jedno i drugie. My nie byliśmy w stanie zastąpić tych, którzy odeszli: Surlita, Grębosza, Tłokińskiego i Rozborskiego. Sama ambicja to było za mało - opowiadał "Smolar".
"Puchar dla Widzewa!" - takie okrzyki wznosili kibice Widzewa w listopadzie 1984 roku, gdy ich zespół wychodził na rewanżowy mecz z Borussią Moenchengladbach w 1/16 finału Pucharu UEFA. Po porażce 2:3 w Niemczech, u siebie łodzianie wygrali 1:0 i awansowali do rundy, której stawką były wiosenne ćwierćfinały. Hasło wykrzykiwane przez fanów RTS-u nie wydawało się jakimś życzeniowym myśleniem kibiców, tym bardziej że widzewiacy w 1/8 finału wylosowali Dynamo Mińsk.
*Niestety, bramkarz Dynama Mińska przeważnie skakał do piłki wyżej od widzewiaków i to jego drużyna awansowała do ćwierćfinału Pucharu UEFA
Wtedy był to jeden z najmocniejszych klubów ligi Związku Radzieckiego, ale w Łodzi po wyeliminowaniu Borussii liczono na kolejny sukces. Jednak zamiast niego było wielkie rozczarowanie. Widzew przegrał pierwszy meczu u siebie 0:2, a rywale ze stolicy Białorusi wygrali z gospodarzami ich bronią - krótkim kryciem. W rewanżu, który z powodu zimowych warunków panujących w Mińsku rozegrano w dalekiej Gruzji, łodzianie szybko objęli prowadzenie po golu Dariusza Dziekanowskiego i powinni spokojnie strzelić kilka kolejnych bramek. Tak się nie stało i do wiosennych ćwierćfinałów awansowało Dynamo.
Gruzińscy kibice, którzy oglądali ten mecz, nie mogli się nadziwić, jak tak dobra drużyna jak Widzew mogła odpaść z tak przeciętnie grającym rywalem. Szkoda straconej szansy, bo w ćwierćfinale Dynamo trafiło na Żeljeznicar Sarajewo i... odpadło. Za to w półfinale ekipa z Jugosławii okazał się gorsza od węgierskiego Videotonu, który w finałach Pucharu UEFA 1985 zagrał z Realem Madryt. Finałowe mecze widzewiaków z Królewskimi... To byłaby dopiero historia.