Global categories
Daniel Mąka: Musimy dostosować się do warunków
Widzew Łódź przegrał w sobotę w Morągu 0:3, w ramach 13. kolejki pierwszej grupy III ligi. Ekipa z miasta włókniarzy niespodziewanie okazała się gorsza od Kaczkan Huraganu w praktycznie każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła i nie potrafiła na terenie rywala zdobyć nawet jednej bramki.
- Winę musimy wziąć na siebie. To my pojechaliśmy tam w roli faworyta, a w ogóle tego nie pokazaliśmy. Byliśmy bezradni - to na gorąco jest chyba najlepsza ocena. Brakowało nam wiele. Nie wygrywaliśmy pojedynków jeden na jeden, zarówno w obronie, jak i w ataku, a kto ich nie wygrywa, ten nie ma szansy osiągnąć pozytywnego wyniku. Szkoda, że to wspominam, ale boisko, choć dla obu drużyn jest takie samo, przy naszych umiejętnościach i chęciach gry w piłkę i piłką, nie będzie nam do końca tego roku sprzyjało. Musimy przyjąć inny tok myślenia i grania, bo na takich boiskach też da się grać w piłkę, ale musimy inaczej podchodzić do pewnych spraw - przyznał po spotkaniu Daniel Mąka.
Występujący najczęściej na skrzydle strzelec sześciu bramek w III lidze w tym sezonie, po dobrej drugiej połowie meczu z ŁKS Łódź, rozegranej w ataku, spotkanie z drużyną z Morąga rozpoczął jako wysunięty napastnik. Tym razem przesunięcie go najbliżej bramki rywala nie przyniosło jednak efektu w postaci bramki.
- Z perspektywy wyniku można powiedzieć, że nie sprawdziło się to rozwiązanie. Mało byłem pod grą, więc pewnie patrząc z boku byłem też mało widoczny. Zespół Huraganu wygrywał te wspomniane pojedynki indywidualne, był zdeterminowany. Nie byliśmy w stanie wywierać presji na rywalach i zmuszać ich do błędu. W sobotę taka była potrzeba, trener tak zadecydował, a mnie nie pozostało nic innego, jak starać się do tego dostosować. Próbowałem, jak mogłem, ale zdaję sobie sprawę jak to wyglądało. Nie wyszło na pewno tak, jakbym chciał. 45 minut z ŁKS dało to coś, impuls, ale też nie było tak, że stwarzaliśmy wtedy sytuacje piłkarskie. Przytrafił się błąd obrońców, a ja znalazłem się tam, gdzie powinien być napastnik, i wykorzystałem okazję. Jestem sam na siebie zły, że w Morągu nie dałem drużynie tyle, ile powinienem, grając w ataku - podkreślił 28-latek, który po meczu nie miał absolutnie żadnych powodów do zadowolenia.
Łodzianie nie potrafili w sobotę niczym zaskoczyć rywali. Kaczkan Huragan w pełni kontrolował wydarzenia na boisku, nie pozwalając Widzewowi rozwinąć skrzydeł. - Trener na pewno miał swój pomysł, ale my go nie zrealizowaliśmy, bo nasza gra nie przełożyła się na pozytywny wynik. Chciałem zagrać jak najlepiej i wiem, mówiąc tylko i wyłącznie za siebie, że nie dałem z siebie tego, co powinienem, ale nie jestem w stanie powiedzieć z czego to wynikało - wyjaśnił Mąka. - Im szybciej o tym meczu zapomnimy, tym lepiej. Jeśli zareagujemy pozytywnie i wygramy kolejny mecz, co jest absolutnie najważniejsze, to można będzie powiedzieć, że ten zimny prysznic przyniósł efekt - dodał.