Długie włosy i mocne kopyto
Ładowanie...

Global categories

21 February 2020 14:02

Długie włosy i mocne kopyto

W maju 1996 roku Widzew wygrywa z Legią 2:1 w Warszawie i jest już niemal pewnym mistrzem Polski. Drugiego gola dla łodzian strzela Piotr Szarpak. Rok później widzewiacy po jeszcze bardziej dramatycznym spotkaniu pokonują legionistów 3:2 na ich terenie.

Bramkę na 2:2, która zapewnia łodzianom komfortową sytuację, a pogrąża rywali, zdobywa Dariusz Gęsior po efektownym strzale głową i dobrym dośrodkowaniu Rafała Siadaczki, który rok wcześniej zaliczył podobną asystę przy trafieniu wspomnianego Szarpaka.

- Były akurat wakacje i nie miałem nic do roboty, zwyczajnie się nudziłem. Postanowiłem więc, że zapiszę się do Broni Radom. Treningi spodobały mi się i zostałem. Później to zaprocentowało, bo zawsze szybciej od rówieśników trafiałem do coraz starszych kategorii wiekowych - wspominał Siadaczka początki swojej piłkarskiej przygody w magazynie "Przeglądu Sportowego" w 1997 roku, tuż przed pamiętnym meczem z Legią.

Młody piłkarz grał wtedy na lewej pomocy i dzięki swojej dobrej grze w drugiej lidze został dostrzeżony przez Janusza Wójcika, wtedy trenera reprezentacji Polski do lat 18. Siadaczka mając w kadrze takich kolegów jak Tomasz Wieszczycki, Radosław Majdan czy Piotr Świerczewski, rozegrał w juniorskiej reprezentacji 20 meczów. Jednak potem po spadku Broni do trzeciej ligi wypadł z orbity zainteresowań trenera Wójcika.

Potem była piłkarska służba wojskowa w Legii przez jeden sezon, powrót do Radomia i wreszcie transfer do płockiej Petrochemii, gdzie w sezonie 1994/1995 zdobył 12 bramek w ekstraklasie i tą skutecznością zwrócił na siebie uwagę silniejszych klubów, tym bardziej że drużyna z Płocka spadła do II ligi. - Rzeczywiście, było kilka klubów, które chciały mnie widzieć u siebie. Zdecydowałem się jednak na Widzew, bo to bardzo mocny zespół i oferta łodzian była najbardziej konkretna - mówił Siadaczka latem 1995 roku, tuż przed debiutem w barwach RTS-u.

A wejście do Widzewa Franciszka Smudy miał udane, bo w pierwszej kolejce otworzył wynik meczu z Sokołem Tychy (5:0), po czym w drugiej serii zaliczył bramkę w wyjazdowym spotkaniu z Hutnikiem (4:1). To były jednak takie gole na dokładkę, ale szybko "Sonia", bo takim pseudonimem ochrzcili Siadaczkę koledzy z zespołu, zaczął zdobywać ważne bramki. W 6. kolejce Widzew męczył się w meczu u siebie z Lechią/Olimpią Gdańsk i wygrał 1:0 po strzale właśnie byłego piłkarza Petrochemii. Potem w hicie ligowej jesieni 1995 roku łodzianie podejmowali Legię i zremisowali 1:1 po mocnym uderzeniu Siadaczki z pierwszej piłki.

- Jeśli chodzi o siłę uderzenia, to w pewnym stopniu można to wytrenować, ale generalnie trzeba się z tym urodzić. Tak jak ja - mówił Rafał Siadaczka kilka lat temu w wywiadzie dla portalu sport.onet.pl. Z tego zapamiętali go kibice Widzewa. Z piekielnie mocnych uderzeń z dystansu i rzutów wolnych, z których najlepsze było to z wiosennych derbów Łodzi na stadionie ŁKS-u w 1996 roku, gdy huknął jak z armaty z około 30 metrów i zdobył dla Widzewa bramkę na wagę remisu 1:1.

Ten piłkarz słynął też z efektownej fryzury w stylu krótko z przodu, długo z tyłu, oraz z tego, że namiętnie... palił papierosy. Podobnie jak Tomasz Łapiński i Maciej Szczęsny, na co pozwalał im Franciszek Smuda. Siadaczka był jednym z ulubieńców "Franza", który przekwalifikował go w Widzewie na lewego pomocnika i bardzo liczył na niego w meczach Ligi Mistrzów. Jednak przyplątała się kontuzja i w Champions League "Sonia" zagrał tylko w jednym meczu. Odżył dopiero na wiosnę 1997 roku, zaliczając m.in. wspomnianą asystę przy bramce Gęsiora w spotkaniu z Legią.

W kolejnym sezonie Siadaczka zaliczył występy w niemal wszystkich meczach i znowu zaskakiwał rywali mocnymi strzałami, jak na przykład w wyjazdowym meczu z Lechem w Poznaniu (3:1). W Widzewie zagrał jeszcze w rundzie jesiennej 1998 roku, a potem odszedł do Austrii Wiedeń. Gdy wrócił do kraju, został zawodnikiem Legii, ale nie był faworytem trenera Dragomira Okuki. Mówiło się o kłopotach zdrowotnych Siadaczki związanych z cukrzycą, ale to nie było źródłem złej passy Rafała Siadaczki w stołecznym klubie, co sam piłkarz zdementował już po zakończeniu kariery.

Obecnie ten były piłkarz Widzewa, w którego barwach zdobył dwa mistrzostwa Polski, jest nieco na uboczu jeśli chodzi o piłkarskie środowisko i ligowy futbol, ale jak sam przyznał, to jego świadoma decyzja, bo chce odpocząć od piłki. Dzisiaj Rafał Siadaczka obchodzi 48. urodziny. Z tej okazji składamy byłemu widzewiakowi najszczersze życzenia zdrowia, szczęścia i pomyślności.