Global categories
18 September 2015 08:09
Damian Dudała: Musimy w końcu powiedzieć sobie w szatni, że jesteśmy jedną drużyną
Tuż po końcowym gwizdku środowego spotkania widać było duże rozgoryczenie na twarzach piłkarzy z Łodzi. Remis z Pilicą był trzecim podziałem punktów na wyjeździe z rzędu. Punkty uciekają, a atmosfera powoli zaczyna robić się coraz bardziej gorąca. -
Atmosfera nie będzie najlepsza, ale czego tu się spodziewać po zremisowanym spotkaniu? My musimy te mecze wygrywać. Nie możemy tylko remisować - daleko tak nie zajedziemy. Wcale się nie dziwie, że atmosfera będzie inna niż po wygranym spotkaniu, gdyż w założeniu mieliśmy przyjechać do Przedborza i zdobyć 3 punkty - wspomniał zaraz po meczu Damian Dudała.
W kolejnym spotkaniu rywale postawili piłkarzom RTS-u trudne warunki, odpowiednio mobilizując się na drużynę prowadzoną przez trenera Obarka. Nazwa Widzew nadal jest postrzegana jako coś wyjątkowego. Z pewnością nie ułatwi to zadania naszej drużynie, która nie wyobraża sobie innego zakończenia sezonu, niż awans do III ligi. - Nikt nie powiedział, że rywale łatwo oddadzą punkty. Wiadomo, że każdy zespół będzie chciał się pokazać. Przyjeżdża taka marka jak Widzew, pojawia się grupa kibiców z Łodzi, a piłkarze gospodarzy grają również przed własną publicznością, której z pewnością nie chcą zawieść. Pilica walczyła do końca i udało jej się ugrać jeden punkt na własnym boisku. My musimy szybko zapomnieć o tym spotkaniu - dodał.
Podczas spotkania, często widać było brak porozumienia w akcjach ofensywnych łódzkiej drużyny. O ile w defensywie komunikacja była na bardzo dobrym poziomie, to z przodu nie wyglądało to tak okazale. - Obrońcy i bramkarz widzą prawie wszystko na boisku. To nie jest jednak tak, że tylko my musimy podpowiadać. Od tego jest cały zespół. Na pewno to nikomu nie zaszkodzi. My tego właśnie nie robimy. Jak krzyknie, to Michał Sokołowicz, albo ktoś ze stoperów. Musimy w końcu powiedzieć sobie w szatni, że jesteśmy jedną drużyną i powinniśmy sobie wspólnie pomagać. Nie jest powiedziane, że będziemy wygrywać każdy mecz, ale nie możemy tracić punktów co 2-3 spotkania - odniósł się do boiskowych wydarzeń z Przedborza nasz rozmówca.
W najbliższej kolejce, czerwono-biało-czerwoni podejmą na własnym stadionie drużynę rezerw PGE GKS-u Bełchatów. Dla sympatyków RTS-u oraz Brunatnych to spotkanie ma specjalny wydźwięk. Jak wiadomo, obie strony nie darzą się raczej sympatią. - Dla nas animozje nie są ważne. Gramy w końcu na własnym obiekcie, przed swoją publicznością, właściwie jak każdy mecz. Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby ten mecz przegrać. W każdym spotkaniu nam czegoś brakuje: ustawienia na boisku, asekuracji, podpowiadania itd. Musimy w końcu wyciągnąć wnioski - skomentował.
Atmosfera nie będzie najlepsza, ale czego tu się spodziewać po zremisowanym spotkaniu? My musimy te mecze wygrywać. Nie możemy tylko remisować - daleko tak nie zajedziemy. Wcale się nie dziwie, że atmosfera będzie inna niż po wygranym spotkaniu, gdyż w założeniu mieliśmy przyjechać do Przedborza i zdobyć 3 punkty - wspomniał zaraz po meczu Damian Dudała.
W kolejnym spotkaniu rywale postawili piłkarzom RTS-u trudne warunki, odpowiednio mobilizując się na drużynę prowadzoną przez trenera Obarka. Nazwa Widzew nadal jest postrzegana jako coś wyjątkowego. Z pewnością nie ułatwi to zadania naszej drużynie, która nie wyobraża sobie innego zakończenia sezonu, niż awans do III ligi. - Nikt nie powiedział, że rywale łatwo oddadzą punkty. Wiadomo, że każdy zespół będzie chciał się pokazać. Przyjeżdża taka marka jak Widzew, pojawia się grupa kibiców z Łodzi, a piłkarze gospodarzy grają również przed własną publicznością, której z pewnością nie chcą zawieść. Pilica walczyła do końca i udało jej się ugrać jeden punkt na własnym boisku. My musimy szybko zapomnieć o tym spotkaniu - dodał.
Podczas spotkania, często widać było brak porozumienia w akcjach ofensywnych łódzkiej drużyny. O ile w defensywie komunikacja była na bardzo dobrym poziomie, to z przodu nie wyglądało to tak okazale. - Obrońcy i bramkarz widzą prawie wszystko na boisku. To nie jest jednak tak, że tylko my musimy podpowiadać. Od tego jest cały zespół. Na pewno to nikomu nie zaszkodzi. My tego właśnie nie robimy. Jak krzyknie, to Michał Sokołowicz, albo ktoś ze stoperów. Musimy w końcu powiedzieć sobie w szatni, że jesteśmy jedną drużyną i powinniśmy sobie wspólnie pomagać. Nie jest powiedziane, że będziemy wygrywać każdy mecz, ale nie możemy tracić punktów co 2-3 spotkania - odniósł się do boiskowych wydarzeń z Przedborza nasz rozmówca.
W najbliższej kolejce, czerwono-biało-czerwoni podejmą na własnym stadionie drużynę rezerw PGE GKS-u Bełchatów. Dla sympatyków RTS-u oraz Brunatnych to spotkanie ma specjalny wydźwięk. Jak wiadomo, obie strony nie darzą się raczej sympatią. - Dla nas animozje nie są ważne. Gramy w końcu na własnym obiekcie, przed swoją publicznością, właściwie jak każdy mecz. Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby ten mecz przegrać. W każdym spotkaniu nam czegoś brakuje: ustawienia na boisku, asekuracji, podpowiadania itd. Musimy w końcu wyciągnąć wnioski - skomentował.