Global categories
Dario Kristo: Stadion Widzewa jest jak na Ligę Mistrzów
Andrzej Klemba: Jak to się stało, że jesteś w Widzewie?
Dario Kristo: Ostatnie pół roku spędziłem w domu z rodziną i nie chciałem nigdzie wyjeżdżać. Miałem propozycje powrotu do ekstraklasy słowackiej, była też oferta z ligi polskiej, ale usłyszałem od menedżera, że jest też propozycja z Widzewa. Oczywiście pierwsza myśl o grze na czwartym poziomie rozgrywkowym nie była zachęcająca, ale wpisałem nazwę w Google'a. Zorientowałem się, że to wielki klub, z tradycjami i ambicjami. Zobaczyłem, że jest nowy stadion, na miejscu przekonałem się, że jest też piękny, a do tego ma świeżo oddaną do użytku bazę treningową. I jeszcze trenera z bardzo znanym nazwiskiem. Zacząłem rozmawiać z żoną i stwierdziliśmy, że warto spróbować, pojechać i zobaczyć, jak to wygląda z bliska.
Słyszałeś wcześniej o trenerze Franciszku Smudzie?
- Kiedy byłem piłkarzem DAC Dunajska Streda graliśmy w Popradzie sparing przeciwko Wiśle, którą prowadził wówczas ten szkoleniowiec. Jeden z moich kolegów powiedział, że to były selekcjoner reprezentacji Polski. To ważna postać polskiej piłki.
Byłeś wolnym zawodnikiem?
- Z NK Dugopolje miałem kontrakt, ale także umowę, że jak dostaną ofertę, z której będę chciał skorzystać, to nie będą mi robić problemów i puszczą mnie za darmo. Mam tam wielu przyjaciół i mogę powiedzieć, że to mój klub. Dobrze znam prezesa NK Dugopolje. On właściwie poprosił mnie, bym tam wrócił, bo mają młodą drużynę i potrzebują kogoś, kto doda im pewności siebie. Jesienią grałem prawie w każdym spotkaniu.
Jakie wrażenia po przyjeździe na stadion?
- Jest fantastyczny. Jak na Ligę Mistrzów. Kiedy ludzie pytają mnie, gdzie teraz jestem i mówię im, że na czwartym poziomie w Polsce, są zaskoczeni. Kiedy wysyłam im zdjęcie stadionu, to nie wierzą. Oglądałem skróty na You Tube i to naprawdę niesamowite, że na mecze przychodzi ponad 16 tys. kibiców i to na każde spotkanie. Sporo ludzi przychodziło na mecze w Chorwacji, a w Dunajskiej Stredzie było po 7-8 tysięcy. Nie da się tego porównać do Widzewa, który jest na razie w III lidze, a ma taką publiczność.
Radziłeś się kogoś czy przychodzić do Widzewa?
- Nie, wystarczyło mi to, co zobaczyłem w internecie. A obejrzałem bardzo wiele filmów. Przekonało mnie także to, że do Widzewa przyszedł Robert Demjan. Sprawdziłem, że to król strzelców ekstraklasy, a więc duże nazwisko w lidze. Uznałem, że to też dobrze świadczy o klubie. Widzew teraz tworzy nową historię i mogę być jej częścią. Mam nadzieję, że na stadionie w Łodzi poczuję się jakbym grał w Lidze Mistrzów. Dlatego musimy też jak najszybciej zapewnić sobie awans, bo klub zasługuje na ekstraklasę.
Jakie są twoje zalety?
- Potrafię szybko myśleć na boisku. Kiedy mam piłkę, staram się znaleźć dwie-trzy opcje do zagrania i wybrać najlepszą. Lubię też grać ofensywnie, do przodu. Z racji wzrostu nieźle radzę sobie w powietrzu, nie obawiam się pojedynków ani gry kombinacyjnej. Mogę występować na pozycji nr 6 lub 8, w zależności od tego, czego będzie potrzebował trener.
Rodzina przyjedzie z tobą do Łodzi?
- Tak, bardzo zależy mi na tym, by żona i córka dołączyły do mnie.
Jesteś Chorwatem, ale urodziłeś się w Bośni...
- Tak, w Tomislavgradzie. To niewielkie miasto, jakieś 100 km od Splitu, ale leżące w Bośni i Hercegowinie. Stamtąd jest bardzo blisko do granicy z Chorwacją i właściwie mieszkają tam głównie Chorwaci. Tam zacząłem grać w piłkę w wieku siedmiu lat. Kiedy miałem 14 lat przeniosłem się do szkoły w Zagrzebiu. Tam zacząłem trenować w akademii Interu Zapresić. To niespełna 15 km od stolicy Chorwacji.
Byłeś blisko Dinama Zagrzeb, które słynie z wychowanków. A jak to jest z Interem?
- Tam też jest dobre miejsce do nauki gry w piłkę. Lepsze są tylko akademie w Dinamie i NK Zagrzeb. Znajomy stwierdził, że łatwiej mi będzie poradzić sobie w Interze i posłuchałem jego rady. I rzeczywiście przebiłem się do seniorów. W Interze zadebiutowałem w chorwackiej ekstraklasie.
Pochodzisz ze sportowej rodziny?
- Nie, moi rodzice nie byli sportowcami. Brat trochę próbował grać w piłkę, ale tylko na poziomie amatorskim.
Nie ciągnęło cię do siatkówki czy koszykówki? Jesteś wysoki.
- Rzeczywiście mamy bardzo dobre drużyny także w tych dyscyplinach, ale moją miłością jest piłka nożna.
Pewnie nie raz słyszałeś to pytanie - dlaczego tak często zmieniałeś kluby?
- Dwa sezony spędziłem w Interze, a potem rzeczywiście grałem w różnych klubach w czterech ligach: czeskiej, słowackiej, bośniackiej i chorwackiej. Były różne powody. Czasem nie masz wyboru i musisz się na coś zdecydować, czasem klub miał kłopoty finansowe, czasem nie mogłem dogadać się z trenerem, czasem ja chciałem odejść, by iść do wyższej ligi. Wolałbym nie zmieniać tak często zespołów, ale takie jest życie. Chcę grać tam, gdzie będę czuł się dobrze. Tak, żeby piłka sprawiała, że jestem szczęśliwy.
Gdzie do tej pory czułeś się najlepiej?
- Do tej pory najlepiej wspominam czas w DAC Dunajska Streda. Jak na razie to był najlepszy okres w mojej karierze. Miałem stamtąd najlepsze wspomnienia, dopóki nie zmienił się trener i dyrektor sportowy. Co zaskakujące, nie mogłem porozumieć się z ludźmi z Chorwacji. Nie chcieli mnie dłużej w zespole i musiałem odejść. Na szczęście szybko o tym zapomniałem.