Global categories
Kamil Tlaga: Nie mam zamiaru się poddawać
W ostatnim tegorocznym występie ligowym Widzew Łódź przegrał na wyjeździe z Legią II Warszawa 1:3. Choć piłkarze z miasta włókniarzy pierwszą tego dnia bramkę stracili już w 3. minucie meczu, mieli swoje szanse i w drugiej połowie byli blisko wyjścia na prowadzenie. Niewykorzystane sytuacje się jednak zemściły i sprawiły, że łodzianie do domów wracali ostatecznie w fatalnych nastrojach.
- Zabrakło koncentracji. Znów zaważył stały fragment gry i błędy indywidualne. Nie chcę mieć do "Chorego" żadnych zastrzeżeń, bo w niektórych meczach nam pomógł, ale w sobotę ta akcja, w której straciliśmy bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego, chyba zadecydowała. Tak naprawdę Legia, poza bramką zdobytą w pierwszej minucie, w ogóle nam nie zagroziła. I potem w drugiej połowie, do momentu stracenia kolejnego gola, wyglądało to z naszej strony dobrze. Taka strata załamuje, zwłaszcza że żaden z zawodników nie przeszedł koło meczu - podsumował sobotnie starcie Kamil Tlaga. - Przyjechaliśmy do Ząbek zdobyć trzy punkty i zmniejszyć stratę do lidera tabeli. Byliśmy blisko, ale przegraliśmy. Liczą się bramki, a nie styl - dodał.
Zimą w Widzewie spodziewać można się wielu zmian. Nie jest tajemnicą, że klub będzie miał nowego trenera, a ten zapewne własną wizję budowy i funkcjonowania zespołu. Najważniejsze, żeby wiosną pierwsza drużyna była w stanie odciąć się od ostatnich wydarzeń i nawiązać rywalizację z głównymi konkurentami do awansu. - Przyjdzie nowy trener, który jakąś wiedzę o zespole będzie już pewnie miał. Możliwe, że widział nasze ostatnie mecze i wie jak to wygląda. Zarząd też jeździ za drużyną i obserwuje naszą grę. Dlatego na pewno zimą będą bardzo duże ruchy personalne. Pewnie w najbliższym czasie zaczną się rozmowy - zauważył nasz rozmówca.
Tladze w Widzewie jest jednak dobrze, a ambicja i charakter "walczaka" sprawiają, że chce dalej walczyć o awans i wierzy, że jego zespół będzie w stanie odrobić w pozostałych do rozegrania siedemnastu meczach dwanaście punktów straty do lidera. Jego i kolegów czeka na pewno sporo pracy, ale 29-letni zawodnik nie ma zamiaru przed czasem rzucać ręcznika.
- Nie po to gram tyle lat w piłkę, żeby się załamywać przy dwunastu punktach straty. Cały czas, od pierwszego meczu, wierzę, że wywalczymy awans. Przed nami cała zima. Dlaczego mielibyśmy później nie zniwelować tego dystansu? Co do mojej osoby, to nie do mnie należeć będzie ostateczna decyzja. Uważam, że nie przeszedłem obok żadnego meczu. Nie mam zamiaru się poddawać i odchodzić, bo mamy taką, a nie inną stratę. Mam taki charakter, jaki mam, jest mi w Widzewie dobrze i chcę w nim zostać. Wszystko zależy jednak od "góry" - zaznaczył urodzony w Wołominie piłkarz.