Janusz Niedźwiedź: Mamy coraz większe pole manewru
Ładowanie...

Global categories

23 August 2021 10:08

Janusz Niedźwiedź: Mamy coraz większe pole manewru

Gościem poniedziałkowej audycji "Witamy w Klubie" na falach Widzew.FM był trener Janusz Niedźwiedź, który m.in. podsumował ostatnie występy swojego zespołu.

Ostatnie dni były dla Widzewiaków dość intensywne. W nieco ponad tydzień łodzianie rozegrali trzy spotkania ligowe, w tym odbyli wyjazd do Gdyni. - Był to dla nas sprawdzian, bo jesteśmy nowym zespołem i patrzymy, na jakim poziomie przygotowania są zawodnicy. Pod tym względem możemy być zadowoleni, bo w środę intensywność gry była bardzo duża, chyba największa ze wszystkich tych meczów, natomiast w sobotę zawodnicy też dali radę, a trzeba pamiętać, że niektórzy grali wówczas trzecie spotkanie z rzędu. Właściwie cała nasza linia obrony występowała we wszystkich meczach po 90 minut, więc była to całkiem spora grupa, która jednak poradziła sobie z tym obciążeniem - powiedział na antenie Widzew.FM Janusz Niedźwiedź.

W środę Widzew, mimo bardzo dobrego początku spotkania, zanotował w Gdyni pierwszą w nowym sezonie porażkę. Sobotnie starcie ze Stomilem miało być okazją do szybkiej rehabilitacji i tak właśnie się stało, bo łodzianie pokonali rywali 2:0. - Przede wszystkim cały czas uczymy się siebie i patrzymy, jak reaguje zespół na tego typu sytuacje. Oczywiście robimy wszystko, aby ani po zwycięstwach nie popadać w huraoptymizm, ani po porażkach nie zwieszać głów. To jest najgorsze, co może się przydarzyć. Czasem widzę zespoły, które po jednym wygranym meczu tańczą w szatni, a za chwilę okazuje się, że drugi mecz jest przegrany. My chcemy oczywiście zawsze wygrywać i zaszczepiać zwycięskie DNA w zespole. Po takim meczu, jak w Gdyni, gdzie przeciwnik bardzo wysoko postawił poprzeczkę, nie mieliśmy się jednak czego wstydzić, choć mogliśmy zagrać lepiej i szczególnie na początku wykorzystać choć jeszcze jedną sytuację, bo wtedy mogło się to zupełnie inaczej ułożyć. Sobotni mecz był jednak najlepszą odpowiedzią, jaką mogła dać drużyna po mniej udanym spotkaniu w Gdyni - mówił trener.

Widzewiacy mecz ze Stomilem rozpoczęli z trzema zmianami w składzie w porównaniu do spotkania z Arką. Trener Janusz Niedźwiedź zdecydował się na wystawienie Karola Danielaka w miejsce kontuzjowanego Dominika Kuna, Fabio Nunesa za Radosława Gołębiowskiego oraz Bartosza Guzdka za Pawła Tomczyka.

- Trenujemy już od jakiegoś czasu i widzimy, że coraz więcej zawodników jest może jeszcze nie w optymalnej dyspozycji, ale zbliża się do niej. Mamy coraz większe pole manewru i to daje nam większe możliwości do zastosowania w meczu. Zwracamy oczywiście uwagę na przeciwnika, zwracamy uwagę na to, że graliśmy w poprzednią niedzielę i środę, więc musimy mądrze dysponować siłami zawodników. To nie jest tak, że ktoś, kto zagrał słabsze spotkanie będzie od razu lądował na trybunach, bo łatwo jest kogoś skreślić, ale za chwilę, gdy jest potrzebny, trzeba zastanawiać się, jak go odbudować. Zmiany w składzie to zawsze szerszy temat, są spowodowane różnymi czynnikami, a ja nie chcę, żeby zmiana była zrobiona tylko dla zmiany. Nawet jeśli jakiś zawodnik popełnia w meczu błąd, to trzeba patrzeć, jak na niego reaguje, czy wyciąga z niego wnioski i jak sobie radzi w takiej trudnej sytuacji. To też jest bardzo cenny materiał do analizy - podkreślał Janusz Niedźwiedź na falach klubowego radia.

Udany debiut przed łódzką publicznością zaliczył w sobotę Fabio Nunes. Jego postawa została doceniona przez kibiców, którzy wybrali go najlepszym zawodnikiem meczu.  - Fabio czekał na grę, tak jak każdy zawodnik, który dołączył do nas w ostatnim czasie. Tak jest teraz z Danielem Villanuevą, tak było wcześniej z Azizem Tettehem czy Julkiem Letniowskim. Każdy piłkarz potrzebuje czasu, żeby wejść w nasze mechanizmy, zrozumieć futbol, który chcemy grać i być do niego przygotowanym mentalnie oraz fizycznie. Mecz z Arką miał być dla Fabio okazją do 20-30-minutowego wejścia z ławki i przed sobotą wiedzieliśmy, że jest gotowy do gry w pierwszym składzie. Już przed meczem czułem, że to może być jego wieczór. Do Łodzi przyjechała jego rodzina, co było dla niego bardzo ważne, więc dało mu to dobry zastrzyk energii. Od samego początku był bardzo aktywny, strzelił bramkę, później po faulu na nim rywal zobaczył czerwoną kartkę. Nie ukrywam, że nie znamy jeszcze Fabio na tyle, aby wiedzieć, jak sobie radzi w większym wymiarze czasowym, ile wytrzyma fizycznie, czy utrzyma intensywność gry przez całe spotkanie - mówił szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych.

Powodem do niepokoju zaraz po meczu były urazy, których nabawili się Paweł Zieliński i Abdul Aziz Tetteh. Obaj musieli przedwcześnie opuścić boisko. - Pierwsze badania wykonaliśmy od razu po meczu, ale trzeba pamiętać, że nie zawsze są one w pełni miarodajne. Bardzo często trzeba poczekać 48 godzin i dopiero zrobić USG, które da pełny obraz. Wstępna diagnoza jest taka, że Paweł wyliże się dość szybko i w najbliższym czasie będziemy się go mogli spodziewać na boisku, choć trzeba to oczywiście jeszcze potwierdzić badaniami. Natomiast wstępna diagnoza urazu Aziza nie jest może bardzo niepokojąca, ale również przejdzie on dziś szereg badań. Na pełny obraz musimy jeszcze przynajmniej jeden dzień poczekać - poinformował Janusz Niedźwiedź.

Całą rozmowę z Januszem Niedźwiedziem usłyszeć będzie można w poniedziałkowym paśmie powtórkowym "Witamy w Klubie" o 16:00, 19:00 i 21:00 na antenie Widzew.FM. Wkrótce program dostępny będzie również w archiwum klubowego radia w serwisie Spotify, na stronie widzew.fm i w aplikacji mobilnej Widzewa Łódź.