Global categories
Jacek Trzeciak, trener ROW-u: Chcę, żeby moi zawodnicy cieszyli się tą chwilą
Jacek Trzeciak rozpoczął pracę w zespole z Rybnika pod koniec ubiegłego roku. Wcześniej przez ponad czternaście lat związany był z Polonią Bytom - najpierw jako piłkarz, później asystent trenera, a w latach 2012-2018 jako pierwszy szkoleniowiec. W karierze zawodniczej występował także w barwach m.in. Ruchu Radzionków oraz RKS-u Radomsko.
Aleksandra Filipiak: Objął pan zespół w listopadzie 2018 r. Zadanie, jakie przed panem postawiono, mogło być chyba tylko jedno - utrzymanie dla Rybnika II ligi?
Jacek Trzeciak: Oczywiście, to jest nadrzędny cel mojej pracy w najbliższych tygodniach i miesiącach. Gdybym nie wierzył, że jest to możliwe i nie widział takiej szansy, to nie zdecydowałbym się na pracę z tym zespołem i nie przyjeżdżałbym na Widzew.
Ostatnia kolejka, a w niej chociażby zwycięstwo Olimpii Elbląg nad Radomiakiem, pokazała jednak, że walka o pozostanie w II lidze będzie naprawdę zacięta.
- Nie przegrywa się utrzymania ani nie wygrywa awansu jednym meczem na początku rundy. Dopóki są szanse, choćby matematyczne, dopóty będziemy walczyć. Każdy punkt zdobyty na wyjeździe jest dla nas na wagę złota, a od mojej drużyny wymagam przede wszystkim walki do samego końca. Tą zasadą kierowałem się jako piłkarz - nie byłem może wybitnym zawodnikiem, ale nikt nigdy nie mógł mi odmówić zaangażowania. To samo staram się teraz wpajać moim podopiecznym.
To zaangażowanie widać było już w ostatnim meczu ligowym, przegranym z Elaną Toruń 0:1. Mieliście tam kilka sytuacji i gdyby nie zabrakło wam skuteczności, wynik mógł wyglądać zupełnie inaczej.
- Z przebiegu meczu widać było co prawda różnicę obu zespołów w tabeli i to, że Elana walczy o awans, ale jeśli chodzi o sytuacje bramkowe, to nasze były jednak klarowniejsze. Cały czas powtarzam - jesteśmy w takim miejscu, że nie możemy sobie pozwolić na to, żeby wypracowując sobie trzy-cztery okazje w meczu nie wykorzystać ani jednej. Jeżeli nie poprawimy skuteczności, nasze szanse na utrzymanie mogą faktycznie z meczu na mecz maleć.
Poprzednie spotkania pokazały, że potraficie urywać punkty faworytom. Remis 2:2 z Widzewem, taki sam wynik z Radomiakiem, remis 1:1 z Olimpią Grudziądz - z wyżej notowanymi rywalami gra się lepiej?
- Może nie tyle lepiej, co inaczej. Drużyny z górnych rejonów tabeli są nastawione na grę w piłkę, zarówno efektowną i efektywną. My zaś w spotkaniach tych koncentrowaliśmy się na wypracowaniu jednej czy dwóch klarownych sytuacji, a jeśli udało się je wykorzystać - mogliśmy też grać swoje. Natomiast jeśli tak jak w meczu z Elaną mamy cztery okazje i żadna nie kończy się bramką, robi się problem.
Jak pana piłkarze zapatrują się na możliwość występu na stadionie Widzewa i przed kilkunastotysięczną publicznością? To dodatkowa presja czy mobilizacja?
- Przygotowania typowo pod kątem meczu z Widzewem zaczęliśmy w poniedziałek i na początku powiedziałem chłopakom, że to, co czeka ich w sobotę, to być może najpiękniejsze chwile w ich przygodzie z piłką. Dla wielu z nich będzie to pierwsza i ostatnia taka okazja w życiu, więc powinni zrobić wszystko, by to wykorzystać. Przegraliśmy poprzedni mecz z Elaną, nie zaprezentowaliśmy się w nim z najlepszej strony - czy może być lepsza okazja do tego, by się przełamać i pokazać, że potrafi się grać w piłkę niż mecz z Widzewem przed 16 tysiącami ludzi na stadionie? Chcę, żeby moi zawodnicy cieszyli się tą chwilą i zaprezentowali to, co mają w sobie najlepsze. Mamy zdecydowanie więcej do wygrania niż do przegrania, oczywiście zachowując przy tym pełny szacunek do sztabu szkoleniowego i zawodników Widzewa.
Pan osobiście ma już przecież miłe wspomnienia związane z występem przeciw Widzewowi.
- To prawda, w 2008 r. grałem przeciw Widzewowi mecz w ekstraklasie w barwach Polonii Bytom [spotkanie to odbyło się 18 kwietnia 2008 r. i Widzew przegrał je 2:4 - przyp. red.]. Zdobyłem wtedy nawet bramkę lewą nogą zza szesnastki, na 4:1. Wyszedł mi chyba wtedy strzał życia (śmiech). Znam więc klimat, jaki panuje na stadionie Widzewa i teraz pozostaje mi tylko przekazać to moim zawodnikom.