Global categories
Dario Kristo: Szkoda czasu na płacz
Dla Dario Kristo wyjazd na mecz z ROW-em 1964 był szczególny. Ostatni raz w kadrze meczowej doświadczony zawodnik był 16 czerwca w Ostródzie. Po zwycięstwie z Sokołem, zapewniającym Widzewowi awans do II ligi, musiał poddać się operacji, która wyłączyła go z gry na dwa kolejne miesiące. Starcie w Rybniku było pierwszym w tym sezonie, na które Chorwat nie tylko pojechał z drużyną, ale w którym również wystąpił, i to w pierwszym składzie.
- Po meczu w Rybniku czuję się dobrze. Nic mnie nie boli, fizycznie nic mi nie dolega. Nie mogę tylko być zadowolony z gry i swojego występu. W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo słabo. Nie ma jednak sensu nad tym płakać i rozpamiętywać środowego spotkania, bo już w sobotę gramy następne. Musimy wygrać z Resovią. Ważne, żebyśmy dobrze się do tego meczu przygotowali i nastawili, by od pierwszej minuty zdecydowanie ruszyć po zwycięstwo - podkreślił Kristo.
Czołowy wiosną tego roku zawodnik Widzewa w meczu z ROW-em 1964 zagrał tylko 45 minut. Po przerwie nie wrócił już na boisko. Nie wynika to jednak z oceny jego dyspozycji ani problemów zdrowotnych. Taką decyzję już z wyprzedzeniem podjął sztab szkoleniowy z Radosławem Mroczkowskim na czele. - Zagrałem 45 minut, bo tak ustaliliśmy z trenerem. Mam robić postępy powoli, na spokojnie, zwłaszcza że już w sobotę czeka nas kolejny mecz - wyjaśnił 29-letni zawodnik.
Bez Kristo na placu łodzianie przeżyli sporą huśtawkę nastrojów. Najpierw nie tylko odrobili stratę, ale nawet wyszli na prowadzenie 2:1, by po serii błędów dopuścić do wyrównania w samej końcówce spotkania. - Oglądanie drugiej połowy z pozycji ławki rezerwowych nie było dla mnie problemem. Bardzo ucieszyłem się, jak drużyna strzeliła na 2:1. Liczyłem, że uda się ten wynik dotrzymać do końca spotkania. Szkoda, że rywal w samej końcówce doprowadził do remisu - podsumował nasz rozmówca.