Global categories
Daniel Świderski: Nie składam broni
Widzew wygrał w sobotę na trudnym terenie. Łodzianie zostali pierwszym zespołem w tym sezonie, który pokonał na wyjeździe Radomiaka. W barwach gości ponad pół godziny na boisku spędził Daniel Świderski. Napastnik wrócił do osiemnastki i gry po tym jak dwa tygodnie temu, w meczu drużyny rezerw, doznał kontuzji stopy. Po urazie nie ma już na szczęście śladu.
- Fizycznie czuję się już bardzo dobrze. Trenuję cały czas na pełnych obrotach, dlatego mogłem się znaleźć w sobotę w kadrze meczowej - wyjaśnił 23-letni napastnik, który w Radomiu zastąpił w 54. minucie Przemysława Banaszaka i starał się wesprzeć zespół w utrzymaniu prowadzenia 1:0. Ostatecznie Widzew pokonał minimalnie Radomiaka i umocnił się na prowadzeniu w tabeli 2. ligi.
Przed meczem z łodzianami radomianie mogli pochwalić się znakomitym bilansem meczów domowych. Zespół Dariusza Banasika w poprzednich spotkaniach na swoim terenie nie przegrał ani razu, wygrywając pięć z sześciu potyczek. Legitymował się przy tym znakomitym bilansem bramkowym 19:1. W pierwszych minutach meczu z Widzewem oraz w jego końcówce potwierdził zresztą, że może być groźny dla każdego. Na Patryka Wolańskiego i spółkę sposobu jednak ostatecznie nie znalazł.
- Każdy mecz w tej lidze jest dla nas ciężki, bo Widzew zawsze dodatkowo motywuje rywali. Najważniejsze, że wygraliśmy. Mieliśmy chwilę, żeby się tym nacieszyć, ale zaraz wracamy do treningów i skupiamy się na najbliższym spotkaniu. Po Radomiaku dopisujemy sobie trzy punkty, wyciągamy wnioski po analizie gry i jedziemy dalej - podsumował ostatni występ swojej drużyny Daniel Świderski.
Snajper Widzewa nie miał w sobotę zbyt wielu okazji do zmiany wyniku, ale za to co rusz odpierać musiał ataki ambitnych rywali. W konsekwencji wiele razy lądował na murawie po nie zawsze czystych zagraniach piłkarzy Radomiaka.
- Każdy, kto wchodzi na boisko, musi dać z siebie maksa do samego końca. Nie ma mowy o żadnej taryfie ulgowej, każdy walczy o swoje, tak samo rywale, mimo niekorzystnego rezultatu. Dlatego muszę być gotowy na takie „poniewieranie” - zaznaczył nasz rozmówca.
W obecnym sezonie „Świder” rozegrał 440 minut w 10 meczach ligowych Widzewa. Choć ostatnio nie jest pierwszym wyborem trenera Radosława Mroczkowskiego, walczy o prawo gry i chce być ważnym ogniwem mierzącej w kolejny awans drużyny.
- Rywalizacja i walka o skład zawsze służą. Często jest tak, że jeśli ktoś poczuje się zbyt pewnie to może potem niespodziewanie dołować. U nas pewniaków nie ma, a ja broni nie składam. Będę walczyć dalej o to, żeby być w drużynie, stanowić jej część i pomagać, przede wszystkim grą. Po to tu jestem - zadeklarował były król strzelców III ligi.