Global categories
Jubileusz meczu z Man City. W piątek specjalny program przedmeczowy
14 września 1977 roku Widzew rozpoczął pisanie nowej księgi w historii klubu pt. „Europejskie puchary”. Do tej pory powstały 33 rozdziały, bo tyle dwumeczów rozegrał w sumie w pucharze UEFA, Pucharze Zdobywców Pucharów i Pucharze Europy Mistrzów Krajowych, późniejszej Lidze Mistrzów. Jak na debiutanta zaczął znakomicie, bo już pierwszy rozdział zapisał złotymi zgłoskami.
Przepustkę do Pucharu UEFA dało wicemistrzostwo Polski w sezonie 1976/77. Wynik losowania w Zurychu wydawał się najgorszy z możliwych. Z polskich klubów Widzew trafił na najtrudniejszego rywala – Manchester City. Tony Book, menedżer Anglików, mógł niemal wystawić jedenastkę złożoną wyłącznie z reprezentantów Anglii, Szkocji i Irlandii.
„Nie pomagała świadomość, że nigdy wcześniej polski klub nie wyeliminował angielskiej drużyny. Nawet legendarny wtedy Górnik Zabrze przegrał w Manchesterze zarówno z City, jak i z United, po 0:2.” – napisał Bogusław Kukuć, jeden z trzech łódzkich dziennikarzy, którzy widzieli spotkanie w Manchesterze na żywo.
Na dodatek widzewiacy bardzo słabo rozpoczęli sezon, więc tym bardziej byli skazywani na porażkę. Po przegranej z Legią 1:4 Pawła Kowalskiego w roli trenera zastąpił Bronisław Waligóra. „Pamiętam lekturę polskiej prasy w samolocie LOT-u, który leciał do Londynu. Widzewiacy czytali złośliwości pod swoim adresem i rozważania o rozmiarach pewnej porażki w pucharowym debiucie” – podkreśla red. Kukuć.
- Także ja zasiadałem na ławce trenerskiej w europejskich pucharach po raz pierwszy. Los rzucił nas na głęboką wodę - Manchester City był liderem ekstraklasy, my zajmowaliśmy ostatnie miejsce w polskiej lidze – dodaje Bronisława Waligóra. - Jak przyjechaliśmy do Manchesteru, zobaczyliśmy mnóstwo plakatów, które wywiesili Anglicy. "City - Widzew 5:0", "City - RTS 8:0" i tak dalej. Ja powtarzałem piłkarzom, że naprzeciwko nas staną tacy sami ludzie.
- Chyba nikt w nas nie wierzył, bo nawet telewizja na ten mecz nie pojechała. Każdy skazywał nas na pożarcie i to spektakularne – przyznaje Zdzisław Kostrzewiński, pomocnik Widzewa. - Nikt z nas się nie bał, inaczej byśmy tego Manchesteru nie wyeliminowali.
Przed meczem menedżera rywali zastanawiały tylko rozmiary zwycięstwa. Liczył na to, że do Polski jego podopieczni pojadą już z bezpieczną zaliczką. „Wygrana trzema golami da nam spokój przed rewanżem. I moi chłopcy są w stanie to zrobić. Musimy do maksimum wykorzystać pierwsze spotkanie u siebie” – mówił w przedmeczowym programie Tony Book.
Peter Swales, prezes klubu przyznał, że o Widzewie nie wiedzą wiele, ale nie wyobrażają sobie, że drugi rok z rzędu odpadną w pierwszej rundzie (rok wcześniej z Juventusem Turyn).
- Anglicy byli bardzo gościnni. Przed pierwszym gwizdkiem mieliśmy wszystko, czego dusza zapragnie. Trening przedmeczowy odbyliśmy na obiekcie jakiegoś trzecioligowca, ale z perfekcyjną murawą – wspomina Kostrzewiński. - Nie rozmawialiśmy o tym, kto jest tam reprezentantem Anglii, myśleliśmy o sobie. Wyszliśmy na rozgrzewkę 45 minut wcześniej, by oswoić się ze stadionem.
Do 70. minuty mecz toczył się po myśli gospodarzy – prowadzili 2:0. „Miejscowi dziennikarze oglądali się do tyłu loży prasowej, w której siedziało trzech polskich żurnalistów - prócz mnie Wojciech Filipiak i nieżyjący od 1999 roku radiowiec Zbigniew Wojciechowski. W tych spojrzeniach czuliśmy mieszankę litości, współczucia i przeprosin za dominację miejscowych” – wspomina red. Kukuć.
Widzew dzięki dwóm golom Zbigniewa Bońka wyrównał i sprawił ogromną sensację. Na trybunach i na boisku zrobiło się gorąco. Nerwy zaczęły puszczać zarówno piłkarzom, jak i kibicom. - Zastosowaliśmy taktykę obronną, bo wiedzieliśmy, że na nas ruszą. Nie do końca wytrzymaliśmy ten napór, ale później pokazaliśmy charakter. W sześć minut odmieniliśmy losy meczu. Manchester nie mógł się pogodzić z tym, że tak mało znany zespół remisuje na wielkim stadionie – uważa Bronisław Waligóra. - Gdy tylko Boniek dochodził do piłki, był wygwizdywany przez kibiców, a na boisku polowano na jego nogi. Jeden z zawodników po brutalnym faulu dostał czerwoną kartkę, a wtedy tak łatwo o wyrzucenie z boiska nie było, szczególnie na Wyspach. Mieliśmy na tyle charakteru i zadziorności, że nie pękliśmy. Boniek był niesamowicie odporny. Po drugiej bramce się ukłonił trybunom, dolewając oliwy do ognia. Pokazaliśmy charakter, który później określono widzewskim i był znany w całej Europie. Anglicy się wściekli.
Nazajutrz w prasie angielskiej doceniono Widzew. Jeden z dzienników zatytułował relację „Ognisty chłopak autorem remisu”. The Guardian nie oszczędzał gospodarzy, a ich grę nazwał ostro: „Nędza”. „Nie taki lew straszny - i to nawet we własnej jaskini” – tytułował remis Widzewa „Dziennik Popularny”.
„Wiele radości sprawiliśmy mieszkającym w Manchesterze Polakom. Ich zdaniem, dumni synowie Albionu otrzymali drugą po Wembley lekcję polską, tym razem w wydani widzewskim” – mówił dziennikarzom bohater Zbigniew Boniek.
Manchester City - Widzew 2:2 (1:0)
Gole: Barnes (11.), Channon (51.) - Boniek (70., 75.)
Manchester: Corrigan - Clements, Watson, Booth, Donachie - Hartford, Owen, Keegan (78. Royle) - Channon, Kidd, Barnes.
Widzew: Burzyński - Kostrzewiński, Janas, Grębosz, Chodakowski, Możejko - Boniek, Rozborski, Tłokiński - Kowenicki, Gapiński (67. Krawczyk).
W piątek wyjdzie kolejny numer przedmeczowego programu „Widzew Gol!”. Będzie powiększony do 24 stron, a w nim mnóstwo o meczu z Manchesterem City, archiwalne zdjęcia, wywiady, wspomnienia plakat drużyny z 1977 roku, a także m.in. zapowiedź meczu z Olimpią Zambrów, rozmowy z Danielem Mąką i Kacprem Falonem.