Global categories
Gra dla takiego klubu to zaszczyt - rozmowa z Bartłomiejem Gromkiem
Adrian Somorowski: Swoją przygodę z piłką rozpocząłeś w warszawskiej Legii. Długo czasu tam nie spędziłeś, czym to było spowodowane?
Bartłomiej Gromek: Tak to prawda. Byłem tam tylko 1,5 roku. Moje odejście spowodowane było tym, że trzeba było płacić duże sumy pieniędzy za obozy i cały sprzęt treningowy. Rodziców nie było na to stać w tamtym czasie, dlatego też odszedłem do Polonii.
Czujesz się obecnie bardziej wychowankiem "wojskowych" czy też "czarnych koszul"?
- Mimo że pierwsze kroki stawiałem w Legii, to jednak bardziej czuję się wychowankiem Polonii. Spędziłem tam 11 lat, to spory kawał czasu.
W wieku szesnastu lat otarłeś się o zespół Polonii występujący w Młodej Ekstraklasie. Czy wtedy chociaż przez chwilę pomyślałeś, że jesteś w stanie wskoczyć do pierwszego zespołu?
- Dopiero ocierałem się o Młodą Ekstraklasę i nie myślałem jeszcze o pierwszej drużynie. Jako dla młodego zawodnika już same treningi tam były dla mnie wyróżnieniem. Moim celem było łapanie doświadczenia od starszych kolegów.
Z kim ze wspomnianych starszych zawodników udało ci się trenować? Za czasów prezesa Wojciechowskiego piłkarze z pierwszego zespołu potrafili grać niekoniecznie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
- Miałem okazję trenować z Edgarem Cani i Jackiem Kiełbiem.
W trakcie sezonu, kiedy byłeś w drużynie Młodej Ekstraklasy, w tej samej lidze grał również Widzew. Czy udało Ci się grać przeciwko młodej ekipie czerwono-biało-czerwonych?
- Nie, nie miałem okazji zagrać z młodym Widzewem. Wystąpiłem tylko w meczu z Zagłębiem Lublin i byłem w 18-tce na Koronę Kielce.
Co ostatecznie skłoniło cię do opuszczenia Warszawy i przenosin do Chodakowa? W grę wchodziły jakieś inne zespoły z wyższych lig, czy może miałeś wcześniej kontakt z trenerem Marcinem Płuską?
- Istotnym było dla mnie, że pozycja Polonii, jako klubu, była niepewna i nie wiedziałem jak to się wszystko rozwinie. Dogadałem się z prezesem Bzury i w rundzie wiosennej już walczyłem o awans do III ligi w Chodakowie. Nie miałem wcześniej kontaktu z trenerem Płuską i nie wiedziałem, że trafi do Bzury.
W trakcie rundy jesiennej dostawałeś już sygnały, że zimą mógłbyś przenieść się do Łodzi?
- Pod koniec rundy jesiennej, były wstępne rozmowy z trenerem, ale nie było to nic pewnego.
Twoim byłym kolegą z zespołu - Krzysztofem Możdzonkiem - zainteresował się chociażby Dolcan Ząbki. Czy w twoim wypadku też pojawiły się inne oferty?
- Mogłem jechać na testy do klubów z wyższych lig, ale ostatecznie zdecydowałem się na Widzew, ponieważ uważam że to klub idealny dla mojego dalszego rozwoju.
Jak ocenisz pracę z trenerem Marcinem Płuską? Jest to odpowiedni człowiek na odbudowę tak zasłużonego klubu jak Widzew?
- Współpracę z tym szkoleniowcem odbieram bardzo pozytywnie. Mimo młodego wieku jest to osoba niezwykle profesjonalna i zdaje sobie sprawę z tego, co robi. Uważam, że znajduje się na właściwym miejscu, wykorzysta daną mu szansę i zapewni awans Widzewowi do III. ligi.
