WIDZEW - LECHIA
Ekstraklasa
Historia
Gdy kibice chwycili za łopaty, a „Rumiany” strzelał bramki.
Pierwsze spotkanie pomiędzy piłkarzami RTS-u i BKS-u miało miejsce niedługo po zakończeniu II wojny światowej, kiedy niemiecki Danzing stał się ponownie polskim Gdańskiem. W kraju organizowano rozgrywki piłkarskie, a jednym ze szczebli rywalizacji były mecze eliminacyjne, które na dalszych etapach uprawniały do gry ekstraklasie. W 1947 roku łodzianie zmierzyli się z Lechią, a właściwie Budowlanymi, najpierw w Gdańsku, gdzie padł remis 1:1, a następnie u siebie. Rozegrany na stadionie przy al. Unii mecz oglądało 6 tysięcy widzów, a piłkarze RTS pokonali lechistów 2:0 po bramkach Cichockiego i Gbyla.
Później Widzewiacy mierzyli się z Lechią z przerwami, w latach 50. i 70., kiedy obie drużyny mierzyły się ze sobą w II lidze, w latach 80. i 90., już w ekstraklasie. W XXI wieku, po latach gry w najwyższej klasie rozgrywkowych łódzki klub dopadły problemy organizacyjne, przez które Widzew został zdegradowany do II ligi. Tam los znów skojarzył RTS z Lechią, która odbudowywała się po okresie tułaczki po niższych klasach rozgrywkowych. Szczególną otoczkę miało spotkanie z marca 2006 roku, kiedy trzeci w tabeli Widzew podejmował broniących się przed spadkiem lechistów.
Na wstępie warto zaznaczyć, że niewiele zabrakło, by to spotkanie w ogóle się nie odbyło. Obfite opady śniegu sprawiły, że rozegranie inauguracji rundy wiosennej stało pod znakiem zapytania, ale na apel Klubu odpowiedzieli kibice, którzy w grupie kilkudziesięciu osób chwycili za łopaty. Dzięki wsparciu fanów mecz się odbył, za co po końcowym gwizdku podziękował im ówczesny trener gospodarzy – Stefan Majewski: „– W pierwszej kolejności chciałbym podziękować kibicom, bez których mecz by się dziś nie odbył. Zgotowali nam niesamowitą niespodziankę przygotowując boisko w prawie doskonałym stanie. Pracowało wiele osób, w tym dużo młodzieży, co pokazuje jak wspaniałych kibiców ma Widzew".
Wracając jednak do wydarzeń boiskowych, piłkarze gospodarzy, podobnie jak kibice, stanęli na wysokości zadania i zmiażdżyli Lechię 4:0 na oczach prawie siedmiotysięcznej publiczności. Otwarcie rundy wiosennej było okazją do debiutu dla Kelechiego Ikeanacho, Bartosza Fabiniaka, Łukasza Trałki i Piotra Stawarczyka, ale show na stadionie przy al. Piłsudskiego skradł inny zawodnik. Mowa tu o Jakubie Wawrzyniaku, który zanotował wtedy jeden z najlepszych występów w barwach Widzewa. Obrońca w meczu z Lechią grał odważnie i przebojowo, pieczętując mecz dwoma bramkamii i dorzucił asystę. Po golu zdobyli jeszcze Bartłomiej Grzelak i Sławomir Szeliga, a lechiści wrócili do domu z bagażem bramek, czerwoną kartką dla bramkarza Mateusza Bąka i bez punktów. Widzew natomiast w tym samym sezonie świętował awans do ekstraklasy. A Wawrzyniak? Po sezonie z Łodzi wykupiła go Legia Warszawa, a defensor zapracował na liczne powołania do reprezentacji Polski, a także transfery do Grecji i Rosji.
Nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby w trakcie niedzielnego spotkania z Lechią Gdańsk doszło do powtórki wyniku sprzed lat, który uświetniłby pierwszy od 8 lat mecz w PKO BP Ekstraklasie w Sercu Łodzi. Trzymamy kciuki!
Bilans meczów Widzew Łódź - Lechia Gdańsk:
PKO BP Ekstraklasa: 16 5-6-5 11-12
I liga: 12 3-5-4 15-15
Puchar Polski: 3 1-1-1 5-3
Mecze eliminacyjne o awans do I ligi (ekstraklasy): 1-1-0 3:1
Ogółem: 33 10-13-10 34-31
*W kolejności podano: rozgrywki, liczbę meczów, zwycięstw, remisów i porażek oraz bilans bramek.