Historia
Gdy Król Artur pokonał Księcia Paryża…
Całą tą historię wypada zacząć od baryły… Nie chodzi jednak o baryłkę miodu pitnego czy piwa, ale o osobę trenera Wojciecha Łazarka, który w piłkarskim środowisku był nazywany właśnie „Baryłą”.
Łazarek zasłynął w latach 80. ubiegłego wieku z pracy w Lechu Poznań. To pod jego wodzą zespół Kolejorza odebrał w 1983 roku mistrzowski tytuł Widzewowi i skutecznie rywalizował z łodzianami o ligowe laury również w następnym sezonie.
Potem popularny „Baryła” został nawet selekcjonerem reprezentacji Polski, a po latach, na początku sezonu 1998/1999 przejął drużynę Widzewa. Łazarek jednak kariery w RTS-ie nie zrobił. Poprowadził czerwono-biało-czerwonych raptem w 11 ligowych meczach, z których wygrał tylko 5.
Wojciech Łazarek jest też znany z wielu piłkarskich „złotych myśli”. Jedno z jego najbardziej znanych powiedzeń brzmi: „Z budowaniem drużyny jest podobnie jak z robieniem słonia. Dużo kurzu, szumu, a efekt za dwa lata”.
Dużo „kurzu i szumu” podczas jego krótkiej pracy w Widzewie to było, bo łodzianie potrafili u siebie pokonać 4:1 mocną Polonię Warszawa albo rozbić 5:0 Stomil Olsztyn, ale też przegrać wydawałoby się wygrany mecz w Bełchatowie, gdzie do 63. minuty prowadzili 2:0…
Koniec końców, po kolejnej porażce, tym razem 1:2 z Ruchem Chorzów, „Baryle” w Widzewie podziękowano, a jego miejsce zajął Marek Dziuba, były piłkarz m.in. RTS-u, ale kojarzony głównie z gry i pracy szkoleniowej w ŁKS-ie.
Nowemu szkoleniowcowi debiut na ławce Widzewa przypadł na mecz z rewelacyjnie spisującym się… Lechem Poznań. Zespół ze stolicy Wielkopolski przyjechał na Piłsudskiego z serią dziewięciu kolejnych zwycięstw w Ekstraklasie! To robiło wrażenie.
W bramce poznaniaków bronił wtedy dobrze znany kibicom Widzewa Andrzej Woźniak. Obecny opiekun golkiperów drużyny Janusza Niedźwiedzia wrócił do kraju po kilkuletniej grze w Portugalii (FC Porto i SC Braga) i dobrze spisywał się w Kolejorzu. Woźniaka nazywano wtedy „Księciem Paryża” po jego pamiętnym, wspaniałym występie w 1995 roku przeciwko reprezentacji Francji w meczu eliminacji Euro 1996 na paryskim stadionie Parku Książąt.
Były Widzewiak w bramce Lecha, a naprzeciwko niego skuteczny napastnik RTS-u rodem z… Poznania. Mowa oczywiście o Arturze Wichniarku, który do Widzewa przyszedł właśnie z Lecha jesienią 1997 roku. Musiał jednak minąć rok nim „Król Artur”, jak później nazwali go kibice niemieckiej Arminii Bielefeld, na dobre odnalazł się w łódzkiej drużynie.
Sezon 1998/1999 był rewelacyjny w jego wykonaniu. Podczas wspomnianych 11 meczów za krótkiej kadencji trenera Łazarka Wichniarek strzelił aż 9 goli. I to właśnie on zakończył efektowną serię dobrych występów Lecha z Andrzejem Woźniakiem w bramce.
Artur Wichniarek już w 2. minucie pokonał „Księcia Paryża”, a na 12 minut przed końcem spotkania ustalił wynik na 3:0 dla Widzewa. Napastnik czerwono-biało-czerwonych miał już 11 goli na koncie, a na koniec sezonu ta liczba wynosiła 20 trafień. W całej lidze tylko o jedną bramkę lepszy okazał się od „Króla Artura” Tomasz Frankowski z Wisły.
Dla trenera Marka Dziuby wygrany mecz 3:0 okazał się dobrym prognostykiem, bo to spotkanie zapoczątkowało serię 8 kolejnych zwycięstw Widzewa, który na koniec sezonu zdobył wicemistrzostwo Polski i po roku przerwy wrócił do gry w europejskich pucharach. A w nich łodzianie zagrali o Ligę Mistrzów z… AC Fiorentiną (na zdjęciu Artur Wichniarek podczas meczu z tym zespołem), czyli obecnym rywalem Lecha w ćwierćfinale Ligi Konferencji UEFA.
Tak oto przeplatają się te łódzko-poznańskie historie i postaci przed niedzielnym hitem 25. kolejki PKO BP Ekstraklasy.
Bilans meczów Widzew Łódź – Lech Poznań:
Ekstraklasa: 67 (19-29-19) 83-89*
Puchar Polski: 3 (1-2-0) 4-2
Ogółem: 70 (20-31-19) 87-91
*podano po kolei liczbę meczów, zwycięstw - remisów - porażek i bilans bramek.