Jako rodowity warszawiak, po transferze do Widzewa nie otrzymywałeś żadnych nieprzyjemnych docinków czy też uszczypliwości? Faktem jest, że szczególnie kibice Legii, delikatnie mówiąc, nie darzą sympatią Widzewa.
- Nie, nic takiego się nie wydarzyło.
Jak postrzegałeś Widzew jako młody chłopak? Za czasów twojego dzieciństwa zespół nie odnosił już większych sukcesów, a wręcz pikował w dół.
- Mimo że za moich czasów Widzew nie radził już soie zbyt dobrze, to każdy interesujący się piłką nożną, zna osiągnięcia tego klubu.
Czym przekonał cię łódzki zespół? Dlaczego postanowiłeś przenieść się do Łodzi?
- Jest to drużyna z tradycjami, bardzo zasłużona dla polskiej piłki. Gra dla takiego klubu to zaszczyt.
Ciężko było zostawić Chodaków? Z pewnością fakt, że do RTS dołączyło paru zawodników wraz z tobą, trochę ułatwił sprawę, prawda?
- Może nie było to bardzo trudne, ale jakiś sentyment na pewno pozostanie, bo spędziłem tam dwie rundy. Fakt, że nie przechodzę do Widzewa sam, ułatwi mi aklimatyzację w nowym klubie.
Kto jest twoim piłkarskim wzorem do naśladowania?
- Zdecydowanie są to Patrice Evra i Leighton Baines. Wyróżniają się grą ofensywną, dobrymi dośrodkowaniami oraz odpowiedzialnością. Na takich zawodników stawia się w tych czasach.
Jesteś jeszcze młodym zawodnikiem, wiele lat kariery przed tobą. Czy wyobrażasz sobie inną ścieżkę niż bycie piłkarzem?
- Zawsze musi być jakiś drugi plan. Wiadomo, że trzeba liczyć się z kontuzjami. Moim planem awaryjnym jest trenowanie młodych chłopaków lub bycie trenerem od przygotowania fizycznego.
Co sprawia ci największą trudność w rozgrywkach IV ligi? Gra tutaj jest z pewnością bardzo siłowa. Czujesz się fizycznie na siłach grać przeciwko bardziej doświadczonym oraz potężniejszym zawodnikom? Jakie są twoje atuty?
- Dwa sezony w seniorskiej piłce przygotowały mnie już do fizycznej gry. Wiem czego mogę się spodziewać. Raczej nie powinno mnie już nic zaskoczyć. W grze preferuję styl ofensywny. Moim głównymi atutami są: niezła szybkość i dośrodkowanie.
Z pewnością nie miałeś okazji grać jeszcze przy takim dopingu. Wyczuwasz presję? Oczekiwania w Łodzi są jednak wysokie.
- Zgadza się. Nie miałem okazji grania przy tak dużej publiczności. Cieszę się, że na mecze będzie przychodziła duża grupa kibiców. Presja mobilizuje mnie do lepszej gry i większego wysiłku, a także do cięższej pracy na treningach.
Przeniosłeś się już do Łodzi czy nastąpi to dopiero po Nowym roku? Udało Ci się zwiedzić już trochę miasta?
- Przeprowadzka do Łodzi nastąpi w przyszłym roku. Nie, niestety nie zwiedziłem miasta. Byłem tylko w Manufakturze, gdzie podpisałem kontrakt.
Gdzie widzisz siebie za kilka lat? Widzew to jedynie przystanek czy może droga na piłkarskie salony?
- Na razie skupiam się na najbliższych miesiącach, walce o skład i awans do trzeciej ligi. Staram się nie wybiegać myślami byt daleko w przód.
Gdzie najchętniej chciałbyś trafić w przyszłości? Jakiś ulubiony zespół?
- Moim celem jest trafić do ligi angielskiej. To jest moje marzenie.
Wierzysz, że Widzew stać na awans do III ligi już w tym sezonie?
- Uważam, że z trenerem Marcinem Płuską i takimi kibicami awans jest pewny.
Fot. Materiały prywatne Bartłomieja Gromka