Global categories
Eurowspomnienia. Gol-marzenie 21 lat temu
Po minimalne porażce w Dortmundzie z Borussią na inaugurację LM (1:2), a do tego całkiem niezłej grze, przed meczem z mistrzem Hiszpanii nadziej na dobry wynik wydawały się uzasadnione. Hiszpański „El Pais” podziwiał kibiców, którzy „pomimo 8 stopni Celsjusza i deszczu, stali niewzruszeni na trybunach zupełnie odkrytych”.
25 września 1996 roku po półgodzinie gry goście prowadzili 2:0 po golach Milinko Panticia i Diego Simeone, obecnego trenera Atletico. W końcówce pierwszej połowy do głosu doszli widzewiacy – pierwszy okazję miał Jacek Dembiński. Tuż przed przerwą Maciej Szczęsny złapał piłkę i natychmiast wyrzucił ją do Citki. „Rozgrywający, którego tak bardzo obawiał się trener Antić, wykonał najładniejszą akcję kolejki. Zabrał piłkę na swojej połowie, podniósł głowę, zobaczył wysuniętego Molinę, a następnie pięknym i dokładnym strzałem, zaskoczył bramkarza Atletico” – opisywał „El Pais”.
Po zmianie stron Citko mógł wyrównać, ale Molina okazał się lepszy. Potem Atletico doszło do głosu i wygrał 4:1.
Tak gola na osłodę wspominał Citko: - Koledzy z zespołu wiedzieli, że na boisku mam różne pomysły. Strzelałem z dziwnych miejsc i sytuacji. Mogli się po mnie wszystkiego spodziewać. Ale jeśli chodzi o Molinę, to faktycznie oglądaliśmy jego mecze i wiedzieliśmy jak się zachowuje. Podświadomie zakładałem, że jak będzie okazja, to trzeba jego błąd wykorzystać. Wychodził często poza pole karne, by przechwytywać piłki przed polem karnym. Zostało mi w głowie to, że on lubi wychodzić i że jak będzie okazja, powinienem z niej skorzystać.
Andrzej Michalczuk: - U siebie przegraliśmy aż 1:4. Nie mieliśmy długiej ławki. Nasza kadra to było czternastu, piętnastu graczy. Trochę mieliśmy kontuzji, kilku chłopaków pauzowało za kartki i mieliśmy problemy ze skompletowaniem składu. Atletico było wtedy mocnym zespołem. Bramki strzelane z połowy boiska rzadko się zdarzają, nawet we współczesnym futbolu. Każdy z nas oglądał mecze Atletico i wiedzieliśmy, że Molina wychodzi bardzo wysoko. Nawet na treningu przed meczem śmialiśmy się z Markiem, że przelobuje bramkarza i faktycznie tego dokonał! Jeśli dobrze pamiętam to ich bramkarz kilka dni wcześniej też dostał taką samą bramkę w lidze hiszpańskiej.
Piotr Szarpak: - Ten mecz bardzo słabo pamiętam, bo już na początku doznałem kontuzji. Chyba ścięgna Achillesa. Gola Citki nie widziałem, ale nie było poklepywania po plecach. Raczej trzeba było walnąć nas w głowę, bo przecież przegraliśmy 1:4, a bramka, choć piękna, o niczym nie zaważyła. Na fantazji weszliśmy do LM i każdy zdobyty punkt był dla nas sukcesem. Zdawaliśmy sobie sprawę, że zespoły, na które trafiliśmy, poza Steauą Bukareszt są raczej poza naszym zasięgiem. Każdy jednak oddawał serducho, by w ten sposób nadrabiać ewentualne braki w umiejętnościach.
Widzew Łódź - Atletico Madryt 1:4 (1:2)
Bramki: 0:1 Pantić (25.), 0:2 Simeone (30.), 1:2 Citko (44.), 1:3 Simeone (58.), 1:4 Kiko (60.)
Widzew: Szczęsny, Wojtala, Bajor, Bogusz, Szymkowiak (76. Zając), Michalski, Szarpak (12. Wyciszkiewicz; 62. Miąszkiewicz), Majak, Michalczuk, Citko, Dembiński.
Atletico: Molina, Geli, Solozabal, Santi, Toni, Aguilera (74. Lopez), Bejbl, Pantić, Simeone (77. Pablo Alfaro), Kiko (81. Roberto), Esnaider.